- D-dzień dobry - miauknął cichutko kociak. - Wszystko w porządku? - spytał nieco zaniepokojony.
- Umm... Jasne - odparła zdziwiona wojowniczka. - Gorsze rzeczy mi się zdarzały - mówiąc to, potarła się łapą po nosie, rozmasowując bolące miejsce. - Lepiej powiedz mi, co tu robisz, słońce - zmierzyła kocurka wzrokiem i obwąchała go. - Nie pachniesz jak klanowy kot.
- „Klanowy”...? - odparł zdezorientowany.
- I wszystko jasne - mruknęła pręgowana. - Wiesz, w zasadzie, to nie powinno cię tu być. Skąd przyszedłeś?
- J-ja... chyba się zgubiłem... - pisnął jakby zawstydzony. - Nie wiem, gdzie jestem.
Wiewiórczy Ogon tylko przewróciła oczami i upadła do przysiadu łowieckiego. Nakazała maluchowi ciszę, kładąc koniuszek ogona na jego pyszczku i zastrzygła uszami. Przed sobą widziała dosyć pulchną mysz. Już po chwili dorwała ją w swoje łapy i jednym ugryzieniem pozbawiła zwierzątko życia. Rzuciła je na ziemię i powiedziała:
- Na pewno jesteś głodny. No już, zajadaj! - popędziła go. Kocurek rzucił jej krótkie, niezbyt ufne spojrzenie, ale prędko zabrał się do jedzenia. Po posiłku podziękował i stwierdził, że skoro nie powinno go tu być, to oczywiście zaraz sobie pójdzie. Kotka tylko prychnęła zniecierpliwiona i machnęła nerwowo ogonem.
- Nie wygłupiaj się, nie będziesz mi się tu sam włóczył. Zaprowadzę cię do obozu. No nie patrz tak, przecież cię nie zjem. Chodź! - po wypowiedzeniu tych słów ruszyła przed siebie z dumnie uniesionym ogonem. Ku swojej satysfakcji, chwilę później usłyszała tupot małych łapek, które posłusznie za nią podążały. Maluch nie wyglądał na przestraszonego, ale ewidentnie był spięty, kiedy stanął przed wejściem do obozu Klanu Wilka. Wiewiórczy Ogon pocieszająco trąciła go w bark i wyszeptała:
- Nie przejmuj się, jak będą się na ciebie gapić. Bądź co bądź, jesteś sporą atrakcją - po wypowiedzeniu tych słów, wyminęła kocurka, a on ruszył za nią. Jedne koty Klanu Wilka obrzuciły młodą wojowniczkę i kocurka zaintrygowanym spojrzeniem, inne z kolei zachwycały się jego uroczym wyglądem. Stanąwszy przed wejściem do legowiska przywódcy, Wiewiórczy Ogon poprosiła o pozwolenie na wejście. Kiedy już znalazła się twarzą w twarz z liderem, miauknęła zadowolona:
- Dzień dobry, Błotnista Gwiazdo! Tego małego delikwenta znalazłam przy Białych Pniach - ogonem wskazała stojącego u jej boku kociaka. - Nie należy do żadnego klanu. Podobno się zgubił.
Błotnista Gwiazda spojrzał na kocurka z nieodgadnionym wyrazem pyska, po czym mruknął:
- Cóż, jeśli już tu jest, to zaprowadź go do żłobka. Niech Gęsie Pióro się nim zajmie.
- Oczywiście - Wiewiórczy Ogon po raz kolejny pchnęła malucha łapą i opuściła legowisko przywódcy. Wytłumaczyła wszystko płowemu i po chwili stanęła z nim w wejściu do żłobka. Skinęła głową na przywitanie Śnieżnemu Soplowi i Koziej Nóżce, a następnie skierowała się w stronę czekoladowej szylkretki.
- Dzień dobry, Gęsie Pióro. Znalazłam tego malucha na naszych terenach. Błotnista Gwiazda prosił, żebyś się nim zajęła.
Calico zrobiła kilka niezbyt zadowolonych min, ale cynamonowa nie była pewna, czy były one szczerym wyrazem dezaprobaty, a może pojawiły się na jej pysku z przyzwyczajenia. Nie zastanawiała się jednak nad tym długo, ponieważ kocurek nie wyglądał na przekonanego co do nowego towarzystwa.
- Jeszcze do ciebie przyjdę, mały - obiecała. Nagle uzmysłowiła sobie, że nawet się nie przedstawiła ani nie zapytała kociaka o imię. Wychodząc, rzuciła kocurkowi przyjazne spojrzenie i mruknęła: - Jestem Wiewiórczy Ogon.
- Sójka - odparł uśmiechnięty, utrzymując kontakt wzrokowy z pręgowaną do czasu, kiedy nie zniknęła w wyjściu ze żłobka.
<Gąsko? Kózko? Śnieżko? A może inne kociaki ze żłobka? :3>
Klepie
OdpowiedzUsuń