— Mamooo! — pisnęła zmartwiona. — Nie baw się w chowanego!
Po nie tak długim czasie maluteńkie łzy pojawiły się w jej oczach.
— MAMOO! — zawołała ponownie.
Ale.
Ale nikt jej nie odpowiedział.
Nie było nikogo, kto by wyjaśnił to, co się działo. Co, jeśli Łzawy Taniec już nie wróci? Pozostawiła ją? Klan? Horyzonta?
Siostra Szopa postanowiła wrócić i zapytać innych gdzie odeszła. Jednakże tam, kogokolwiek by nie zapytała, wszyscy odpowiadali „Pewnie poszła na polowanie” „Może chciała się przejść”. Ale to nieprawda. Ona wiedziała, że nie tylko wyszła. Gdyby tak się stało, wróciłaby już. D a w n o.
[Skip]
Wieczorem, gdy wiele kotów już szło spać, albo wracały z polowań i patroli, Światło postanowiła obudzić siostrę.
— Huh...? — mruknęła leniwie, a liliowa szturchnęła ją ostatni raz.
— Nie...Nie czuję się tu pewnie... — odpowiedziała cicho Światełko.
— Co ty wygadujesz? — zapytała zmartwiona.
— Nie widzisz tego? Stoję łapami w dwóch klanach, nasza matka gdzieś zniknęła, i ty uważasz, że wszystko jest oke?! Muszę stąd odejść. Po prostu nie wiem, kiedy zaczną mi wytykać, że jestem półkrwi. W Klanie Lisa z pewnością mnie przyjmą. — stwierdziła. Zanim jednak zdążyła cokolwiek z siebie wydusić, Światełko wybiegła ze żłobka. Zatrzymała się, by spojrzeć jeszcze raz na obóz. Aby miała stamtąd wspomnienia. Wspomnienia o spędzaniu czasu z siostrą, z kociakami. To wszystko po prostu przemija. Tak... Po prostu. Nocniczka pobiegła przed siebie. Nawet nie wiedziała, czy kieruje się w stronę Klanu Lisa, czy jakiegoś tam Klanu Klifu. W każdym razie nie mogła tu zostać.
Jednakże zmęczona długim, monotonnym biegiem, dojrzała płot, a za nią śnieżnobiałe zwierzęta, które przypominały chmury. Koteczka próbowała je ominąć, włócząc ze sobą łapy. Niedługo jednak upadła na mokrą, chłodną ziemię, powoli przymykając oczy.
Próbowała z tym walczyć. Wierzgała się z tym zmęczeniem.
Przez chwilę nawet stała, ale zbyt bardzo ją to zmęczyło.
Wkrótce zamknęła oczy i leżała na ziemi, dysząc ciężko.
[Another Skip]
Gdy w połowie otworzyła oczy, dostrzegła nad sobą zaćmioną, wielką postać, która przez swój cień nie pozwalał kotce, zobaczyć kim jest. Czuła na sobie ich spojrzenie. Córka Łezki wstała i prędko skuliła się, zawijając ogon pod siebie.
— Prze-przepraszam! J-ja nie chciałam z-zabie-rać wam z-wierzyny a-a-albo co... — miauknęła cicho.
< Ktoś z Klanu Lisa? Sory za zgniota, ale wena podumarła. >
Klep, klep Pszczółką!
OdpowiedzUsuń