Pomimo wody wpadającej do nosa młodej kotki, od razu wyczuła znajomą woń nadchodzącej wojowniczki. Odwróciła głowę w jej stronę i wstała na cztery łapy. Czuła stres podobny do tego, którego doświadczała przy pierwszym treningu z Melodyjnym Trelem.
— Witaj, Pietruszkowa Łapo — przywitała się starsza kotka. — Co robiłaś? — zapytała, unosząc brew.
Czekoladowa uczennica dostrzegła na twarzy mentorki oznaki zmęczenia. Wiedziała, że niedawno zmarła córka Miedzianego Kła. Pręgowana kotka uśmiechała się z wysiłkiem, czując, jak kąciki jej pyska niechętnie opadają. Pietruszkowa Łapa najchętniej pocieszyłaby nową mentorkę, ale nie była pewna, czy byłoby to na miejscu.
Miedziany Kieł była smukłą kotką o przeciętnej budowie, przez co miały z Pietruszkową Łapą ten sam wzrost. Jej futro było cynamonowe z rudymi plamkami, poprzecinane ciemniejszymi pręgami. Najbardziej wyróżniały ją długie futro na łapach, które zawsze ciągnęło się po ziemi, a mimo to pozostawało czyste!
— Witaj, Miedziany Kle! — przywitała się z entuzjazmem młodsza kotka. — Siedziałam przy wodospadzie. Bardzo lubię, gdy woda delikatnie spływa po moim futerku — wyjaśniła, zerkając na szumiącą wodę za swoimi plecami.
— A, rozumiem. Dobrze, nie marnujmy czasu — odparła starsza kotka, po czym machnęła ogonem i ruszyła przed siebie. Pietruszkowa Łapa od razu podskoczyła, tupiąc wesoło obok.
Niezręczna cisza była czymś, czego czekoladowa kotka nie lubiła. Przyzwyczaiła się do ciągłych rozmów z Melodyjnym Trelem, nawet o dziwnych tematach, jak to, czy myszy i inne ofiary kotów mają swoje klany oraz czy traktują koty tak, jak koty traktują lisy i borsuki. Tymczasem jedyne, co teraz słyszała, to chrupiący pod łapami śnieg.
— Melodyjny Trel mówiła, że masz opanowane wszystko, dlatego dzisiaj sprawdzę, jak polujesz, wspinasz się i nawigujesz w tunelach — wyjaśniła szczegółowo szylkretowa kotka, opisując plan treningu. — Jest Pora Nagich Drzew, więc krabów nigdzie nie znajdziemy. To nie jest ostateczny test, ale mogę poprawić twoje błędy.
Pietruszkowa Łapa ucieszyła się na myśl o polowaniu i wspinaczce, ale wizja wchodzenia do tuneli wywołała grymas na jej pysku. Starsza kotka zerknęła na nią z rozbawieniem.
— Co, nie podoba ci się plan na trening? — zapytała z lekkim śmiechem. Jej głos brzmiał teraz luźniej, jakby rozluźniła się nieco w obecności uczennicy.
Może Pietruszkowa Łapa i Miedziany Kieł zdołają nawiązać relację podobną do tej, jaką młoda kotka miała z Melodyjnym Trelem? Czekoladowa kotka z pewnością nie miałaby nic przeciwko!
— Nie jest dobrze, po prostu nie przepadam za tunelami — przyznała lekko zawstydzona Pietruszkowa Łapa. Idąc obok cynamonowej szylkretki, dokładnie przyglądała się jej ruchom. Obserwowała, jak stawiała kroki, jak oddychała, a nawet, co ile wciągała powietrze. Dla innych kotów mogłoby się to wydawać dziwne, a może nawet nieco niepokojące, ale dla Pietruszkowej Łapy zwracanie uwagi na takie szczegóły było czymś zupełnie naturalnym.
— Rozumiem. Dobrze, że się nie boisz, bo to byłby problem — odpowiedziała Miedziany Kieł, lekko szturchając uczennicę w bok. Pietruszkowa Łapa zauważyła, że mentorka starała się nawiązać z nią bardziej swobodną relację, co wcale jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, czekoladowa kotka była tym zachwycona.
Obie szły dalej, obok siebie, w milczeniu. Śnieg chrzęścił pod ich łapami, a zimowe powietrze zdawało się otulać las. Mimo trudnych warunków pogodowych poruszały się dość szybko, aż dotarły do lasu liściastego. Tam cynamonowa kotka nagle zatrzymała się i spojrzała na jedno z drzew. Było potężne, bez liści, a jego gałęzie pokrywał biały puch.
— Dobrze, wejdź na to drzewo, potem przeskocz na sąsiednie i na kolejne. Jak wysoko chcesz, tylko nie zrób sobie krzywdy — poleciła Miedziany Kieł, spoglądając na uczennicę. W jej głosie słychać było nutę wyzwania. Pietruszkowa Łapa zrozumiała, że mentorka chce, aby wspięła się szybko i wysoko, na granicy swoich możliwości.
Oczy czekoladowej kotki rozszerzyły się z ekscytacji na myśl o wykonaniu czegoś, co uwielbiała. Bez słowa skinęła głową, podeszła do drzewa i uniosła ogon w geście gotowości. Przyczepiła się do pnia, wykorzystując tylne łapy do wybijania się, a przednie do chwytania kory. Wspięła się na najniższą gałąź, a następnie na kolejną, zatrzymując się na chwilę, by rozejrzeć się w górze. Nagle cynamonowe futro przemknęło przed jej oczami.
Miedziany Kieł przeskoczyła nad nią, zgrabnie lądując na jednej z wyższych gałęzi.
— Musisz nauczyć się szybciej wspinać! Nie zastanawiaj się, działaj instynktownie. Nauczę cię skakać po gałęziach. To wcale nie jest trudne — powiedziała z uśmiechem, rzucając Pietruszkowej Łapie wyzwanie. — Rób to, co ja.
Szylkretowa kotka obróciła się i pewnie wyskoczyła z gałęzi. Przeleciała nad lasem, chwytając się gałęzi innego drzewa. Spojrzała na młodszą kotkę, wyraźnie czekając, aż ta spróbuje powtórzyć jej wyczyn. Pietruszkowa Łapa uśmiechnęła się szeroko, gotowa na wyzwanie. Wspięła się wyżej, starannie manewrując ogonem, by utrzymać równowagę. Kiedy stanęła na grubej gałęzi, podeszła na jej skraj, po czym pewnym ruchem wybiła się do przodu.
Lot był krótki, lecz pełen adrenaliny. Gdyby spadła, mogłaby złamać kark. Na szczęście jej łapy pewnie złapały gałąź, a kotka szybko się na niej ustawiła. Serce biło jej mocno, ale na pysku pojawił się triumfalny uśmiech.
— Dobrze! Lecimy dalej — oznajmiła Miedziany Kieł i ruszyła przed siebie przez las. Obie kotki poruszały się skokami po drzewach niczym wiewiórki. Pietruszkowej Łapie szło nieco gorzej — czasami zatrzymywała się na dłużej, a innym razem chwiała się niebezpiecznie na cienkich gałęziach. Raz niemal spadła, ale radosny wyraz pyska Miedzianego Kła dodawał jej otuchy. Mimo trudności obie dobrze się bawiły, podróżując w ten nietypowy sposób.
W końcu mentorka zatrzymała się w środku lasu i zwinnie zeskoczyła na ziemię. Pietruszkowa Łapa chwilę później podążyła za nią. Kiedy wylądowała na miękkim śniegu, nie zauważyła cynamonowej kotki w pobliżu. Nie zdążyła nawet rozejrzeć się za jej śladami, gdy usłyszała szelest w pobliskich krzakach. Znajomy zapach zdradził jej, że to Miedziany Kieł. Wszystko wydarzyło się w ciągu paru sekund. Pietruszkowa Łapa wyskoczyła wysoko w górę, unikając niespodziewanego ataku szylkretowej. Nie czekając ani chwili, przygniotła mentorkę do śniegu. Po kilku chwilach jednak odsunęła się, pozwalając jej wstać.
— Nie zaskoczysz mnie! — oznajmiła dumnie, wypinając pierś do przodu.
— Widzę. Powinnaś już dawno zostać wojowniczką. Czy tego chcesz, czy nie, za księżyc przejdziesz ostateczny test i ceremonię — odpowiedziała Miedziany Kieł, otrzepując futro ze śniegu.
Pietruszkowa Łapa spojrzała na swoje łapy. Wiedziała, że mentorka miała rację. Od jakiegoś czasu czuła, że jest gotowa.
— Wiem. Czuję, że za długo zwlekałam. Jestem gotowa — powiedziała, spoglądając na mentorkę z pewnością w oczach.
— To dobrze. Teraz znajdź mi tunel i doprowadź mnie do Kaczego Bajora — poleciła szylkretowa, wydając kolejne zadanie.
Pietruszkowa Łapa nastroszyła ogon, rozejrzała się i szybko ustaliła kierunek. Doskonale wiedziała, gdzie była i gdzie znajdował się najbliższy tunel. Bez wahania ruszyła w stronę obozu, a Miedziany Kieł podążyła za nią. Po kilku minutach dotarły do skraju lasu i klifu. Pietruszkowa Łapa bez trudu odnalazła wejście do tunelu. Ostrożnie powąchała jego wnętrze. Pomimo zimy i śniegu tunel wydawał się suchy. Wślizgnęła się do środka, upewniając się, że mentorka mogła ją śledzić.
Wewnątrz tunele okazały się skomplikowane, wymagały częstych skrętów i zmian kierunku. Pietruszkowa Łapa wyostrzyła zmysły, prowadząc mentorkę z pewnością i wprawą. Po jakimś czasie dotarły do wyjścia przy Kaczym Bajorze. Uczennica jako pierwsza wyłoniła się z tunelu, otrzepując futro z ziemi i kurzu.
— No i jesteśmy — miauknęła dumnie. Jej nos od razu wychwycił zapach ptaków, a uszy nastawiły się na delikatne dźwięki trzepotu skrzydeł. Ostrożnie machnęła ogonem, dając mentorce znać, aby zachowała ciszę. Skradała się do małej sikorki, która szukała jedzenia w śniegu. Jej czekoladowe futro mocno odznaczało się na tle bieli, ale póki ptak jej nie zauważył ani nie wyczuł, wszystko było w porządku. W idealnym momencie Pietruszkowa Łapa wyskoczyła i jednym ruchem zabiła sikorkę.
— Hm... — mruknęła z uznaniem Miedziany Kieł, podchodząc do uczennicy. — Chyba nie mam cię już czego nauczyć. Doskonale nawigujesz w tunelach, polujesz i walczysz — powiedziała, a w jej głosie słychać było szczery podziw.
Pietruszkowa Łapa rozpromieniła się. Słowa mentorki sprawiły, że poruszyła wąsami zadowolona.
— Możemy wracać — oznajmiła nagle Miedziany Kieł. Pietruszkowa Łapa przechyliła głowę, wyraźnie zaskoczona.
— Już? — zapytała, trzymając sikorkę w pysku, przez co jej słowa zabrzmiały niewyraźnie. Młoda kotka nie chciała jeszcze wracać. Uwielbiała spędzać czas poza obozem — skakanie po śniegu, polowanie i bieganie! Może jednak będzie jeszcze okazja na więcej takich chwil?
— Spokojnie, to nie będzie zwykły powrót! Kto pierwszy przy jaskini, ten dzisiaj już nie wychodzi z obozu! — miauknęła nagle szylkretowa i błyskawicznie ruszyła przed siebie.
Pietruszkowa Łapa chwilę stała oszołomiona z ptakiem w pysku, po czym otrzepała się i pobiegła za mentorką. Miedziany Kieł była szybka, ale młoda uczennica miała przewagę. Pędziła zygzakiem, odbijając się od śniegu i lądując lekko na jego powierzchni. W końcu udało jej się wyprzedzić mentorkę. Przemykała obok niej z determinacją w oczach, a na pyszczku malowała się radość. Za Pietruszkową Łapą ciągnęły się głębokie ślady w śniegu. Parę razy się przewróciła, ale za każdym razem szybko się podnosiła i kontynuowała bieg.
Dotarła pod jaskinię jako pierwsza. Zatrzymała się, dysząc ciężko i odłożyła sikorkę na ziemię. Otrzepała się ze śniegu, po czym spojrzała na Miedziany Kieł, która dotarła tuż za nią.
— Hah, nie wiedziałam, że jesteś taka szybka! — wydyszała szylkretowa. Przez chwilę zastanawiała się nad porównaniem, aż w końcu wyprostowała się i oznajmiła: — Szybka, szybka jak błyskawica!
— Może masz rację — zaśmiała się Pietruszkowa Łapa, podnosząc sikorkę z ziemi. Następnie ruszyła w stronę obozu. Patrząc na stos świeżo upolowanych zdobyczy, poczuła lekkie ukłucie niezadowolenia — mogła złapać coś więcej! Nie odłożyła jednak ptaka na stos.
— Nie odkładasz jej? — zapytała zdziwiona Miedziany Kieł, siadając obok stosu. Wpatrywała się w niego przez chwilę z lekkim zdumieniem.
— Zabiorę ją do Melodyjnego Trelu — wyjaśniła Pietruszkowa Łapa. — Dziękuję za wspólny trening, Miedziany Kle. Mam nadzieję, że przed moją ceremonią jeszcze razem zapolujemy i poskaczemy po drzewach — dodała z wdzięcznością. Po tych słowach podniosła sikorkę i ruszyła w stronę żłobka.
Cynamonowa kotka skinęła jej lekko głową na pożegnanie, a potem opuściła jaskinię, ruszając na kolejne zadanie.
Pietruszkowa Łapa dotarła do żłobka i z miłością spojrzała na Melodyjny Trel, swoją byłą mentorkę. Usiadła obok niej, odkładając sikorkę na ziemię. Obie kotki zaczęły rozmawiać. Pietruszkowa Łapa opowiadała o swoim pierwszym treningu z Miedzianym Kłem, a Melodyjny Trel narzekała, że życie w żłobku jest nudne.
Spędziły razem miły czas, wymieniając się opowieściami i wspomnieniami.
[1709 słów do treningu wojownika]
[przyznano 34%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz