Oplutł wzrokiem czarno-białą kotkę, swoją kuzynkę. Już dawno zapomniał, jak cofnął się przerażony, gdy ta otworzyła oczy. Jak ona mogła to pamiętać? Przecież była wtedy taka malutka... Chociaż nadal do największych nie należała. Jej siostra stała obok, uśmiechając się wesoło. Wydawały się miłe, a takie odczycie o lokalnych kotach miewał nieczęsto. Jakby się zastanowić, dogadywał się jedynie z Wisienką, która niedawno była mianowana i teraz miała mniej czasu dla młodszego przyjaciela. Zamarł na myśl, że jeszcze parę księżyców i on także będzie mianowamy. Miał zasilać armię klanu, którego nie kochał. Dlaczego? Nie potrafił sobie tego ułożyć w głowie. Jego milczenie przeciągało się jeszcze kilka bić serca. Nie spodziewał się, że kiedyś w ogóle pogada z tymi kotkami. Czasem miał wrażenie, że jest na nim piętno, każące się nie zbliżać. To były bardzo krótkie, acz bolesne chwile, kiedy wątpił w bajkę, którą sam sobie wpajał od pierwszych kwart życia. Chwile, kiedy wątpił w swoją świetność. Był jednak bardzo silny i dawał dawałsobie z nimi radę.
— Kiedy to było? — Van uśmiechnął się lekko, kryjąc zmieszanie. Mała kotka nadęła policzki.
— Ale było! — miauknęła, przyglądając mu się uważnie. — Kim jesteś? — Jej pyszczek rozjaśnił uśmiech, którego Srebrny nie umiał nie odwzajemnić. Była taka malutka i rozkoszna.
— Jestem Srebrny, prawdopodobnie najświetniejszy kocurek, jakiego dotychczasz poznałaś — powiedział, na co dwie kotki zaśmiały się. Mały narcyz jedynie skrzywił lekko pyszczek, nie komentując salw śmiechu. Nikt go nigdy nie chwalił, to sam musiał sobie dogadzać. Co poradzisz.
— Śleblny — powtórzyła siostra czarno-białej, patrząc gdzieś w podłoże, przed swoje łapki. — Jesteś synkiem cioci Salenki, plawda?
Długowłosy powoli skinął głową, w geście potwierdzenia.
— Ale fajnie! — zawołała ponownie siostra arlekinki — Czyli jesteś naszym kuzynem!
Van uśmiechnął się szeroko. Tak. Był ich starszym kuzynem i chciały z nim rozmawiać. Postanowił więc, że będzie dobrym, starszym kuzynem. A żeby być dobrym starszym kuzynem, wartałoby znać tożsamość swych kuzynek. (Ach, to zainteresowanie Srebrnego życiem klanu).
— Tak, w sumie, tak. Jak się nazywacie? — zapytał ciepło. Śmielsza z jego kuzynek wystąpiła do przodu.
— Jestem Czereśnia, a to Płomykówka — potrąciła lekko siostryczkę łapką. Van pokiwał głową.
— Więc Czereśnio, Płomykówko... Chcecie się pobawić? — zapytał ochoczo.
<Czereśnio? Gniotek wyszedł :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz