*głupio mi to pisać, ale wydarzenia mają miejsce po tych z poprzednich notek*
Sokół rzucił upolowaną wiewiórkę na stos ze świeżą zdobyczą. Pierwsze od dłuższego czasu udane łowy. Zastrzygł nerwowo uchem, gdy Czereśnia powiedziała, że chce z nim zamienić słówko. Przecież ostatnio nie zrobił niczego złego. Pilnował się cały czas, żeby nie zirytować zbytnio Osta ani nie spóźnić się na patrol. Tak, to ostatnie przede wszystkim.
Nerwowo podążał za czarno-białą liderką, gdy ta odwróciła się i stanęli pysk w pysk. Czereśnia otworzyła pyszczek, aby przemówić, ale Sokół ją uprzedził.
― Weź, nie wiem co tym razem zrobiłem nie tak, ale naprawdę się starałem. Byłem na chyba każdym patrolu, chodziłem na polowania. Uwzględnij to, zanim wymierzysz mi jakąś niesprawiedliwą karę!
Czereśnia przewróciła z rozbawieniem oczami, zapewne podziwiając głupotę siostrzeńca.
― Nie o to mi chodzi, Sokole. Zdobyłeś już wystarczająco wiele doświadczenia i jesteś gotowy, aby przyjąć swojego pierwszego ucznia. No chyba, że sam uznasz, że nie jesteś gotowy. Mamy w klanie jeszcze innych wojowników….
Ta wiadomość uderzyła Sokoła jak grom z jasnego nieba. Uczeń… albo uczennica. Jego. Własny. Pierwszy. Będzie mógł nauczyć go lub ją wszystkiego, co sam potrafi, a przy tym zdobędzie nowe i ciekawe doświadczenie. No i będzie miał przy sobie kogoś, kto będzie go podziwiał i wychwalał, bez względu na wszystko. No, z tym ostatnim to nie jest takie pewne, pomyślał z rozbawieniem. Ze wstydem spojrzał na Czereśnię. Musiała dostrzec, że pracował na zaufanie pobratymców i doceniła to. Jak mógł podejrzewać, że będzie chciała go za cokolwiek karać?
Skłonił głowę przed liderką, nosem niemal dotykając samej ziemi.
― Oczywiście, Czereśnio. To dla mnie wielki zaszczyt. Przekażę mu lub jej wszystko, co sam potrafię. Aha, i jeśli mogę spytać… Kto to będzie?
Czereśnia uśmiechnęła się nieco tajemniczo.
― Powiedz mi, Sokole. Którą z tych trzech młodych pociech chciałbyś szkolić: Muszelkę, Iskrę czy Nostalgię?
Sokół zmarszczył nos i zamyślił się. Z tych wszystkich opcji najbardziej odpowiadało mu szkolenie Muszelki, która co prawda była nieco nerwowa i strachliwa, ale przy tym także bardzo pojętna. Z odpowiedzią nie zastanawiał się więc długo.
― Chciałbym szkolić Muszelkę, Czereśnio.
Jego ciotka zmrużyła jasne oczy i zaśmiała się cicho.
― Pytałam z ciekawości, Sokole. Wszystko jest już dawno ustalone. Będziesz szkolił Iskrę.
Sokół wstał bardzo wcześnie, co było do niego zupełnie niepodobne. Dodatkowo wyczyścił swoją sierść tak, że lśniła w blasku wschodzącego słońca. Myszołów żartował, że Sokół szykuje się na swoje własne mianowanie, ale niebieski wojownik kazał mu się gonić. Był niezwykle podekscytowany, ale skrywał to wszystko pod maską spokojnego i zadowolonego kocura.
W końcu padły te upragnione słowa.
― Iskro. Twoim mentorem zostanie Sokół. Sokole, jesteś gotowy na szkolenie własnego ucznia.
Uśmiechnął się szeroko i wystąpił. Czekoladowa koteczka również i oboje zetknęli się nosami. Kotka wpatrywała się w niego jak w piękny wschód słońca i Sokół już wiedział, że będzie im się przyjemnie razem pracowało. Wreszcie miał kogoś, kto podbuduje trochę jego ego.
Kotka wtuliła się w jego szarą sierść i wlepiła w niego spojrzenie żółtych ślepi otoczonych ciemniejszą obwódką. Sokół zastanawiał się, co powinien teraz zrobić. Może powinien się przywitać?
― Witaj, Iskro. Po ceremonii rozpoczynamy sumienny trening ― Chyba zabrzmiało trochę zbyt surowo, stwierdził po chwilowym namyśle ― Ale nie przejmuj się. Ja nie jestem aż taki surowy. Tymczasem, chciałabyś coś wiedzieć?
― Oh, tak Sokole! Dlaczego kociakom nie wolno samym wychodzić z obozu? Przecież to takie fajne! Kiedy zaczniemy walczyć? Już chciałabym oberwać uszy jakiemuś włóczędze! I w ogóle… ― Jej złociste oczy lśniły najróżniejszymi emocjami ― Tu jest tyle kotów…
Sokół odpowiadał jej na wszystkie pytania, mrużąc od czasu do czasu oczy z rozbawienia i sympatii do swojej pierwszej uczennicy. Zobaczymy, lekkoduchu, jaka wyrośnie z ciebie wojowniczka. Obyś mi nie zwiała na drzewo.
Słońce wznosiło się coraz wyżej. Większość kotów wróciła do swoich zajęć, tylko mentorzy i uczniowie siedzieli pogrążeni w spokojnych rozmowach z nowymi wychowankami. Na ten dzień Sokół zaplanował chyba tylko obchód terenów z Iskrą, żeby pokazać jej co i jak. Chociaż w głębi duszy wydawało mu się, że młoda wędrowczyni zna ich terytorium równie dobrze jak on sam.
<Iskierko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz