Oczywiście zasnąć mu się już nie udało, więc zły i głodny wędrował w poszukiwaniu ofiary. Wytropioną nornicę potraktował z taką agresją, że długo musiał zlizywać jej krew z różnych, bardzo ciekawych miejsc.
Potem okazało się, że zaplątał się w okolice Wielkiego Drzewa. I żeby było jeszcze ciekawiej, nie tylko on. Wciągnął do nozdrzy zapach i był pewien, że już go kiedyś czuł. Niedawno.
I faktycznie. Pod Drzewem spała wielka bura kocica. Tym razem była bez swojej przerażonej uczennicy. Spała na tyle głęboko, że nie zbudził jej szelest liści pod łapami kocura. Przyjrzał jej się lepiej. Miała świeże rany i sądząc po jej charakterze, pewnie po walce z innym kotem. Chwilę stał obok niej, bijąc ogonem po bokach, niepewny, co zrobić. Nie mógł jej tak zostawić, prawda? Uśmiechnął się (a to nigdy nie zwiastowało niczego dobrego). Postanowił obudzić ją w najbardziej kulturalny sposób, jaki przyszedł mu do głowy:
- Ojej, czyżby mamusia cię poturbowała? - z fałszywym współczuciem miauknął prosto do jej ucha. Podziałało.
- A spadaj na drzewo, wypłoszu - odwarknęła, budząc się.
- No proszę, czyżby ktoś wstał dzisiaj lewą łapą? - Posłał jej swój najsłodszy nieszczery uśmiech.
- O co ci chodzi?! - Przetoczyła się na grzbiet i spięła mięśnie.
Udawał, że się zastanawia. - Tak właściwie… to o nic. - Wyszczerzył się szerzej. Miał nad nią przewagę i wiedział o tym. Nie był ranny, do tego zdążył się obudzić i rozgrzać, a ona jeszcze chwilę temu spała. I był bardzo, bardzo zirytowany.
- Co powiesz na małą lekcję? Pokażę ci jak Klan Wilka radzi sobie z napastnikami i obiecuję, że na rozmowie się nie skończy. - Ten uśmiech nie mógł zwiastować niczego dobrego...
<Pstrągu? Mała walka? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz