Bez celu parła przed siebie. Słońce na moment wyjrzało zza chmur, rzucając ciepłe promienie na szary, zmarznięty kark kotki. Uczennica lustrowała okolicę wzrokiem, sama nie wiedząc, czego szukając. Może jakiejś zwierzyny? Dogodnego miejsca na samodzielny trening? Chyba sama Mroczna Puszcza nie była tego do końca pewna. Zresztą, jakie to miało znaczenie? Żadne.
Niebieskooka zatrzymała się, gdy w nos połaskotał ją obcy, dziwny zapach. Rozejrzała się i dopiero po chwili dotarło do niej, iż w tym zamyśleniu dotarła aż do granicy z Klanem Klifu. Poruszyła uszami, z zamiarem powrotu, gdy w oddali dostrzegła czyjąś sylwetkę. Jasne futro mignęło jej przed oczami i ujrzała jedno, żółte ślepie, przyglądające się jej uważnie.
— Cześć?... — zaczęła zmieszana i przestąpiła z nogi na nogę.
— Dzień dobry — przywitał się po chwili milczenia kocur, podchodząc odrobinę bliżej granicy.
Lamentująca Łapa zmierzyła go wzrokiem, nieznacznie unosząc brew.
— Co tu robisz?
— Oddycham, żyję i chodzę. Super, prawda? — odrzekł nieznajomy.
Kąciki ust uczennicy mimowolnie powędrowały ku górze, jednak wyraz pyska pozostał ten sam, niewzruszony.
— Zależy dla kogo — odparła zagadkowo. — Nazywam się Lamentująca Łapa, a ty?
Kremowy poprawił się w miejscu, przejeżdżając językiem po swojej klatce piersiowej.
— Czy ja cię przypadkiem kiedyś już nie spotkałem? — zapytał, marszcząc delikatnie nos.
Źrenice kotki momentalnie się zwęziły. Przypomniała sobie poprzednie zgromadzenie. To on wyzywał Ryś. Uczennica poruszyła niespokojnie łapami.
— Właściwie to tak... Przypomniałeś mi.
— Więc w jakich okolicznościach to było?
— Na zgromadzeniu. Z tego, co pamiętam, wyzywałeś wtedy moją siostrę — odparła kotka, tym razem o wiele chłodniej.
— Ah, chodzi ci o tę uczennicę, która na mnie wpadła? Szczerze, zachowaliście się niesprawiedliwie. Broniliście jej, jakbym ją dotkliwie pobił — mruknął srebrny, machając ogonem.
Westchnęła. Rzeczywiście, możliwe, że zadziałała wtedy zbyt impulsywnie. Nawet nie znała całej sytuacji…
— Może… Może i masz rację — zgodziła się niechętnie.
Jej duma cierpiała, przyznając słuszność jakiemuś obcemu, głupiemu kotu.
— Nie wiem, jak tam jest w tym waszym klanie, ale istnieje takie pewne słowo. Brzmi ono "przepraszam" — burknął w odpowiedzi.
Tego było za wiele. Nie miała zamiaru pozwalać temu mysiemu móżdżkowi tak się panoszyć. Miała go przeprosić? Jeszcze czego. Zmierzyła kocura pogardliwym wzrokiem i wyprostowała się dumnie.
— Kim ty jesteś, aby mówić mi, co mam robić? Przyznałam ci rację, powinieneś się tym zadowolić. W moich żyłach płynie wilczacka krew, nie mam zamiaru przepraszać jakiegoś kota z Klanu Klifu.
— Wy tam w waszym klanie naprawdę nie umiecie przyznać się do błędu? Zapamiętam sobie, że jesteście niczym malutkie kocięta — prychnął nieznajomy.
— Zapamiętaj sobie co chcesz — odparowała. — Jedyną rzeczą, którą musisz koniecznie zanotować sobie w tym pustym łbie jest to, aby się tak nie panoszyć.
— Brzmisz jak uczeń, który myśli, że jest fajny, jeśli próbuje brzmieć groźnie — rzucił klifiak bez większych emocji.
— A ty brzmisz jak przemądrzały pasożyt — odgryzła się Lamentująca Łapa.
Coraz bardziej traciła zainteresowanie tą bezowocną rozmową. Miała nadzieję, że jej przeciwnik niedługo się znudzi i odpuści. Idiotyczny worek pcheł.
— Aha? Ja myślę, że Klan Wilka nazywa się w ten sposób, ponieważ dużo wyjecie po nocach, bo nie macie racji.
— Myślę, że nie.
— A ja sądzę, że tak!
— To się mylisz. Zachowujesz się niczym skończona karma dla wron.
— Nie, bo ty!
Dymna wbiła pazury w ziemię. Kremowy niewiarygodnie mocno grał jej na nerwach.
— Nie mam zamiaru się z tobą wykłócać. Myśl co chcesz.
— Boli cię to, prawda? I to jeszcze jak! — zawołał z widoczną satysfakcją w głosie kocur.
Z gardła uczennicy wydobyło się głębokie westchnienie, połączone ze wściekłym warknięciem.
— Skąd taki pomysł? Jesteś tylko nic nie znaczącą kupą futra!
— Nie, bo ty — powtórzył srebrny, poruszając uszami.
— Dobra, siedź cicho! — syknęła Lamentująca Łapa.
Słońce schowało się za gęstymi obłokami, a delikatny, zimny wiatr przejechał po karku kotki.
— Bo co? Przyjdziesz i mnie pobijesz?
— A żebyś wiedział — burknęła.
— Tak? No to chodź! — krzyknął wyzywająco starszy.
Uczennica z chęcią przekroczyłaby granicę, aby złajać kocura i uderzyć go w ten dumny pysk, jednak wiedziała, że nie byłaby to właściwa decyzja. Ryzykując więc swoją godnością w oczach nieznajomego, bez słowa wstała i posyłając srebrnemu ostatnie, pełne pogardy spojrzenie, odwróciła się, wracając do obozu. Kątem oka dostrzegła jego zadowolony, triumfalny wyraz pyska.
<Nieznajomy?>
[661 słów]
[przyznano 13%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz