- Pewnie! - odparła i liznęła się kilka razy po piersi, po czym poderwała się na łapy i razem z pobratymcami opuściła obóz. Zaraz po wyjściu, w patrol uderzył silny, zimny powiew wiatru, mającego za zadanie obwieścić całemu lasowi, że pora opadających liści już się zaczęła. Niedługo drzewa będą zupełnie łyse, a ziemię pokryje ognistoczerwony dywan uschniętych liści. Do tego będzie coraz ciężej coś upolować. Jeżeli rzeka nie zamarznie, Klan Nocy powinien jakoś sobie poradzić, ale gdyby pokrył ją lód, może się okazać, że kilka kotów znacząco schudnie. Deszczowe Futro poprowadził patrol wzdłuż granicy z Klanem Burzy (włączając nawet wąski fragment lasu odcinający płaskowyż od Drogi Grzmotu), ale nie znaleźli żadnych śladów bytności ani kotów Klanu Burzy, ani włóczęgów. Następnie udali się w stronę Wodnych Głazów. Szałwiowej Chmurze dalej jeżyła się sierść na karku podczas przeskakiwania po kamieniach, ponieważ dalej przypominał jej się pamiętny dzień, kiedy ześlizgnęła się do wody, a Żółwi Brzask musiał ją ratować. Wykonała ostatni sus w dużym skupieniu i momentalnie znalazła się na mokradłach. Kilka razy otrzepała łapy z grząskiej, przyczepiającej się do futra ziemi, ale koniec końców i tak kończyła z błotem na białych skarpetkach. Nagle do jej uszu dotarł cichy pisk podobny do kocięcego nawoływania. Na początku zbagatelizowała dźwięk, zrzucając winę na jakieś omamy słuchowe, ale im bliżej jeziora podchodziła, tym głośniejsze stawało się kwilenie. Rozejrzała się czujnie po terytorium, odruchowo wbijając pazury w miękką ziemię. Wtem wśród błota i tataraków dostrzegła niewielką, piaskową, futrzaną kulkę. Kociak! Maluch piszczał i szarpał się, ale przez takie zachowanie tylko głębiej zapadał się w błocie. Jeśli zaraz ktoś mu nie pomoże, maleństwo pewnie się utopi.
- Hej! - miauknęła do niego zdenerwowana. - Nie szarp się, zaraz cię stamtąd wyciągnę! - krzyknęła. Następnie zwróciła się do rudego ucznia: - Niedźwiedzia Łapo, pomóż mi!
Kociak wbił w nią przerażone spojrzenie oczu w kolorze płomieni, ale już nie piszczał. Terminator prędko znalazł się u boku kotki z gotowością do działania wymalowaną na pysku.
- Myślę, że będę musiała go wyłowić. Gdybym sama nie mogła się podciągnąć, przejmiesz ode mnie malucha i pomożesz mi się wydostać.
Kocurek skinął głową i przysiadł na brzegu sadzawki. Wojowniczka ostrożnie zanurzyła łapę w mulistej wodzie, aby ocenić głębokość. Po chwili cała zanurzyła się brudnej cieczy i zaczęła zmierzać w kierunku wystraszonego, ubłoconego kociaka. W pewnym miejscu dno gwałtownie opadało, więc kotka miała wrażenie, że zaraz cała się zapadnie, jednak dół nie był na tyle głęboki, żeby zamoczyła całą głowę. Kocurek, którego właśnie brała w zęby, na pierwszy rzut oka był bardzo mały. Po dokładniejszych oględzinach wojowniczka stwierdziła jednak, że kociak jest po prostu drobnej postury. W tych okolicznościach było to nawet na jego korzyść, ponieważ łatwiej było go ponieść do brzegu.
- Już dobrze, mały. Zabiorę cię stąd - mruknęła i złapała kocurka za skórę na karku. Na początku wszystko szło gładko, ale kiedy dotarła do odcinka, na którym znajdowało się wgłębienie w dnie, zatrzymała się. Jeśli tam wejdzie, trzymając kocię w zębach, zanurzy je całe w błocie. Ruchem ogona nakazała Niedźwiedziej Łapie powoli się zbliżyć. Z trudem, bo z trudem, ale udało jej się przekazać kociaka uczniowi, a ten szybko dotarł z nim na brzeg. Przygotowała się na kolejne „plum” w mulistej wodzie, ale po jakimś czasie ona również dotarła na brzeg. Kocurek nie wyglądał na rannego, ale jeśli długo siedział w zimnym błocie, być może jest wychłodzony. Szałwia prędko zgarnęła mikrusa w zęby i podbiegła do zastępcy.
- Chciałabym zabrać go do obozu, Deszczowe Futro - miauknęła nieco zaniepokojona, ponieważ kociak nadal wyglądał na niezwykle wystraszonego.
- Oczywiście - odparł kocur i zwracając się do swojego ucznia, dodał: - Idź razem z Szałwiową Chmurą, Niedźwiedzia Łapo. Teraz bardziej przydasz się w obozie.
Rudy skinął głową i już kilka chwil później przechodził przez Wodne Głazy. Szałwiowa Chmura pobieżnie otrzepała futro z lekko zaschniętego już błota i pognała do obozu z Niedźwiedzią Łapą u boku i kociakiem zwisającym z pyska. Wchodząc do obozu, natychmiast skierowała się do legowiska Dryfującego Obłoku, wcześniej prosząc rudego ucznia o poinformowanie Żwirowej Gwiazdy o całej sytuacji.
- Dryfujący Obłoku! - zawołała, a widząc medyka w wejściu do jego legowiska, wytłumaczyła mu wszystko.
- Jest wychłodzony - stwierdził po dokładnych oględzinach kociaka, po czym dodał: - A poza tym brudny i głodny, ale myślę, że z tego wyjdzie.
- Mogłabym z nim zostać? - spytała Szałwiowa Chmura błagalnym tonem. Skoro już sprowadziła tutaj tego malucha, nie wyobrażała sobie go teraz zostawić.
- W zasadzie nie widzę przeciwwskazań - stwierdził kocur po chwili namysłu. - Dobrze. Postaraj się go ogrzać... albo umyć - stwierdził, patrząc na maleństwo utytłane w błocie.
- Żwirowa Gwiazda już o wszystkim wie - miauknął Niedźwiedzia Łapa, wchodząc do legowiska oraz uprzednio witając się z Dryfującym Obłokiem.
- Dziękuję ci, Niedźwiedzia Łapo - kotka uśmiechnęła się. - Czym mógłbyś jeszcze coś dla mnie zrobić? Przynieś, proszę coś do jedzenia. Mały wygląda na głodnego.
- Jasne! - powiedział z entuzjazmem i wyszedł z legowiska medyka. Szałwiowa Chmura wylizała kociaka i owinęła go ogonem. Nadal wyglądał na niepewnego, ale już mniej przerażonego niż na mokradłach. Czekoladowa jeszcze raz przejechała językiem po jego głowie, a potem posłała mu promienny uśmiech.
- Nie przejmuj się, tutaj nie ma się czego bać. Jesteś głodny?
<Żwirowa Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz