— Są piękne, Wróbelku. — zamruczał gardłowo, rozprostowując łapy i dotykając swoim puszystym ogonem barku kocicy. — To przyszłość Klanu Wilka, wiesz?
Królowa westchnęła cichutko i odwróciła pyszczek w kierunku potężnego wojownika. Ich spojrzenia złączyły się, natomiast w jej pięknych, pomarańczowych ślepiach dostrzegł błysk strachu. Niepewnie spuściła wzrok.
— Boję się, że nie dam rady. — zaczęła drżącym głosikiem, zwiesiła niewielki łebek, po czym liznęła w główkę Świerka, który poruszył się niespokojnie. — Życie wojownika jest cudowne, ale ja jestem tylko miękką samotniczką. Bardziej pasowałabym do jakiegoś piecucha, a nie dzikiego kota.
Wojownikowi zdawało się, że zauważył łzy, które błyszczą w kącikach jej oczu. Potrząsnął masywnym łbem, po czym łapą uniósł jej podbródek. Uśmiechnął się szeroko, a Wróbelek smutno odwzajemniła jego uśmiech.
— Jesteś świeżą krwią. Klan Wilka jest dumny, że może cię gościć. — oznajmił gorliwie, nadal trzymając podbródek kotki. Nagle w jego zielonych oczach błysnęła radosna iskra. — A może mógłbym być twoim mentorem? Jeśli, oczywiście, nikt nie będzie miał nic przeciwko...
Wtedy stało się coś, czego Motyle Skrzydło się nie spodziewał. Wróbelek po prostu wstała, wyszarpnęła bródkę z jego łapy i liznęła go szybko w nos, po czym ponownie zwinęła się w kłębuszek i figlarnie zerknęła na niego spod zmrużonych powiek. Kocur aż usiadł ze zdziwienia.
— To byłoby cudowne! — zapewniła radośnie, liżąc szybko piszczącą koteczkę, która miotała się w jej łapach. — Podobno jesteś jednym z lepszych mentorów, więc na pewno z tobą nauczyłabym się wszystkiego dwa razy szybciej.
Kocura mile połechtały słowa byłej samotniczki, chociaż jednocześnie rozczulała go jej naiwność. Tak szczerze wierzyła, że z nim wszystko łatwo sobie przyswoi. Zamruczał, kiedy cynamonowy kociak spróbował wdrapać się na jego potężne łapy. Podniosła niewielką główkę, a jej pomarańczowe oczka zaiskrzyły się. Pisnęła z radością, kiedy kocur wziął ją w pysk i położył sobie na grzbiecie. Wróbelek zachichotała, widząc, jak jej córeczka wspina się po czarnobiałym i próbuje wejść na jego łeb. Świerk wpatrywał się w nich, aczkolwiek wolał zostać przy mamie.
— Właśnie, jak ich nazwałaś? — spytał nagle, widząc, że pręgowany kocurek rzucił się na jego puszysty ogon.
Królowa, uwolniona od kociaków, przewróciła się na bok i ziewnęła rozdzierająco. Poruszyła wąsami, słysząc pytanie wojownika i spojrzała czule na kocięta:
— To jest Świerk. — zerknęła na kocurka, który walczył z gęstym ogonem wojownika. — Natomiast to jest Miodek, moja córeczka.
Motyle Skrzydło zobaczył, że koteczka sturlała się z jego grzbietu i kichnęła. Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Były na prawdę cudowne i wojownik był pewien, że w przyszłości będą świetnymi terminatorami, a potem wojownikami. Przyszłość Klanu Wilka.
— Miodek. — powtórzył w skupieniu, a malutka koteczka popatrzyła na niego zdziwiona.
<< Miodek? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz