Wracał ze zgromadzenia ostro wyprowadzony z równowagi. Miał nadzieję, że Chłód zabierze jego muszelkę, bo jak nie… gówniara dostanie porządne lanie i w zębach mu ją przyniesie. Jadowita Żmija również nie szczędziła sobie uszczypliwości względem uczennicy, której przyszłość… cóż, nie pisała się w zbyt kolorowych barwach.
Gęsi Wrzask już miał zamiar o to zadbać.
Gdy dotarli do obozu, młoda została wrzucona do legowiska uczniów, skąd nie pozwalali jej wyjść ani na krok, dopóki w obozie nie zjawiła się sama Szakal wraz z resztą klanu.
— Zaraz przyjdę, weź przypilnuj to coś — mruknął Gęsi, a Jad uniosła brew zaciekawiona. — Mam dla niej małą niespodziankę — zamruczał, oblizując pysk. Kocica szybko podłapała jego myśli, uśmiechając się paskudnie. Kiwnęła mu łbem, dając liliowemu wolną łapę do rozmowy z liderką.
— To znowu ja — zaczął, włażąc do jej legowiska bez dzień dobry czy cmoknij mnie w zad. — Znalazłem rozwiązanie twojego problemu. Daj mi tę wronią strawę pod opiekę a ja… już ją naprostuję.
Szakal milczała, lecz jej wyraz pyska zdradzał, że jest ostro zamyślona. No tak, kocica nie była idiotką, dobrze wiedziała, że Gęś sam z siebie by się nie zgodził do charytatywnej roboty. To nie było w jego stylu. MUSIAŁA być jakaś druga strona medalu.
— Tylko jej nie wykończ, potrzebujemy wyszkolonych wojowników — mruknęła spokojnie, zrzucając z siebie resztę nerwów tej parszywej nocy.
— Ależ moja droga… co najwyżej ząb wybiję — uśmiechnął się pod nosem. Szakal dobrze wiedziała, do czego pił, lecz tylko skinęła mu łbem, dając pozwolenie na wyjście z legowiska.
~*~
Plan zadziałał, dostał tę zapchloną niewdzięcznicę na ucznia. Zamierzał przemaglować Rozwydrzoną Łapę tak, że zapomni, jak się nazywa. Szakala Gwiazda zapewne wiedziała, jakich… metod nauczania kocur będzie używać, bo jednak sama z nim trenowała, jednakże ku uciesze liliowego, kazała mu po prostu jej nie zabić lub nie połamać łap.
— Rusz się. Zaspałaś — rzucił oschle, nawet nie mając zamiaru bawić się w jakieś urocze dzień dobry, czy też inne cholerstwo.
— Czekam przy wejściu do obozu. Masz dwa uderzenia serca, żeby się tam znaleźć.
Warknął, a jego ogon smagnął powietrze. Oj już on ją naprostuje. Rozwydrzona Łapa pociągnęła nosem, chowając pysk w łapach, lecz Gęś miał to gdzieś. Po prostu wyszedł, przypominając jej, że ostro oberwie, jeśli każe mu czekać.
Jego źrenice zwęziły się, gdy dostrzegł, jak kotka próbuje skręcić do legowiska Kuniej Norki. Na jej szczęście zrezygnowała z tego pomysłu i podreptała wprost do czekającego na nią wojownika.
— Co Szakala Gwiazda mówiła o kontakcie z Kuną?
— Ż-że jest z-zakazany…
— Chcesz mieć pysk obdrapany z drugiej strony?
— N-nie…
— Tak, jak myślałem. Rusz się, za mną.
Słyszał, jak kotka pociąga co jakiś czas nosem, co wskazywało na to, że płacze. Gęsi Wrzask miał to jednak w głębokim poważaniu, niech sobie ryczy. Zasłużyła na to, co ją spotkało, gdyby żyła za czasów Mrocznej Gwiazdy…
Szli wydeptaną ścieżką przez innych wojowników. Kocur szukał odpowiedniego miejsca, gdzie będzie chociaż trochę otwartego terenu. Między drzewami dostrzegł potworną przełęcz. Idealne miejsce do treningu.
— Pozycja łowiecka. Już — zażądał, gdy tylko postawili łapy na otwartym terenie. Kotka popatrzyła na niego, załzawionymi ślepiami wahając się. — Ojej… moja droga chyba nie chcesz, żeby Kuniej Norce zdarzył się mały… wypadek, prawda? — szepnął, owijając ciało uczennicy ogonem.
— N-nie… N-nie chcę! — pisnęła przerażona a Gęś miał niemalże pewność, że z jej oczu poleciały kolejne łzy. Uśmiechnął się zwycięsko. Zacmokał niepocieszony, łapiąc ją za pysk.
— Więc rób, co ci każę, inaczej ta stara wariatka dołączy do tych waszych gwiazdek. Rozumiemy się!? Pozycja łowiecka. Jazda!
Puścił ją, pozwalając odsunąć się od niego na kilka kroków. A niech spróbuje tylko uciec, to zobaczy, do czego jest zdolny. Skończy gorzej, niż wronia strawa, jeśli tylko się odważy.
< Rozwydrzona Łapo? >
[597 słów]
[Przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz