Buraska podkręciła głową rozbawiona.
- Owocku, ty nic nie rozumiesz. Później ci wytłumaczę, ale teraz daj mi przejść - powiedziała z początku miło cętkowana, ale zaraz potem przeszła na bardziej zdecydowany ton. "Nikt nie będzie mi przeszkadzał jeść" odezwał się pewny głos w jej głowie.
- To powiedz teraz! - zawołała mała i zaparła się mocno łapkami zasłaniając jak mogła wyjście. Wojowniczka westchnęła sfrustrowana.
- Jak zjem - powiedziała wprost już lekko zirytowana. Jeśli Owocek nie zrozumie jej zamiłowania do jedzenia to chyba będzie trzeba rozwiązać to siłą.
- Nie! Na początku mi powiedz! - oblicze kocięcia przybrało zacięty wyraz twarzy.
- Owocku... Daj mi zjeść. Obiecuję, że potem ci wszystko wytłumaczę - Cętka skłoniła się na ostatnią deskę ratunkową oprócz siły. Bura prychnęła i powoli opuściła łapę. Wojowniczka z ulgą pobiegła w stronę świeżej zwierzyny i zabrała z kupki piszczkę. Niestety kocię nie odpuściło. Córka Vegetable przez cały czas chodziła za Cętkowanym Liściem i wbrew pozorom było to dosyć krępujące. Była uczennica Świerkowej Kory podczas swojego jedzenia była bacznie obserwowana przez młodszą dlatego każdy kolejny kęs wydawał się trwać wieczność dla tej pierwszej. Kiedy już skończyła z uwielbieniem oblizała pysk przymykając oczy. Owocek chrząknęła i popatrzyła na nią wyczekująco. Cętka przełknęła ślinę i zmusiła się do rozpoczęcia wykładu. Wiedziała jak szybko pojawią się pytania i właśnie tego najbardziej się obawiała.
- Tylko dlaczego ten Liść? – zapytała w końcu bura gdy wojowniczka skończyła już opowieść. Cętkowany Liść wzruszyła ramionami bezradnie.
- Jedynie Borsucza Gwiazda to wie. Stawiam, że to dlatego, że na początku uczyłam się u Turkawiego Skrzydła – młoda podniosła brew.
- Borowa Gwiazda – mruknęło kocię. Na szczęście cętkowana tego nie usłyszała. - Uczyłaś się u medyczki? – kocica westchnęła. Zaraz pojawią się kolejne pytania i kolejne…
- Gdy dołączyłam do klanu Wilka to Bor…
- Dołączyłaś do klanu Wilka?! Czyli się tu nie urodziłaś? - Owocek ze zdziwienia otworzyła szerzej oczy. Cętka powtórnie westchnęła.
- Nie… wychowałam się w rodzinie pieszczochów i… - buraska przełknęła ślinę. Czy to możliwe, że o nich zapomniała?
- I…? – dopytywało dalej kocię.
- No i się zgubiłam – dokończyła chcąc zakończyć temat.
- Jak to się zgubiłaś? Moja mama i mój tata… - chciała powiedzieć, ale jej ślepia w jednej chwili zakryła mgła, a w oczach pojawiły się łzy. Cętkowany Liść widząc sytuację pogładziła burą po plecach i zamruczała cicho chcąc zahamować płacz. Nie potrafiła znaleźć żadnego słowa pocieszenia, bo przecież jak często rodzice pozostawiają swoje dzieci w klanach dzikich kotów?
- To powiedz teraz! - zawołała mała i zaparła się mocno łapkami zasłaniając jak mogła wyjście. Wojowniczka westchnęła sfrustrowana.
- Jak zjem - powiedziała wprost już lekko zirytowana. Jeśli Owocek nie zrozumie jej zamiłowania do jedzenia to chyba będzie trzeba rozwiązać to siłą.
- Nie! Na początku mi powiedz! - oblicze kocięcia przybrało zacięty wyraz twarzy.
- Owocku... Daj mi zjeść. Obiecuję, że potem ci wszystko wytłumaczę - Cętka skłoniła się na ostatnią deskę ratunkową oprócz siły. Bura prychnęła i powoli opuściła łapę. Wojowniczka z ulgą pobiegła w stronę świeżej zwierzyny i zabrała z kupki piszczkę. Niestety kocię nie odpuściło. Córka Vegetable przez cały czas chodziła za Cętkowanym Liściem i wbrew pozorom było to dosyć krępujące. Była uczennica Świerkowej Kory podczas swojego jedzenia była bacznie obserwowana przez młodszą dlatego każdy kolejny kęs wydawał się trwać wieczność dla tej pierwszej. Kiedy już skończyła z uwielbieniem oblizała pysk przymykając oczy. Owocek chrząknęła i popatrzyła na nią wyczekująco. Cętka przełknęła ślinę i zmusiła się do rozpoczęcia wykładu. Wiedziała jak szybko pojawią się pytania i właśnie tego najbardziej się obawiała.
- Tylko dlaczego ten Liść? – zapytała w końcu bura gdy wojowniczka skończyła już opowieść. Cętkowany Liść wzruszyła ramionami bezradnie.
- Jedynie Borsucza Gwiazda to wie. Stawiam, że to dlatego, że na początku uczyłam się u Turkawiego Skrzydła – młoda podniosła brew.
- Borowa Gwiazda – mruknęło kocię. Na szczęście cętkowana tego nie usłyszała. - Uczyłaś się u medyczki? – kocica westchnęła. Zaraz pojawią się kolejne pytania i kolejne…
- Gdy dołączyłam do klanu Wilka to Bor…
- Dołączyłaś do klanu Wilka?! Czyli się tu nie urodziłaś? - Owocek ze zdziwienia otworzyła szerzej oczy. Cętka powtórnie westchnęła.
- Nie… wychowałam się w rodzinie pieszczochów i… - buraska przełknęła ślinę. Czy to możliwe, że o nich zapomniała?
- I…? – dopytywało dalej kocię.
- No i się zgubiłam – dokończyła chcąc zakończyć temat.
- Jak to się zgubiłaś? Moja mama i mój tata… - chciała powiedzieć, ale jej ślepia w jednej chwili zakryła mgła, a w oczach pojawiły się łzy. Cętkowany Liść widząc sytuację pogładziła burą po plecach i zamruczała cicho chcąc zahamować płacz. Nie potrafiła znaleźć żadnego słowa pocieszenia, bo przecież jak często rodzice pozostawiają swoje dzieci w klanach dzikich kotów?
*po bitwie*
Bura wojowniczka wzięła powoli mysz ze stosu i pokierowała się do leża medyka. W obozie panował prawie, że grobowy nastrój. Część klanowiczów zbiegła z pola bitwy i na razie w zasadzie nie dawała żadnych znaków życia. Kocica nie mogła również (w teorii) szkolić Miedzianej Łapy. Lisia Gwiazda zabronił wszelkich treningów klanu Wilka chociaż jasne było, że w tych ciężkich czasach uczennica musi być w każdym calu gotowa na walkę. Dlatego kiedy tylko przydarzyła się okazja trenowała z nią w ukryciu. Cętkowany Liść rozsiadła się wygodnie i rozejrzała się. W obozie znajdowała się część wojowników z klanu Klifu i być może gdyby byli wszyscy członkowie klanu Wilka łatwo by zwyciężyli, ale obecnie znajdowała się tam tylko garstka. Ci co przeżyli i ci co nie uciekli. Buraska czuła żal do zbiegów, miała nadzieję przynajmniej, że nie pochowali się po kątach i zamiast uciekać opracowują jakiś plan. Cętka nie miała ochoty nawet polować. Przecież nie musi prawda? Nie było żadnej przyjemności z polowania z wojownikiem klanu Klifu depczących jej po piętach, ale robiła to by przynajmniej trochę ulżyć kocurom. Chociaż i tak mieli to robić aż Lisia Gwiazda im pozwoli przestać. Kot o lisim sercu… ta obraza to w zasadzie jego imię, Lisie Serce. Wojowniczka przerwała swoje rozmyślenia widząc idącą w jej stronę Owocową Łapę.
<Owocku? Przepraszam, że tak późno>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz