Jej chwilowy przeciwnik również się przemieszczał, co prawda o wiele wolniej niż ona, ale mogło to oznaczać, iż szykował się do skoku. Północ widząc to, przyspieszyła i także rozpoczęła krótkie przygotowania. Chwila, moment, i już była w locie. Nagle zetknęła się z łapami nieznajomego, który najwyraźniej również zdecydował się ujawnić. Na jej szczęście, to ona popchnęła wojownika, a nie on ją pierwszy, co sprawiło, że wylądowała na nim z szyderczym uśmiechem, który szybko zamieniła na zdumiony wyraz.
- Łabądku! To naprawdę ty! - darła się wniebogłosy.
- Yhm, a teraz możesz już zaprzestać? Wciskasz mnie w ziemię tak dla przypomnienia - kotka szybko cofnęła się o krok, dalej nie mogła, drogę zagradzała jej wymieniona skała. Brat wstał i otrzepał się z ziemi. - Nie rób tak więcej.
- Tak, przepraszam - miauknęła skruszona - no ale wciąż nie mogę uwierzyć, że ty żyjesz! - wybuchnęła powtórnie, podczas gdy kocur starał się zamknąć swe uszy. Ona mnie naprawdę kiedyś ogłuszy - pomyślał, ale kiedy spojrzał na jakże uszczęśliwioną siostrę, wszystkie jego wątpliwości poszły w niepamięć.
- Tak, ja żyję - uśmiechnął się głupawo, a zaraz potem poczuł miękkie futro burej przy swoim boku.
- Nawet nie wiesz, jak mi było cię brak - ściszyła wzruszony głos do szeptu.
- Mi ciebie też, ale jeżeli jeszcze nie zauważyłaś, jeszcze ktoś tu przyszedł - Wskazał na ukrytą w cieniu Owocową Pogoń.
- Nie chciałam przeszkadzać - powiedziała zafrasowana.
- Przecież nikomu tu nie przeszkadzasz! - pręgowana spojrzała na nią ciepło.
To w końcu ona, nie kto inny, jako pierwsza pobiegła w ogień za jej bratem, tymczasem terminatorka głucho wierzyła, że znajduje on się gdzieś w szeregach, może zawładnął nią wtedy lęk? Ale nie to było teraz najważniejsze, teraz chodziło tylko o to, że on żyje.
- No ale wiesz, masz trening. - tłumaczyła spokojnie Owocka.
- Po pierwsze - nie trening jest najbardziej istotny, po drugie - właśnie kończyliśmy, i po trzecie - Dzika Zamieć - i tu wskazała na przyczajonego w krzakach mentora - chyba nie wyraża sprzeciwu.
- Jasne, że nie jestem przeciwny - stwierdził sarkastycznie - róbcie sobie, co tam chcecie, ja już raczej pójdę, ponieważ nie jestem potrzebny. Trening udany, lecz jeszcze z tobą nie skończyłem, najwyżej dopracujemy to jutro - pogroził opiekun, mówiąc szybko, obrzucił grupkę srogim spojrzeniem i skierował się do obozu Klanu Wilka, po chwili, zniknął za drzewami.
- To, co robimy? Musimy to w końcu jakoś uczcić! - Owocka czekała na choć jeden pomysł.
- W sensie... koniec treningu? - Łabędź chyba ciągle nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo wszystkich radowała wiadomość, o jego odrodzeniu.
- Bracie! Ty prawie umarłeś, a teraz paplasz nam takie głupoty?! - Północ lustrowała go wzrokiem, od łap do końca ogona, kiedy zaś napotkała pysk, zaprzestała zajmującej czynności.
Z punktu fizycznego, braciszkowi nic nie dolegało, lecz co z jego psychiką?
- Dobra, już rozumiem - Bura powzięła niedawną myśl. - To może... polowanie?
- Nie, to takie typowe. Zróbmy coś odstrzałowego!
- Ale co? - spytała uczennica.
- No wysil tą mózgwnicę! - zirytowała się wojowniczka.
- Ja tam nie mam pomysłu - wzruszyła barkami Północna Łapa - może Łabędziowi coś chodzi po głowie..?
- Zawsze masz pomysłów od groma, poza tym tych głupich pomysłów, a teraz co? - wojownik nie był zły, lecz czasem lubił się podroczyć ze swoją siostrą.
- A teraz to - wyszczerzyła się ponownie.
- Koniec tych przekomarzanek. - mruknęła Owocek ,obrzucając rodzeństwo niezbyt przyjemnym spojrzeniem. - To, co robimy?
<Owocko? Liczę na Twoją pomysłowość. Taaa, wiem, jestem leniem c;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz