- Chodź, to już tu wystarczy wejść do środka, moi właściciele się tobą zajmą...
- Nie, nie! Proszę, nie mogę wejść!- miauknęła przerażona podnosząc głowę- nie masz może jakiegoś...dyskretniejszego miejsca?
Tunia zamyśliła się po czym spojrzała w bok na budowlę obok domu. Uśmiechnęła się po czym zaprowadziła nową przyjaciółkę wprost do garażu. Szczęście im sprzyjało, akurat drzwi były uchylone. Kotki wpełzły przez małą szparę do zasnutego mrokiem pomieszczenia. Miodowe Serce wodziła wzrokiem szukając miejsca gdzie może się położyć. Wtem poczuła znajomy zapach. Zatrzymała swój wzrok na czarny potworze. Zjeżyła się i zasyczała odskakując za Tunię. Kotka zauważyła przerażenie nowej przyjaciółki.
- Spokojnie, nie zaatakuje cię. Jest wyłączony.
- Wyłą-ączony?- zapytała medyczka. Tunia odpowiedziała kiwnięciem głowy po czym zabrała dziką kotkę w róg garażu. Kazała jej zaczekać po czym skoczyła w mrok. Miodowe Serce westchnęła uśmiechając się leciutko. Czyli to teraz jej nowy dom. Przynajmniej na kilka dni. Nagle zrozumiała coś strasznego. Nigdzie nie było Małej Łapy. Kotka rozejrzała się po garażu z przerażeniem tlącym się w jej żółtych oczach.
- Mała Łapo?- krzyknęła próbując przywołać swojego kochanka do siebie. Brak odzewu. Spróbowała ponownie, żadnej odpowiedzi. Strach narastał w jej sercu z każdą sekundą. Już po chwili zdała sobie sprawę z tego, że Mała Łapa się zgubił, albo co gorsza, został sam na sam z dzikim psem. Z mroku wyłoniła się Tunia ciągnąca koszyczek. Położyła go w rogu po czym przyniosła jedną z poduszek która postanowiła wypaść gdzieś po drodze. Nakazała Miodowemu Sercu położyć się w nim i ,,poczuć się jak w domu".
- Tuniu...gdzie Mała Łapa?- zapytała po chwili szylkretowa spoglądając na panią domu. Kotka zamyśliła się chwilę po czym odparła:
- Nie mam pojęcia, ale kątem oka zauważyłam jak skręca w jedną z uliczek. Chyba zagonił psa...
Miodowe Serce wydała z siebie żałosny pisk. Schowała pysk w łapkach i załkała. Czuła jak jej serce ściska się w żalu. Dopiero teraz poczuła pełnię uczuć jakimi darzyła Małą Łapę. Myśl, że już nigdy nie ujrzy jego roześmianego pyska nie dawała jej spokoju. Gorszy był tylko fakt, że zrobił to by ją uratować. Ją i ich dzieci. Medyczka czuła jak wszystko traci dla niej sens. Była gotowa zostać z nim i wychować dzieci gdzieś w lesie, z daleka od klanów czy nawet tutaj, u dwunogów. A teraz? Nic nie miało znaczenia. Dzieci były nieistotne. Sama nie wiedziała czy da radę na nie spojrzeć. Tunia położyła uszy kuląc się lekko. Nie wiedziała co się jej towarzyszce stało, jednak jej instynkt podpowiadał jej, że musi ją jakoś pocieszyć. Oparła niepewnie swą głowę o jej łepek i zamruczała cicho. Miodowe Serce wtuliła się w jej futerko ukrywając w nim swoje łzy. Cierpienie rozdzierało jej duszę.
- Kim on by-ył dla cie-ebie?- zapytała niska kotka spoglądając na towarzyszkę. Na pysku medyczki pojawił się cień uśmiechu.
- Był moim szczęściem, skarbem i wszystkim na świecie. Kochałam go Tuniu. To ojciec moich dzieci.
Miodowe Serce przebywała już w gościnie u Tuni kilka dni. Kotka dwa razy dziennie przynosiła jej pożywienie. Raz biedna dzika kocica była świadkiem tego jak dwunożni wyjeżdżali z garażu. Warkot i smród jaki wydobył z siebie potwór był naprawdę okropny. Medyczka miała nadzieję, że dzieci nie będą musiały tego znosić. Przez te kilka dni podjęła decyzję w ich sprawie. Zamierzała zostawić je u przemiłej kotki. Pozostało tylko porozmawianie z nią o tej całej sprawie. Ciężarna kocica wstała z posłania wykorzystując moment nieobecności dwunogów. Przemknęła wprost do ich domu i wybrała się na poszukiwania Tuni. Już po pierwszym kroku pośliznęła się na podłodze, o mało się nie wywalając. Zapachy w siedlisku dwunogów były przedziwne, ale bardzo przyjemne. W samym miejscu było ciepło i przytulnie, nie tak jak w garażu czy nawet w lesie. Dzika kotka przeszła się po błyszczącej posadzce obserwując każdy kąt. Nagle ujrzała...samą siebie! Miodowe Serce zasyczała strosząc ogon. Uspokoiła się dopiero słysząc perlisty śmiech Tuni.
- To lusterko kochanie!- powiedziała gospodyni zeskakując do Miodka- szukałaś mnie?
- T-tak...czułam się troszkę samotna...
- Przepraszam, że cię zostawiłam, możemy wracać.
Kotki szybkim krokiem wróciły na stare miejsce Miodka. Medyczka w połowie drogi poczuła dziwny skurcz w okolicach brzucha. ,,Nie...błagam nie już, nie jestem gotowa" przeraziła się. Jednak los nie był tak łaskawy. Miodowe Serce opadła na posłanie sycząc z bólu. Tunia zastrzygła uszami wpatrując się w towarzyszkę.
- Już?
- Tak, już!- pisnęła przestraszona oddychając ciężko- Na Klan Gwiazd, nie, nie, nie!
-------------
Po praktycznej godzinie bólu i udręki Miodowe Serce opadła na poduszki wzdychając. Obok jej brzucha kotłowały się dwa kociaki. Były tak malutkie i bezbronne. Medyczka spojrzała na nie z nieukrywaną czułością. Jej dzieci, kochane pędraki. Opamiętała się jednak w porę, nie może okazać im żadnej miłości. Tunia siedziała tuż przy Miodowym Sercu ledwo trzymając się na łapach. Była przerażona, nigdy nie miała do czynienia z porodem.- Tuniu- zaczęła niepewnie medyczka spoglądając na towarzyszkę- mam do ciebie prośbę...
- Tak? Chcesz coś jeść czy mam ci przynieść wody...
- Nie, to znacznie coś większego.
Szylkretowa pieszczoszka owinęła ogonek wokół łap nastawiając uszu. Gdy Miodek zebrała wszelkie myśli zaczęła mówić:
- Chciałabym abyś zaopiekowała się moimi dziećmi. Ja...nie mogę tutaj zostać. Jestem medyczką, nie powinnam mieć w ogóle dzieci. Zdradziłam klan, złamałam kodeks...ale nie mogę opuścić mojego klanu. Moje dzieci chcę zostawić tobie Tuniu. Nigdy nie mów im kto jest ich prawdziwą matką, ojca także nie zdradzaj. Wyruszam za dwa dni. Wierzę, że będziesz dla nich idealną matką. Lepszą niż ja kiedykolwiek bym była...- tutaj kotka zrobiła dość dużą przerwę podczas której przeniosła wzrok najpierw na swoje dzieci, później na gospodynię- czy możesz to dla mnie uczynić?
<<Tunia? Gniot mega przepraszam>>
Ty tu o gniotach,a ja prawie rykłam przy rozpaczy Miodka.
OdpowiedzUsuń