Często obserwowała swoje dzieci. Jej starsze córki były już dorosłymi kotkami. Jak ten czas szybko leciał... Niezmiennie nie zważał na nic ani na nikogo. Ona sama miała prawie czterdzieści księżyców. Czasem miała wrażenie, że nieubłagany czas omija ją. Jakby wydłużając jej życie, podczas gdy wszystko wokół się zmienia. Już trzeci przywódca podczas jej życia zajmował swoje stanowisko. Tym razem duch mrocznej puszczy. Cis nie czuła się bezpiecznie w swoim klanie, lecz innej opcji nie było. Musiała zostać. Przecież to jeden z przodków tutaj rządził. Ślubowała każdemu swojemu przywódcy wierność, a nie udało jej się dotrzymać swojej obietnicy przy żadnym z nich. Kiedy Błękitna Gwiazda zmarł, była dopiero młodą medyczką, która starała się ogarnąć działanie świata. Wieczorną Gwiazdę zdradziła tak jak dużo wojowników z Klanu, biorąc bierny udział w jej morderstwie. Mimo tego ile zrobiła dla kultu, nadal tkwiła tam jako zwykły członek podczas gdy kilkanaście księżyców od niej starsza Mroczna Wizja była już wielką kapłanką. To było niesprawiedliwe. Urodziła się przywódcy. Jej matka jest zastępczynią. Dostała imię po wielkim Mrocznym Gwieździe mimo braku wspólnych więzów krwi oraz jakichkolwiek wspólnych cech wyglądu. To nie ona została odwiedzona przez Bielicze Pióro. To nie ona dostała od duchów wiedzę. To nie ona przedłużyła kult chwilę po tym jak do niego dołączyła. To nie ona poświęciła wszystkie swoje marzenia na rzecz dobra Klanu. Ona nie zrobiła nic. Nic. Po prostu żyła tam. Robiła to co należało do każdego członka kultu. Czyste minimum. Nic więcej. Tak właściwie czemu Zaranna Zjawa tak jej nienawidziła? Nie miała powodu. A teraz razem z owocem sojuszu z Klanem Nocy jest daleko za terenami Klanu Wilka, Mroczna Puszcza tylko wie gdzie. W opłakanym stanie nie pomagała też jej sytuacja rodzinna. Niby jej dzieci zaczęły mianować się na wojowników. Na przykład taka Lamentująca Toń. Ale z drugiej strony medalu Skarabeuszowa...teraz Głupia Łapa bez ogona siedziała jako wyrzutek Klanu, szkoląc się nie na medyczkę, lecz na wojowniczkę. Też została zmuszona do porzucenia swoich marzeń. Tylko w inny sposób niż Cis. Topielec za to nie odzywał się do niej. Ona nie miała odwagi do niego pójść. Bała się. Bała się, że powie jej, jak bardzo jej nienawidzi. Wiedziała, że kiedyś ten związek się rozpadnie. Ale nie mogła sobie pozwolić na konfrontację z nim. Nie, teraz gdy ledwo trzymała się przy życiu. Bała się, że gdy oficjalnie przetnie więzy łączące ją z dymnym, zostanie całkowicie sama. Że dzieci też ją opuszczą. Jednak pomimo tych wszystkich żali musiała nadal sprawiać pozory i żyć w ciągłej rutynie. Chryzantemową Krew bolą stawy, Iskrząca Łapa wymiotuje, potem Jabłoniowy Sad nie może spać, a Pokrzywowego Wąsa męczy swędząca infekcja. Niby podała wszystkim zioła. Lecz czy mogła tak naprawdę ich wyleczyć? Czy medyk może kogoś poskładać spowrotem, jeżeli jego własne serce połamało się i wymieszało ze skrawkami jeszcze zdrowego umysłu?
Wyleczeni: Chryzantemowa Krew, Jabłoniowy Sad, Iskrząca Łapa, Pokrzywowy Wąs
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz