Dni się zlewały w jedną całość. Kocur stracił poczucie czasu, robiąc podstawione mu pod nos zadania, które utrzymywały go w pionie. Kto wie, jak by się to skończyło w innym wypadku? Gdyby nie miał co robić? Czy wtedy zostałby sam na sam ze swoimi męczącymi myślami? Oh, to by było jak wyrok. Jego własna głowa zaczynała go przerażać, jednak nie wiedział czemu. Co noc śniły mu się koszmary, jednak za każdym razem gdy otwierał oczy, te znikały z jego głowy, nie pozostawiając po sobie nic innego prócz poczucia, że coś jest nie tak. Wiedział, że jest nie tak. Wiedział, że coś się z nim działo, jakby oblepiło go coś lepkiego, z czego nie mógł się uwolnić. Uporczywa pajęczyna. I pomimo irytującego, gryzącego zmęczenia i prześwitów świadomości które dopadały go raz za razem, skutecznie te uczucia ignorował. W końcu jeśli zignorujemy problem, to rozwiąże się sam, prawda? HAH. Naprawdę powinien iść do psychologa. Niestety nie było takowego w obozie, a kocurowi pozostawało być zdanym na łaskę klanowiczów.
- O nie, przepraszam, nie chciałam. Czy... czy wszystko w porządku? - Kocur spojrzał raz na nią, raz na swoje łapy, powoli się uspakajając. Raz, dwa, głęboki oddech... przyłożył sobie łapę do piersi, próbując znów włączyć zdrowe myślenie.
- Nie, nie, wszystko dobrze - odpowiedział zaraz szybko, chociaż czy było rzeczywiście dobrze, każdy mógł zobaczyć sam - Jeju, przestraszyłem cię? Nie chciałem, ja, ja ten. - zamilkł, czując jak przebodźcowanie tego dnia sięgało granicy. Chciało mu się płakać przez własną niemoc. I to już drugi raz. - Czy możemy już wrócić...? - spytał w końcu błagalnie, z oczami ułożonymi na swoich łapach. To było o wiele za dużo. Nenufara na szczęście nie myślała zbyt długo, pozwalając by kocur wrócił do swojej bezpiecznej, ciasnej nory.
- O nie, przepraszam, nie chciałam. Czy... czy wszystko w porządku? - Kocur spojrzał raz na nią, raz na swoje łapy, powoli się uspakajając. Raz, dwa, głęboki oddech... przyłożył sobie łapę do piersi, próbując znów włączyć zdrowe myślenie.
- Nie, nie, wszystko dobrze - odpowiedział zaraz szybko, chociaż czy było rzeczywiście dobrze, każdy mógł zobaczyć sam - Jeju, przestraszyłem cię? Nie chciałem, ja, ja ten. - zamilkł, czując jak przebodźcowanie tego dnia sięgało granicy. Chciało mu się płakać przez własną niemoc. I to już drugi raz. - Czy możemy już wrócić...? - spytał w końcu błagalnie, z oczami ułożonymi na swoich łapach. To było o wiele za dużo. Nenufara na szczęście nie myślała zbyt długo, pozwalając by kocur wrócił do swojej bezpiecznej, ciasnej nory.
- Dobrze, a teraz druga - Cierpliwy głos dotarł do jego uszu, jakoś przedzierając się przez głośny szum w głowie i wybudzając z chwilowego transu. Nenufara próbowała zmierzyć się z lękiem Lotka, co jakiś czas dając sobie za wyzwanie wyciągnięcie go poza bezpieczne ściany obozu, krok po kroku. Nie rozumiał jednak, czemu? Czemu próbowała go stąd wydobyć? Czemu chciała tam iść? Tam, gdzie coś tak bardzo ich nie chciało? To po pierwsze, a drugie... Czemu się tak koszmarnie bał tego, co zobaczy, gdy postawi łapy poza wyjściem z obozu? Na moment coś mignęło mu przed oczami, pozostawiając za sobą jedynie nieprzyjemny posmak na języku. Jak podczas prób przypomnienia sobie snu, coś surowego, jak łapanie uczucia, jakiegoś sygnału nerwowego, który do niczego końcowo nie prowadzi, znikając zanim umysł zrozumie, co owy sygnał znaczył. Zatrzymał się gwałtownie przy końcu szuwarów, niezdolny do dalszego ruchu. Łapy wrosły mu w ziemię, na plecach poczuł lepki oddech, który był niczym sygnał podnoszący puchatą sierść w górę. Rozejrzał się w panice dookoła. Nagle przyjazne liście stały się najgorszym wrogiem, który miał za zadanie skryć gorsze zło. Czaiło się w nich, gotowe by zaatakować, wbić swoje rude kły w koci kark. Wzrok pointa wylądował na podłożu, pysk chwycił gwałtownie powietrze, które jak się okazało, przez chwilę nie docierało do jego płuc. Z jakimś opóźnieniem umysł przypomniał sobie, jak się oddycha. Otoczenie nie miało teraz żadnego znaczenia, potrzebował znaleźć jakiś punkt który pomoże mu się skoncentrować i przestać walczyć z własnym ciałem. Tylko gdzie był? Nagle poczuł czyjś dotyk w bark, który brutalnie przywołał go na ziemię, powodując gwałtowne, bolące zabicie serca. Kocur odskoczył w tył nastroszony, z pazurami gotowymi do samoobrony, szerokimi spodkami w oczach patrząc na "niebezpieczeństwo", którym była nie kto inny jak Nenufara, zdająca się być równie zaskoczona, co on sam.
··▪⟣▫ᔓ·⭑⚜⭑·ᔕ▫⟢▪··
- Piórolotku! - znajomy głos obił się o jego uszy, a sam kocur uniósł zaspane ślepia. Przed nim stała Cyranka, jednak nie była ona do końca tą samą Cyranką, którą zapamiętał w ostatnie dni przed katastrofą. Jej młodsza, zdrowa wersja ze wszystkimi łapami zdawała się wręcz promienieć. Oj Kawko, byłabyś taka dumna ze swoich dzieci.
- Hm? - przymknął nieco zaspane ślepia - Co tam?
- Patrz, patrz! Mam nowe piórka, widzisz? - Kotka obróciła się dwa razy dookoła własnej osi, pokazując swoje nowe nabytki z dumą i ekscytacją malującymi się na pysku.
- Mmm, rzeczywiście ślicznie - odpowiedział w półśnie z uśmiechem na pysku - Mi też kiedyś jakieś przynieś, dobrze? Udaje ci się znajdować naprawdę ładne - Wymamrotał.
- Ph, może przyniosę, skoro bardzo chcesz... ale najpierw, patrol. Wiesz, że jesteś spóźniony? - Spojrzała na niego z góry, już doroślejsza jej wersja. Łapa zniknęła, pozostawiając za sobą znajomy kikut.
- Aaaa naprawdę?! - nagle zerwał się jak oparzony, oglądając swoje futro, legowisko dookoła po czym wyskoczył na zewnątrz z bijącym sercem, pozostawiając za sobą dwójkę wojowników, którzy popatrzyli na siebie zmieszani, może zlęknięci. Gdy jednak znalazł się na zewnątrz nie było ani Cyranki, ani patrolu. Rozejrzał się jeszcze zmieszany po otoczeniu, w końcu podchodząc do Sumowej Płetwy.
- Hej, hej, przepraszam, nie widziałeś może Cyranki? Mieliśmy iść dzisiaj łowić ryby, jednak gdzieś mi uciekła. Albo patrol już może wyszedł? Widziałeś? - Wojownik patrzył na Lotka przez moment nie wiedząc do końca co powiedzieć, jednak nie wyglądał na zaskoczonego. Czyżby to nie był pierwszy raz, kiedy point o to pytał?
- Tak, już wyszli. W ramach zadośćuczynienia miałeś zająć się sprzątaniem żłobka.
- ... Rozumiem - Piórolotek, zawstydzony sobą i swoją niesubordynacją, podreptał w stronę kociarni. To nie był chyba pierwszy raz, prawda? Jakimś cudem zawsze zasypiał na patrole, a te wychodziły bez niego, pewnie czekając wcześniej jakiś czas. Zmarkotniały dopadł do kory i pewnie siedziałby tak przez dłuższą chwilę, gdyby nie Nimfa, która zmaterializowała się obok niego, prosząc o coś, coś z jakimś zielnikiem, czy czymś. Ah tak, było mówione, jednak niezbyt ta wiadomość do Lotka dotarła ani niezbyt go interesowała. Nie miał ochoty nigdzie wychodzić, jednak musiał też coś robić, prawda? Cokolwiek, byle zająć swoją głowę, która gdy tylko weszła na jedną z wysp, stała się pusta. Rozejrzał się nerwowo po otoczeniu, na teren za wodą.
- Piórolotkowy Trzepocie, mógłbyś mi z tym pomóc? - Powędrował oczami za łapą, która wskazywała na konar, jednocześnie wybudzając się na moment.
- Um, tak, jasne. - przydreptał w stronę przeszkody - A... co dokładnie mam z tym... zrobić? - spytał niepewnie.
- Trzeba to przepchać, o tam - Kocur kiwnął głową, biorąc się do pracy. Niestety jego masa była stworzona jedynie z futra, nie z mięśni, więc musiał się chwilę narobić. Nie był to jednak koniec, a kocurowi było wszystko jedno. Nimfa wydawała czasem polecenia, a on z ciszą w głowie je wykonywał, próbując czasem jeszcze pomóc innemu kotu. Jakoś nie czuł energii kotki, więc jego umysł zwyczajnie się zamknął, skupiając jedynie na pracy. Całkiem wygodnie, całkiem kojąco.
- Hm? - przymknął nieco zaspane ślepia - Co tam?
- Patrz, patrz! Mam nowe piórka, widzisz? - Kotka obróciła się dwa razy dookoła własnej osi, pokazując swoje nowe nabytki z dumą i ekscytacją malującymi się na pysku.
- Mmm, rzeczywiście ślicznie - odpowiedział w półśnie z uśmiechem na pysku - Mi też kiedyś jakieś przynieś, dobrze? Udaje ci się znajdować naprawdę ładne - Wymamrotał.
- Ph, może przyniosę, skoro bardzo chcesz... ale najpierw, patrol. Wiesz, że jesteś spóźniony? - Spojrzała na niego z góry, już doroślejsza jej wersja. Łapa zniknęła, pozostawiając za sobą znajomy kikut.
- Aaaa naprawdę?! - nagle zerwał się jak oparzony, oglądając swoje futro, legowisko dookoła po czym wyskoczył na zewnątrz z bijącym sercem, pozostawiając za sobą dwójkę wojowników, którzy popatrzyli na siebie zmieszani, może zlęknięci. Gdy jednak znalazł się na zewnątrz nie było ani Cyranki, ani patrolu. Rozejrzał się jeszcze zmieszany po otoczeniu, w końcu podchodząc do Sumowej Płetwy.
- Hej, hej, przepraszam, nie widziałeś może Cyranki? Mieliśmy iść dzisiaj łowić ryby, jednak gdzieś mi uciekła. Albo patrol już może wyszedł? Widziałeś? - Wojownik patrzył na Lotka przez moment nie wiedząc do końca co powiedzieć, jednak nie wyglądał na zaskoczonego. Czyżby to nie był pierwszy raz, kiedy point o to pytał?
- Tak, już wyszli. W ramach zadośćuczynienia miałeś zająć się sprzątaniem żłobka.
- ... Rozumiem - Piórolotek, zawstydzony sobą i swoją niesubordynacją, podreptał w stronę kociarni. To nie był chyba pierwszy raz, prawda? Jakimś cudem zawsze zasypiał na patrole, a te wychodziły bez niego, pewnie czekając wcześniej jakiś czas. Zmarkotniały dopadł do kory i pewnie siedziałby tak przez dłuższą chwilę, gdyby nie Nimfa, która zmaterializowała się obok niego, prosząc o coś, coś z jakimś zielnikiem, czy czymś. Ah tak, było mówione, jednak niezbyt ta wiadomość do Lotka dotarła ani niezbyt go interesowała. Nie miał ochoty nigdzie wychodzić, jednak musiał też coś robić, prawda? Cokolwiek, byle zająć swoją głowę, która gdy tylko weszła na jedną z wysp, stała się pusta. Rozejrzał się nerwowo po otoczeniu, na teren za wodą.
- Piórolotkowy Trzepocie, mógłbyś mi z tym pomóc? - Powędrował oczami za łapą, która wskazywała na konar, jednocześnie wybudzając się na moment.
- Um, tak, jasne. - przydreptał w stronę przeszkody - A... co dokładnie mam z tym... zrobić? - spytał niepewnie.
- Trzeba to przepchać, o tam - Kocur kiwnął głową, biorąc się do pracy. Niestety jego masa była stworzona jedynie z futra, nie z mięśni, więc musiał się chwilę narobić. Nie był to jednak koniec, a kocurowi było wszystko jedno. Nimfa wydawała czasem polecenia, a on z ciszą w głowie je wykonywał, próbując czasem jeszcze pomóc innemu kotu. Jakoś nie czuł energii kotki, więc jego umysł zwyczajnie się zamknął, skupiając jedynie na pracy. Całkiem wygodnie, całkiem kojąco.
<Nimfa? Milczenie moment>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz