Rozleniwiona koteczka otworzyła oczy powoli. Górna część przednich łap bolała ją jeszcze po wczorajszym siłowaniunz wydrą. Miała nadzieję, że nie zostaną jej po tym blizny. Rozejrzała się po pustym legowisku. Rdzawy Ogon wspomniała jej wczoraj, że da kotce dzień wolnego, po wczorajszej potyczce, więc technicznie mogła jeszcze poleżeć. Jak to na nią przystało, nie zamierzała marnować okazji do dłuższej drzemki i już po chwili ponownie ułożyła głowę na łapach, ciesząc się spokojem.
Obudziła się parę godzin później, widząc Deszczową Łapę.
— Ile można? — zapytał zdziwiony kocur. Ciernista powoli poruszyła ogonem, jeszcze nie do końca wybudzona.
— Zazdrościsz mi — powiedziała trochę ozięble, podnosząc się — nie widziałeś twojej siostry? — rzucila po krótkiej chwili. Deszcz przewrócił oczami.
— Oboje dobrze wiemy, że nie mam siostry. — Bura kotka skrzywiła się. Jako kociak tego nie rozumiała, ale teraz wiedziała doskonale, że jej przyjaciółka fizycznie była kocurem. Niczego to jednak dla niej nie zmieniało. Brzoskwiniowa Łapa to Brzoskwiniowa Łapa. Koniec, kropka.
— Jeśli Brzoskwiniowa Łapa jest szczęśliwa, jak kotka, to dla mnie zawsze będzie kotką — mruknęła. Deszczowa Łapa uśmiechnął się lekko, ale tylko na chwilę. Na ogół, stosunek Ciernistej i Deszcza przypominał bardziej świadomość obu stronną, że to drugie istnieje, ale brak chęci rozwijania tej znajomości. Burej nigdy to szczególnie nie przeszkadzało.
— Skoro tak uważasz. W każdym razie, nie widziałem go, ale możesz sama go poszukać. — Ciernista skinęła głową w podziękowaniu i wyszła z legowiska. Na zewnątrz zaczynało się powoli ściemniać. No tak. Długie noce, krótkie dni, och witaj, Poro Nagich Drzew. Ciernista mogła pierwszy raz doświadczyć jej na swojej skórze i mimo że większość kotów nie przepadało za tym okresem, jej wydawał się niezwykle piękny, chociaż była pewna, że to będę niezwykle ciężkie trzy księżyce. Byli jednak wspólnotą i na pewno dadzą sobie radę, nawet w mroźnych czasach.
Leniwie przeciągnęła się, ruszając do stosu. Ranek przespała, więc to był jej pierwszy posiłek. Już miała wziąć sobie coś małego, gdy zobaczyła swoją matkę.
— Myślałam, że wyrosłaś już z przesypiania całego dnia. — Biała kotka zaśmiała się, na co jej córka odpowiedziała lekkim uśmiechem.
— Raz na jakiś czas chyba nikomu nie zaszkodzi — odparła, sięgając sobie mysz. Odeszła trochę na bok i zabrała się za jedzenie, a rodzicielka usiadła ku niej. Emocje po wczorajszej walce znikły zupełnie i teraz tylko niezagojone rany w ogóle przypomniały o kunie. Ciernistą lekko bolały łapy, ale ignorowała to. Za jakiś czas zostanie wojowniczką. Musi przywyknąć do bólu.
Obudziła się parę godzin później, widząc Deszczową Łapę.
— Ile można? — zapytał zdziwiony kocur. Ciernista powoli poruszyła ogonem, jeszcze nie do końca wybudzona.
— Zazdrościsz mi — powiedziała trochę ozięble, podnosząc się — nie widziałeś twojej siostry? — rzucila po krótkiej chwili. Deszcz przewrócił oczami.
— Oboje dobrze wiemy, że nie mam siostry. — Bura kotka skrzywiła się. Jako kociak tego nie rozumiała, ale teraz wiedziała doskonale, że jej przyjaciółka fizycznie była kocurem. Niczego to jednak dla niej nie zmieniało. Brzoskwiniowa Łapa to Brzoskwiniowa Łapa. Koniec, kropka.
— Jeśli Brzoskwiniowa Łapa jest szczęśliwa, jak kotka, to dla mnie zawsze będzie kotką — mruknęła. Deszczowa Łapa uśmiechnął się lekko, ale tylko na chwilę. Na ogół, stosunek Ciernistej i Deszcza przypominał bardziej świadomość obu stronną, że to drugie istnieje, ale brak chęci rozwijania tej znajomości. Burej nigdy to szczególnie nie przeszkadzało.
— Skoro tak uważasz. W każdym razie, nie widziałem go, ale możesz sama go poszukać. — Ciernista skinęła głową w podziękowaniu i wyszła z legowiska. Na zewnątrz zaczynało się powoli ściemniać. No tak. Długie noce, krótkie dni, och witaj, Poro Nagich Drzew. Ciernista mogła pierwszy raz doświadczyć jej na swojej skórze i mimo że większość kotów nie przepadało za tym okresem, jej wydawał się niezwykle piękny, chociaż była pewna, że to będę niezwykle ciężkie trzy księżyce. Byli jednak wspólnotą i na pewno dadzą sobie radę, nawet w mroźnych czasach.
Leniwie przeciągnęła się, ruszając do stosu. Ranek przespała, więc to był jej pierwszy posiłek. Już miała wziąć sobie coś małego, gdy zobaczyła swoją matkę.
— Myślałam, że wyrosłaś już z przesypiania całego dnia. — Biała kotka zaśmiała się, na co jej córka odpowiedziała lekkim uśmiechem.
— Raz na jakiś czas chyba nikomu nie zaszkodzi — odparła, sięgając sobie mysz. Odeszła trochę na bok i zabrała się za jedzenie, a rodzicielka usiadła ku niej. Emocje po wczorajszej walce znikły zupełnie i teraz tylko niezagojone rany w ogóle przypomniały o kunie. Ciernistą lekko bolały łapy, ale ignorowała to. Za jakiś czas zostanie wojowniczką. Musi przywyknąć do bólu.
<Mamo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz