Kocur zastrzygł uszami zaskoczony. Wpatrywał się w pointa uważnie, jakby chciał sprawdzić, czy ten naprawdę tak uważa. Zjeżona sierść Klifiaka i popłoch w ślipiach, wskazywała na to, że ten faktycznie tak o nim myśli. Normalnie pewnie Aroniowy Podmuch uznałby te słowa za komplement, ale gdy padły z pyska Łabędziego Plusku, nie poczuł ani szczypty zadowolenia. Wręcz przeciwnie, w okolicach klatki piersiowej rozległ się dziwny ból, który dodatkowo go zirytował.
— Ja straszny? — zapytał z udawanym rozbawieniem, kładąc sierść. — Dobrze, że nie widziałeś Pstrągowego Pyska, jeszcze na zawał zszedłbyś — parsknął, wprawiając ponownie ogon w ruch.
Wbił oczekująco wzrok w pointa, ciekaw reakcji tego mysiego serca na jego słowa. Nim jednak ten zdążył coś odpowiedzieć, nagłe poruszenie w krzakach zwróciło uwagę obu kocurów. Łabądek posłał Aronii nerwowe spojrzenie, na które bicolor pokazał mu, że ma siedzieć cicho. Z krzewów wyszła Żmijowy Język. W pysku trzymała mysz, więc prawdopodobnie była na polowaniu. Aronia zastrzygł w bezruchu, mając nadzieję, że ich nie zauważy, pójdzie w swoją, a oni się ewakuują. Lecz prawdopodobnie przez smród Łabędziego Plusku unoszący się w powietrzu, kotka gwałtownie odwróciła się w ich stronę zjeżona. Widząc wpatrujące się w nią kocury, upuściła piszczkę i posłała bicolorowi rozczarowane spojrzenie. W ślipiach czarnej błyszczała nienawiść wymieszana z zawodem.
— Aroniowy Podmuchu, co to ma znaczyć?! — wydarła się na młodego wojownika. — Po tym wszystkim co te lisie łajna zrobiły, zamierzasz bezczelnie pozwalać im przechadzać się po naszym terytorium?! — wysyczała, wprawiając swoją czarną kitę w ruch.
Aronia stał wryty nie mając pojęcia jak to wszystko wojowniczce wytłumaczyć. Jednak kotka nie zamierzała czekać na wyjaśnienia. Prychnęła pogardliwie na Aronie i wskoczyła na Łabędzie Plusk, by zemścić się na Klifiakach za wszystkie wyrządzone im krzywdy. Nie miała pojęcia, że ten był dość nowy swoim klanie i nawet nie za bardzo popierał ideologi walk i przelewu krwi. Przerażony point próbował zrzucić z siebie rozwścieczoną Żmijowy Język, lecz ta o wiele starsza i bardziej doświadczona nie zamierzała go puścić bez paru ładnych pamiątek. Piski i jęki Łabądka roznosiły się po lesie, wprawiając w Aronie w niepokój. Nie mógł słuchać skowytu Klifiaka, ale czy mógł zaatakować swojego? Czy to nie byłaby zdrada? Spojrzał na toczącą się obok niego walkę. To że Klifiak był skazany na łaskę Żmijowego Języka było jasne, lecz kiedy ona zamierzała przestać? To już nie było takie pewne. Z każdym uderzeniem serca dziwne kłucie w okolicy klatki piersiowej kocura się nasilało, a ten coraz bardziej nie mógł już znieść tego widoku.
— Przestań! — krzyknął i zrzucił kotkę z przerażonego pointa.
Przetoczyli się kawałek po ziemi, zawadzając o parę kałuż, które zmoczyły im futro. Mokry i lekko zdezorientowany, próbował odszukać Łabądka wzrokiem.
— Uciekaj, Łabędzi Plusku! — warknął do Klifiaka, widząc, że ten stoi jak wryty zamiast spieprzać gdzie pieprz rośnie. — No już! — krzyknął, nie będąc pewny ile utrzyma czarną kotkę.
Odwrócił się do Żmijowego Języka, która próbowała się wyrwać spod jego łap. Starał się stawić opór kotce, lecz ta jednym sprawnym ruchem wydostała się z zatrzasku. Otrzepała futro z ziemi i nadmiaru wody po czym spojrzała pogardliwie na Aronie i splunęła mu pod łapy.
— Popilnuję by Deszczowa Gwiazda o wszystkim się dowiedział Aroniowy Podmuchu — wysyczała do kocura, jednocześnie nie spuszczając Klifiaka z oczu. — A co do ciebie...
<Łabędzi Plusku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz