- Dzień dobry, Gęsie Pióro. Znalazłam tego malucha na naszych terenach. Błotnista Gwiazda prosił, żebyś się nim zajęła.- powiedziała cynamonowa, wskazując ogonem stojące obok kocię. Gęsie Pióro chyba nie była zadowolona z tej okazji, ale po chwili kiwnęła łbem.
- Jeszcze do ciebie przyjdę, mały - obiecała kotka, kierując się do wyjścia. Na odchodne rzuciła jeszcze, że nazywa się Wiewiórczy, a zadowolony i uśmiechnięty maluch również się przedstawił. Po chwili Sójka zaczął rozglądać się po żłobku, a gdy podszedł bliżej Kozy, posłał mu nieśmiały uśmiech.
- Dzień dobry. Mógłbym tutaj usiąść? - zapytał cichutko, przekrzywiając delikatnie główkę. Trzeba przyznać, że Koze zaskoczyło to pytanie. Bo niby czemu miałby nie móc?
- Jasne. - miauknął przyjaźnie, po czym obserwował, jak ucieszony odpowiedzią point siada na miejscu.
***
Koza musiał przyznać, że Sójka był okropnie uroczy. Oczywiście, nie aż tak jak dzieci bicolora, ale nie brakowało mu słodkości. Kocurek pytał się o dosłownie wszystko, był grzeczny i nigdy nie robił nikomu problemu. Od czasu do czasu odwiedzała go Wiewiórczy Ogon i opowiadała mu o klanowych sprawach, Klanie Gwiazdy i takich rzeczach.
Kozia Nóżka usłyszał głos cynamonowej kotki, która właśnie witała się z maluchem. Sójka za każdym razem był tak samo mocno ucieszony na widok jej uśmiechniętego pyszczka, więc tak samo jak prawie co drugiego wschodu słońca podszedł do niej i powiedział grzecznie "Dzień dobry".
< Wiewiórczy Ogonie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz