- Zaraz wracam, zobaczę czy nikt inny nie ucierpiał. – Powiedziałam spokojnie do liderki. – Jaszczurzy Ogonie, popilnuj Milczącej Gwiazdy, by nie wyszła. Musi odpocząć. – Powiedziałam do starszego klanu wilka. On tylko pokiwał głową.
- Przecież mogłabym już wyjść. – Powiedziała liderka. Ja tylko spojrzałam na nią i wyszłam.
Gdy wyszłam na polane, zobaczyłam Błotnistego Pyska, miał on zakrwawioną łapę, podeszła do niego i usiadłam obok.
- Mogę zobaczyć? – Zapytałam, patrząc na jego ranne. On najpierw nie wiedział, o co chodzi, ale zaraz potem się zorientował.
- Nie, najpierw zamierzam iść od Różanego Pola. – Powiedział stanowczo.
- Chcesz, by widzieli cię, w takim stanie? – Zapytałam. A on się zmieszał. – Tak myślałam. – Powiedziałam do niego. – Idź do mojego legowiska, zaraz wrócę. – Powiedziałam. On poszedł do mojego legowiska. Ja zobaczyłam jeszcze coś, jakiś kot leżał na uboczu polany. Nie?! To nie jest możliwe!!! Nie! Zaraz potem podbiegłam do kotki. Gdy do niej podeszłam, poczułam zapach Klanu Burzy. Lawendowy Płatek leżała nieżywa, miała ona kilka świeżych ran, atak najpewniej nastąpił z Nienacka, chyba nie miała szansy… Zaraz potem zabrałam ją do legowiska. Gdy weszłam, wpatrywały się w nas trzy pary oczów. Ja ułożyłam Lawendę na ziemi, wiedziałam, że nie żyje, ale nie mogłam się z tym pogodzić. Zaraz potem zaczęłam płakać.
- Zabili ją… - Powiedziałam. – Ja…jak tchórze… Nie to nie może być prawda! – Lamentowałam.
<Milczka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz