Chwyciła bażanta w zęby i ruszyła przed siebie, dążąc do obozu. Na jej pyszczku błądził lekki uśmiech. Niewątpliwe było, że zmieniła się przez ostatnie księżyce. To nie była już kotka, która swoją pierwszą mysz wypuściła z ząbków ze zdumieniem. Była o wiele sprytniejsza i pewniejsza siebie, chociaż minęły zaledwie cztery księżyce. Zawdzięczała to Rdzawemu Ogonowi. Kotka nie pacała jej po główce bez powodu. Niczym ogrodnik, starannie pielęgnowała zalety jej techniki walki i polowania, wypleniała zaś chwasty, jakimi były potyczki, których wcale nie było tak mało. Czuła jednak, że razem zbudowały jej umiejętności, z których była zadowolona. Miała nadzieję, że Rdzawy Ogon myśli to samo. Trzymała bażanta za chudą szyję, w pewnym uchwycie. Zdarzyło jej się już dzierżyć ptaka większego od niej, to nie był więc aż taki problem. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że Rdzawy Ogon mogła ją obserwować - za bardzo skupiła się na chęci zadowolenia kotki. W oddali dojrzała już obraz obozu, do którego skierowała się pewnym krokiem. Z jednej strony czuła szczęście, niedługo stanie się wojowniczką. Z drugiej jednak... Odczuwała żal. Treningi z Rdzawą dawały jej wiele radości. Jej mentorka była kotką konkretną, aczkolwiek przyjazną. Potrafiła ją pochwalić, ale też srogo skarcić. Wiedziała, że będzie jej brakowało codziennych, wspólnych chwil z szylkretową. Wcześniej szkoliła ją matka, potem Rdzawa, a za niedługo... Za niedługo będzie szkolić się sama. Czy to oznaczało koniec psot?
Zimny śnieg gruchotał pod jej łapami, gdy wkroczyła w serce obozu, kiwając co po niektórym kotom na powitanie. Dostrzegła Rdzawy Ogon, która zbliżyła się do niej z uśmiechem pełnym uznania.
— No, ładnie — powiedziała szylkretka, obdarzając uczennicę ciepłym spojrzeniem. Ciernista odłożyła zdobycz do
stosu, następnie szybko wracając do mentorki. Uśmiechnęła się do niej, nie do końca wiedząc, co powiedzieć. Gdyby podziękowała, byłoby to, jak pożegnanie, a ona nie chciała się żegnać. Zresztą, nic jeszcze nie było dokładnie powiedziane. Jak na razie była jej drobną, zuchwałą uczennicą, a ona jej wygadaną, energiczną mentorką.
Zimny śnieg gruchotał pod jej łapami, gdy wkroczyła w serce obozu, kiwając co po niektórym kotom na powitanie. Dostrzegła Rdzawy Ogon, która zbliżyła się do niej z uśmiechem pełnym uznania.
— No, ładnie — powiedziała szylkretka, obdarzając uczennicę ciepłym spojrzeniem. Ciernista odłożyła zdobycz do
stosu, następnie szybko wracając do mentorki. Uśmiechnęła się do niej, nie do końca wiedząc, co powiedzieć. Gdyby podziękowała, byłoby to, jak pożegnanie, a ona nie chciała się żegnać. Zresztą, nic jeszcze nie było dokładnie powiedziane. Jak na razie była jej drobną, zuchwałą uczennicą, a ona jej wygadaną, energiczną mentorką.
<Rdzawy Ogonie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz