— No, ja się zbieram na polowanie, Milczka. — miauknął cicho i niechętnie wstał, mrużąc delikatnie oczy.
Pozwalała mu tak na siebie mówić, więc czuł się wyróżniony i używał tego określenia, gdy byli sami. Liderka zmarszczyła nosek i przewróciła się na brzuch. Swymi krystalicznie niebieskimi ślepiami bacznie śledziła ruchy kocura, który pielęgnował swoje długie futro. Kłębuszki mchu wczepiły się w jego sierść i ze złością próbował je wyrwać. Nagle, gdzieś w okolicach barku, coś go uszczypnęło.
— Omszone Skrzydło, zostań jeszcze chwilkę! — roześmiała się, pacając go łapką w ucho, a on odwdzięczył się jej krótkim liźnięciem w szyję.
— Milcząca Gwiazdo, to dla dobra klanu. — wymruczał łagodnie, wychodząc na wszechobecny mróz.
Śnieg zatrzeszczał pod jego potężnymi łapami, a sam czarnobiały kot zmrużył oczy. Promienie słoneczne odbiły się od śnieżnego puchu, chwilowo go oślepiając. Następnie zamrugał kilkakrotnie i zlustrował obóz. Wszystko było w porządku, poranny patrol niedawno wyszedł, Złocista Łapa jadła śniadanie, zapewne czekając na swoją mentorkę, i wtedy zobaczył kroczącego Borsuczego Gońca. Point rozmawiał ze swoją byłą terminatorką i pożegnał się z nią szybkim otarciem o jej bok, po czym spojrzał szybko na Motyle Skrzydło. Wojownik już miał odejść, aczkolwiek zastępca był szybszy.
— Cześć, Motyle Skrzydło! — powiedział radośnie, z szerokim uśmiechem na pysku. — Może masz ochotę na wspólne polowanie?
Zielonooki skinął niechętnie łbem, ale zaraz się poprawił:
— W towarzystwie zawsze raźniej, prawda?
— Owszem! — roześmiał się.
Kot podążył za swoim zastępcą, jednym susem znajdując się w tunelu z kolcolistu, a następnie obrócił pysk ku pointowi. Czekał na niego, niecierpliwie strzepując z siebie śnieg.
<< Borsuczy Gońco? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz