Kocur spojrzał na nią zaskoczony. Nie sądził, że ktoś chciałby aby był sobą. Sam siebie nienawidził i próbował odejść od swoich zachowań, krył swoje słabości. Obrał sobie za ideał ojca aby powoli zmieniać się, stać się jego kopią, bo uważał go za przykład dla każdego kota. Czarna Łapa wstał otrzepując się ze śniegu. Zaśmiał się krótko spoglądając na swoje łapy. Kotka usiadła obok niego wpatrując się z troską na jego pysk.
- Po co mam być sobą, skoro jestem beznadziejny. Wolę upodabniać się do Spadającego Liścia, on jest idealny. A ja? Strachliwy, wrażliwy kociak który nie umie nic zrobić porządnie. Nie nadaję się do bycia sobą- westchnął i nie patrząc na kotkę rzucił- muszę już iść. Miałam wybrać się na trening ze Słonecznym Blaskiem. Wybacz.
Odskoczył od niej przedzierając się zgrabnie przez grube warstwy śniegu. W połowie drogi dotarło do niego jak szorstko ją potraktował. Wschodząca Łapa była przemiła, jako jedyna otworzyła go i skusiła do zabawy. Przy niej czuł się bezpiecznie, mógł być...no właśnie, sobą. Odtrącił te myśli, nie może dopuścić aby jego prawdziwa natura wychodziła na wierzch. W środku jest słabym i wrażliwym kotem, musi zakryć się sztucznym chamstwem i wyniosłością inaczej zostałby pożarty przez członków klanu, na przykład Pyłka czy Muchomora. Czarna Łapa stanął przy wejściu do obozu czekając na swojego mentora. Biały kocur pojawił się przy wyjściu z legowiska. Przeciągnął się po czym podszedł w kierunku młodszego kocura. Trącił go nosem w ucho i nakazał wyjście.
Tym razem wybrali obrzeża Słonecznej Polany. Słoneczny Blask chciał poćwiczyć tam techniki walki. Czarna Łapa przystał na ten pomysł. Las o tej porze roku był doprawdy piękny. Nagie gałęzie uginały się od śniegu, wiatr hulał pośród konarów niezatrzymywany przez żadne liście. Delikatne promienie słońca spadały na ziemię przyjemnie ogrzewając Czarnuszka. Kocurek rozglądał się po lasku wypatrując jakiś zwierzyn. ,,Wschodzącej Łapie by się spodobało" pomyślał. Dopiero po chwili dotarła do niego myśl, a bardziej jej sens. Czemu przypomniał sobie o kotce? Poczucie winy wróciło do niego sprawiając, że poczuł się cięższy. Musi ją przeprosić. Słoneczny Blask zauważył zmianę na pysku ucznia. Przestał wesoło nucić po czym odwrócił się do Czarnej Łapy.
- Coś nie tak? Wyglądasz jakbyś spał na jeżach- zażartował trącając go łapą. Uczeń westchnął po czym spojrzał na mentora.
- Powiedziałem coś komuś, nie powinienem się tak zachować- zaczął- ta osoba nie zasługiwała na to. Jest...
- Specjalna?- zapytał wojownik unosząc brwi- tego słowa szukałeś?
- Tak, chyba tak. Bardzo ją lubię i nie chcę aby myślała o mnie źle. A moim zachowaniem chyba ją tylko odpycham.
- A jak się zachowujesz?
Obaj usiedli pod jednym z drzew. Trening może poczekać, teraz Słoneczny Blask miał ważniejsze zadanie. W końcu, czarno biały kocur poczuł, że jest ważny, że może zmienić sposób myślenia swojego ucznia. Od dawna chciał w nim zaszczepić chodź część swojego optymizmu. Na próżno. Zauważył, że póki młody ma za swój ideał ojca, nie da się go zmienić. Usilnie próbował wybić mu Spadającego Liścia z głowy, jednak była to syzyfowa praca. Często rozmawiał o tym z Wierzbowym Sercem czy Ostrym Kłem. ,,Prędzej jeże zaczną latać niż młody zrozumie, że nasz zastępca to słaby wzór, szczególnie dla niego" powtarzał. Co ciekawe, przyjaciele zgadzali się z nim. Jednak Słoneczny Blask zauważył pewną furtkę, drogę wyjścia z obłędu Czarnej Łapy. Była nią Wschodząca Łapa. Kotka bardzo zbliżyła się do kocurka, wojownik widział to. Jak dotąd jego uczeń nie pozwalał rówieśnikom na jedzenie z nim czy nawet rozmowę. Jak już do tego doszło, kończyło się często bójką. Natomiast młoda kotka była inna. Słonecznemu nie uszedł fakt, że to ona ostatnio jadła z jego uczniem, że to z nią jeszcze dziś rano Czarna Łapa obrzucał się śniegiem. Takiej radości na pysku czarnego kota jeszcze nigdy nie widział.
- Jak się zachowuję?- powtórzył uczeń stawiając uszy- normalnie...
- Ekh!- warknął Słoneczny- zła odpowiedź! Zachowujesz się tak jak twój ociec, przynajmniej wydaje ci się, że tak by postąpił. Czarna Łapo, nie rozmawialiśmy już o tym?
- Nie- mruknął kocurek patrząc na swoje łapy- nie mieliśmy okazji.
- Naprawdę?! Na Klan Gwiazd, czemu nic nie mówiłeś!?- Słoneczny Blask nie krył zaskoczenia, sądził, że zamienił chodź jedno zdanie na ten temat z uczniem- w każdym razie...Czarna Łapo, nie możesz się tak forsować. Nie będziesz taki jak Spadający Liść, nie dasz rady...
- Dam radę!- oburzył się uderzając ogonem który ugrzązł w białym puchu- jestem jego synem, każdy wymaga abym był taki jak on!
- Jedyną osobą która wymaga czegoś takiego jesteś ty sam. Czarna Łapo, to nic złego być sobą. Tak naprawdę, to najlepsza rzecz świata! Po za tym...twój ojciec nie jest ideałem.
- Jest- kłócił się dalej uczeń kładąc uszy- jest najlepszy, najsilniejszy i najmądrzejszy!
- Gdyby był taki mądry to by wiedział, że swoje dzieci się chwali a nie cały czas krytykuje- zasyczał Słoneczny Blask- co to za ojciec który bez przerwy wręcz wrzeszczy na swojego syna?! Czarna Łapo, dlaczego dajesz sobą tak pomiatać? On cię niszczy!
- Wcale nie! Jego uwagi są bardzo cenne!
- On cię zatapia, Czarna Łapo! Bez przerwy ,,to źle!" ,,tamto też!".
- Widocznie nic nie umiem zrobić dobrze!- krzyknął kocurek zrywając się na równe nogi- nie potrafię walczyć, nie umiem się bronić, jestem bezsensowną kupą futra której jedynym zadaniem jest uprzykrzanie życia innym. To ja powinienem zginąć, nie Mgiełka! Ona miała potencjał, była miła, kochana i przynosiłaby więcej szczęścia klanu niż ja. Ojciec w końcu byłby dumny ze swojego dziecka! Moja śmierć byłaby błogosławieństwem dla Klanu...
- Zamilcz!- wrzasnął Słoneczny Blask. Czarna Łapa skulił się ze strachu, jeszcze nigdy nie widział tak wściekłego mentora. Jego oczy wręcz płonęły przepełnione złością. Wąsy drżały jak szalone a kły błyszczały w promieniach słońca.
- Czy ty siebie słyszysz?! Czy ty uważasz, że do tego wszystkiego doszedłeś sam?! Nie, to wina Spadającego Liścia i twojej chorej obsesji, jego chorej obsesji! Ile razy powtarzałem ci ,,dobrze Czarna Łapo, świetnie Czarna Łapo!". Czy moje słowa dla ciebie nic nie znaczą?! Nie jesteś jak Spadający Liść, nie będziesz jak Spadający Liść i chwała Klanowi Gwiazd za to! Kolejnego tyrana dla własnych dzieci nie potrzebujemy!- warczał w furii Słoneczny Blask. Zamknął pysk wzdychając głośno. Spuścił łeb do dołu zbierając myśli. Musiał się uspokoić, uczeń po raz pierwszy wyprowadził go z równowagi.
- Przepraszam...
- Czarna Łapo- przerwał mu zdobywając się na blady uśmiech- chcę po prostu abyś był szczęśliwy. Siląc się na zmianę samego siebie nic nie osiągniesz. Powinieneś porozmawiać ze Spadającym Liściem. Ah i przede wszystkim, zacznij słuchać mnie czy twojej najdroższej Wschodzącej Łapy...
- Nie jest najdroższa!- speszył się kocurek ugniatając łapami śnieg- po prostu ją lubię...
- Ha!- zaśmiał się mentor uderzając łapą bark ucznia- wiedziałem! W każdym razie, zapamiętaj to co ci powiedziałem. A teraz wstawaj, mieliśmy iść na trening, czyż nie? Od teraz chcę widzieć Czarną Łapę a nie Spadającą Łapę, zrozumiano?
- Chyba tak...- mruknął kocurek a na jego pysk wszedł blady uśmiech. Był to początek kolejnych zmian. Zmian na lepsze.
Po skończonym treningu Czarna Łapa wszedł do obozu niosąc w pysku małego wróbelka. Po drodze coś udało im się złapać, z czego obaj byli bardzo dumni. Kocurek odłożył zdobycz na jej miejsce po czym zaczął jej się przyglądać przez chwilkę. Nie zauważył nawet kiedy jego ojciec pojawił się obok.
- Jeden wróbel?! Co ty sobie wyobrażasz?!- zasyczał wściekle- jak chcesz wykarmić klan kiedy łapiesz jedną, marną zdobycz! Jesteś aż tak beznadziejny, że nie umiesz złapać nic więcej.
Ciałem Czarnej Łapy poruszył chłodny dreszcz. Znowu ojciec wywierał na nim presję, nie dawało mu to spokoju. Chciał zastosować się do nauk Słonecznego Blasku ale nie potrafił przejść obojętnie obok uwag zastępcy. Postanowił się nie odzywać. Odwrócił się z zamiarem odejścia.
- A ty gdzie? Jeszcze nie skończyłem- warknął Spadający Liść a widząc, że jego ton nie rusza Czarnej Łapy krzyknął- słyszysz mnie czy jesteś głuchy?! Nie skończyłem!
- Ale ja tak- odpowiedział mu w końcu odwracając pysk- ja skończyłem.
Uczeń skoczył w kierunku legowiska uczniów pozostawiając zdezorientowanego zastępce przy stosie ze zwierzyną. Kocurek dostrzegł szylkretową kotkę śpiącą gdzieś w rogu. Podszedł do niej niepewnie i wyciągnął łapkę. Szturchnął ją w bok a słysząc cichy pomruk mówiący: ,,czego chcesz" zaczął:
- Wschodząca Łapo...przepraszam.
- Było mi bardzo przykro, Czarna Łapo- odpowiedziała odwracając się do niego. Usiadła spoglądając wprost w jego ciemne oczy. Kocur poczuł dziwny dreszcz przechodzący po jego grzbiecie. Poczucie winy znowu powróciło, uderzyło go z podwójną siłą niemalże zbijając go z nóg.
- Wiem...nie powinienem się tak zachować. Nie jesteś jakimś tam kotem, jesteś moją...przyjaciółką. Przyjaciół się tak nie traktuje...prawda?
Oczy młodej kotki błysnęły w półmroku. Rozchyliła lekko pyszczek wpatrując się w starszego kocura z zaskoczeniem.
- Jestem twoją przyjaciółką?
- Ocz-czywiście jeśl-li zechesz!- jąkał się Czarna Łapa czując jak cała pewność siebie go opuszcza- jeśli nie to zro-ozumiem i...
- Chcę.
- Naprawdę?- zdziwił się Czarna Łapa przechylając głowę- naprawdę chcesz?
- Jasne!
Czarnuch zamruczał głośno i wyszczerzył kły w uśmiech. Bez ostrzeżenia rzucił się na kotkę z chęcią przytulenia jej. Nieświadomy swojej siły przewrócił ją i razem upadli na posłanie. Kocur zawisł nad młodszą uczennicą. Nie mógł znieść jej wzroku więc odwrócił własny kaszląc cicho.
- Przep-praszam...
Kotka zaśmiała się niespodziewanie przewracając go na plecy. Teraz ona patrzyła na niego z góry. Zetknęła się z nim nosem po czym skoczyła w stronę wyjścia.
- Chodź, mamy jeszcze trochę czasu! Nie skończyliśmy bitwy- zaszczebiotała. Czarna Łapa zaśmiał się i skoczył na równe łapy. Pobiegł za Wschodzącą Łapą i razem wybiegli z obozu. Skierowali się w stronę plaży, mieli jeszcze chwilkę na zabawę zanim zaczną ich szukać. Księżyc wisiał dość nisko nad horyzontem powoli pnąc się do góry. Uczeń gonił swoją przyjaciółkę która biegła na przedzie roześmiana. Udało mu się ją dogonić po czym wrzucił ją w jedną z zasp śnieżnych. Kotka wyskoczyła z niej z piskiem. Czarna Łapa podszedł do niej z troską wypisaną na pysku.
- Coś się stało? Oh nie, coś zrobiłem nie tak?
- Nie, po prostu...- zawahała się Wschodząca Łapa po czym pociągnęła kocura za sobą w stronę zaspy- chodź i przekonaj się jak to przyjemnie wpaść ogonem w śnieg kawalarzu!
Kocur zarył pyskiem w białą zaspę zanosząc się śmiechem. W końcu poczuł się jak on. Nie musiał udawać nikogo, podobało mu się to bardzo. Musiał przyznać, że...był szczęśliwy.
<<Wschodząca Łapo? Troszkę się rozpisałam hoho>>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz