— Tsk! Co ty wyprawiasz, mysi móżdżku! — krzyknęła Zaćmiona Łapa do rudej kotki, widocznie zdenerwowana tą całą sytuacją. — Medykowi grozić? Co za smród z ciebie! Tylko łapę na mnie podnieś, a zadbam o to, że gwiezdni przodkowie wyślą cię tam, gdzie nawet i tysiąc patrolów nie dotrze! Atak na medyka, kto to widział, huh? Ciekawi mnie co twój mentor by o tym powiedział! Jak tylko spotkam tego kota, to mu wszystko wyśpiewam niczym ptaszek, o tym, jak jakiś dzikus mnie napadł na granicy! — syknęła, odsłaniając kły w stronę wojowniczki. Taki język ze strony medyczki był czymś… Rzadkim, to fakt. Uczennica była znana jako uprzejma oraz dobrze wychowana kotka, a nie istota plująca jadem niczym żmija. Teraz nawet Pożarowa Łapa trochę ogłupiała, widząc nagłą zmianę postawy kotki, która sprawnie dopasowała się do obecnej sytuacji. Widząc reakcję Pożarowej Łapy, Zaćmiona Łapa ponownie przecięła powietrze swoim rudym niczym płomień ogonem, strosząc na nim futro. Cóż, przynajmniej teraz wiedziała, jak się ustawić, gdy może dojść do walki… Opłacało jej się słuchać innych kotów, gdy ta była młodsza i zagadywała każdego, kogo się dało, aby pokazał jej pozycje, których uczą się wojownicy.
<Pożarowa Łapo?>
[368 słów; trening wojownika]
[przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz