Czasami miała wrażenie, jakby błękitnooki kocur wymuszał na niej lojalność i to zaczynało ją męczyć. Gdyby prawdziwie wierzył w jej umiejętności i przynależność do Klanu Burzy, zostawiłby ją w spokoju. Natomiast teraz ma jakąś cholerną pogadankę o sprawach sprzed czterdziestu księżycy.
W pewnym stopniu rozumiała złość ojca, ale też nie. To było dziwne uczucie. Jakby sama ze sobą toczyła walkę od... swojego urodzenia. Gdzie leży moja lojalność? Otwarte tereny Klanu Burzy czy też las Klanu Wilka? Królik czy mysz? Matka czy ojciec?
Wpiła pazurki w glebę pod sobą i prychnęła coś niezrozumiale. Lamparcia Gwiazda nie oddalił pyska ani o długość myszy, toteż czuła na swoim nosie jego gorący oddech. Nie rozumiała również całej idei rozmowy — oni pomścili swoich bliskich, ale Klan Wilka nie może? Czemu ona nie może się mścić na tych, którzy ją krzywdzą? Uniosła swe żółte oczy wyżej, a spojrzenia dwójki kotów skrzyżowały się.
— Wy mścicie swoich przodków. — powiedziała niepewnie, a jej głos załamywał się pod stalowym i srogim obliczem ojca. — Dlaczego moja matka nie może pomścić Lawendowego Płatka? Dlaczego ja muszę cierpieć, kiedy ktoś mnie krzywdzi, a potem nie poznać smaku zemsty?
Lider potrząsnął ze zrezygnowaniem potężnym łbem. Widocznie był już zmęczony tą dyskusją, ale wiedział doskonale, iż jego córka to nadal uparty kozioł. Odsunął się o długość kilku kocich ogonów i zgarbił się nieco. Następnie zwrócił pysk w kierunku szylkretowej:
— Nadal nie rozumiesz? Myślisz, że po co opowiedziałem ci tę historię? Chciałem, żebyś przejrzała na oczy. Nie możesz popełniać moich błędów, ponieważ podążanie tą ścieżką przynosi tylko cierpienie. Rdzawy Ogonie, obiecaj mi, że nigdy nie będziesz przelewać czyjejś krwi w ramach zemsty.
Wojowniczka cofnęła się o kilka kroków i przysiadła na zadzie. Czuła, jak mimo mrozu robi się jej piekielnie gorąco, ściany legowiska przybliżają się, aby zgnieść ją w kolorową papkę. Robiło jej się na przemian duszno, a czasem miała aż nadmiar powietrza. Zakołowało jej się w łebku. Potrząsnęła nim, chociaż to i tak nic nie dało. W końcu widziała tylko błękitne, lśniące ślepia.
— Obiecuję.
- - -
Od tej rozmowy minęło kilka dni. Nie myślała nad tym, ponieważ sam temat ją drażnił i irytował, dlatego też całe dni spędzała na treningach z Ciernistą Łapą i przebywaniu z Cienistym Pazurem. Polubiła tego wojownika, chociaż na początku był bardzo nieśmiały i podchodził do niej z dystansem, teraz zachowywali się jak starzy znajomi. Rdzawy Ogon tolerowała jego towarzystwo, chociaż zauważyła, iż zielonooki czasem za bardzo się w nią wtula, a ostatnio nawet spał z nią w legowisku wojowników. To skłoniło ją do przemyśleń, ponieważ sam kot nie wydawał jej się pewnym siebie casanovą, łamiącym serca anemicznym kotkom. Rozwiązanie nasunęło się samo.
— Jak się ma moja córeczka? — usłyszała wpierw głębokie mruczenie, a potem poczuła, jak coś liże ją po poliku. Lamparcia Gwiazda. — Widziałem, że ciągle gdzieś chodzisz z Cienistym Pazurem. Podoba ci się? Och, moja malutka córeczka będzie mieć partnera!
Ostatnie zdanie prawdopodobnie miało być cichutkim szeptem, ale przerodziło się w pisk. Wyglądał na podekscytowanego oraz zadowolonego, jakby zrobił coś niezwykłego. Rdzawy Ogon skuliła uszy na swoim niewielkim łebku i nieśmiało uśmiechnęła się do ojca.
— Tato... — miauknęła nieco ciszej, niż zamierzała. — Mam pytanie.
Przywódca postawił uszy na sztorc, a jego ślepia nabrały kolor kobaltu. Polizał się nerwowo po klatce piersiowej, po czym nastroszył swój puszysty ogon, którym często się bawiła jako kocię.
— Pytaj śmiało, kochanie. — z jego krtani ponownie wydobyło się świdrujące w uszach mruczenie.
— Dlaczego chcesz, żebym ja i Cienisty Pazur byli razem i... — przełknęła ślinę, widząc Alberta i automatycznie zamruczała z rozkoszą, co wyglądało, jakby się cieszyła ze swoich słów. — ... założyli rodzinę?
Na pysk Lamparciej Gwiazdy wstąpił krzywy, aczkolwiek pełen szczęścia, uśmieszek.
<< Lamparcia Gwiazdo? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz