— Jasne, rozumiem. - Odparł, machając powoli ogonem. Odłożył zwierzynę z powrotem na stos, siadając w cieniu żłobka. — Jak idzie Ci trening? — Zagadnął. — Słyszałem od Pieczarki, że dobrze sobie radzisz.
Kotka uśmiechnęła się delikatnie, na ten niespodziewany komplement i strzepnęła uszami.
— Dziękuję. — Wymruczała.
── ✧《✩》✧ ──
Szedł wraz z Traszką, Pieczarką i Czereśnią wzdłuż granicy z Klanem Burzy, ostrożnie stawiając kończyny na lodowatej ziemi i rozglądając się czujnie. Śnieg trzeszczał żałośnie pod wpływem ciężaru kocura, który pozostawiał po sobie drobne ślady łap.
W pewnej chwili Czereśnia wyczuł coś, gdyż przypadł brzuchem do ziemi, pełznąc w kierunku najbliższego krzaku. Czekot zatrzymał się przy nim na chwilę, po czym wyskoczył, znikając za bujną roślinnością. Po chwili wynurzył się z krzewu, a w pysku zwisała mu mała nornica.
— Brawo! Przyda nam się każda zwierzyna — miauknęła Traszka, uśmiechając się ciepło do młodszego.
Pieczarka potaknęła na jej słowa, a pointka ruszyła dalej, lustrując otoczenie swoimi niebieskimi oczami. Czernidłak szedł za resztą patrolu, zostając mocno w tyle, co nie przeszkadzało mu specjalnie. Do jego uszu docierały wesołe rozmowy pobratymców, a słońce, wynurzające się zza białych obłoków, rzucało na ich grzbiety swoje ogniste promienie, odbijając się od białego puchu i bijąc swym żarem po oczach. W pewnej chwili ziemia zadrżała, a głośny, przerażający warkot odbił się echem po polanie. Kłujący, nieprzyjemny zapach owiał okolicę i przez Drogę Grzmotu przemknął wściekły potwór, świecąc swoimi ogromnymi, żółtymi ślepiami. Czarno-biały wzdrygnął się, zerkając na koty przed nim.
— Paskudne, przerażające stworzenia... — parsknęła Pieczarka, krzywiąc się i strzepując ogonem ze złością.
— Lepiej już wracajmy. Po drodze możemy sprawdzić granicę z Klanem Wilka i wrócić do obozu. Nie wiem jak wy, ale nie mam ochoty stracić cały dzień na patrol — westchnęła Traszka.
Wszystkie koty potaknęły z aprobatą, ruszając dalej za pointką.
Wkroczył do obozu, lustrując otoczenie wzrokiem. Pierwszym kotem, jakiego ujrzał, była Jeżyna, toteż bez większego wahania zbliżył się do kotki. Od dawna była już zwiadowcą, jednak nigdy nie zaszkodzi jej pogratulować i zapytać, jak sobie radzi, czyż nie?
— Cześć! — przywitał się. — Wiem, że minęło już sporo czasu od twojego mianowania, ale jestem ciekawy, jak podoba ci się twoja nowa rola.
— Hejka! — Zwiadowczyni podniosła wzrok na czarno-białego, uśmiechając się. — Tak, jest świetnie. Przyzwyczaiłam się do wstawania na patrole, a poza tym dużo obowiązków nie mam. Nadal wychodzę z twoją siostrą na spacery... Tylko teraz już nie trenujemy, oczywiście.
— Cieszę się, że masz z nią taką dobrą relację — stwierdził zwiadowca, siadając na ziemi. — Swoją drogą, jak idzie trening twojemu rodzeństwu? Miałaś mianowanie najprędzej, a z tego co słyszałem, szkolenie nie przychodzi zbyt łatwo Topoli.
— Może i ma trochę problemów z Żagnicą, ale i tak dobrze mu idzie — zaczęła bronić brata — Myślę, że po prostu trudno się im dogadać. Są kompletnymi przeciwieństwami, naprawdę. A co do Listka... Nie jestem pewna, nie rozmawiamy dużo.
— Rozumiem… Zresztą, nie dziwię się Topoli. Żagnica jest… co najmniej niekompetentny — odparł Czernidłak. Na samą myśl o tym lisim bobku sierść zjeżyła mu się na karku.
— Współczuję mu — westchnęła kotka. — Zawsze próbowałam odciągnąć go ze sobą na spacery i tak dalej, ale nie mogę tak robić codziennie. Po tym, jak zostałam zwiadowcą, spędzamy ze sobą mniej czasu... Rzadziej go widuję, to muszę przyznać. Wcześniej mogłam mu się wepchnąć na posłanie i porozmawiać, ale teraz mam trochę ograniczone pola działania — zachichotała, jednak jej wąsy obniżyły się że smutkiem.
— Brawo! Przyda nam się każda zwierzyna — miauknęła Traszka, uśmiechając się ciepło do młodszego.
Pieczarka potaknęła na jej słowa, a pointka ruszyła dalej, lustrując otoczenie swoimi niebieskimi oczami. Czernidłak szedł za resztą patrolu, zostając mocno w tyle, co nie przeszkadzało mu specjalnie. Do jego uszu docierały wesołe rozmowy pobratymców, a słońce, wynurzające się zza białych obłoków, rzucało na ich grzbiety swoje ogniste promienie, odbijając się od białego puchu i bijąc swym żarem po oczach. W pewnej chwili ziemia zadrżała, a głośny, przerażający warkot odbił się echem po polanie. Kłujący, nieprzyjemny zapach owiał okolicę i przez Drogę Grzmotu przemknął wściekły potwór, świecąc swoimi ogromnymi, żółtymi ślepiami. Czarno-biały wzdrygnął się, zerkając na koty przed nim.
— Paskudne, przerażające stworzenia... — parsknęła Pieczarka, krzywiąc się i strzepując ogonem ze złością.
— Lepiej już wracajmy. Po drodze możemy sprawdzić granicę z Klanem Wilka i wrócić do obozu. Nie wiem jak wy, ale nie mam ochoty stracić cały dzień na patrol — westchnęła Traszka.
Wszystkie koty potaknęły z aprobatą, ruszając dalej za pointką.
── ✧《✩》✧ ──
Wkroczył do obozu, lustrując otoczenie wzrokiem. Pierwszym kotem, jakiego ujrzał, była Jeżyna, toteż bez większego wahania zbliżył się do kotki. Od dawna była już zwiadowcą, jednak nigdy nie zaszkodzi jej pogratulować i zapytać, jak sobie radzi, czyż nie?
— Cześć! — przywitał się. — Wiem, że minęło już sporo czasu od twojego mianowania, ale jestem ciekawy, jak podoba ci się twoja nowa rola.
— Hejka! — Zwiadowczyni podniosła wzrok na czarno-białego, uśmiechając się. — Tak, jest świetnie. Przyzwyczaiłam się do wstawania na patrole, a poza tym dużo obowiązków nie mam. Nadal wychodzę z twoją siostrą na spacery... Tylko teraz już nie trenujemy, oczywiście.
— Cieszę się, że masz z nią taką dobrą relację — stwierdził zwiadowca, siadając na ziemi. — Swoją drogą, jak idzie trening twojemu rodzeństwu? Miałaś mianowanie najprędzej, a z tego co słyszałem, szkolenie nie przychodzi zbyt łatwo Topoli.
— Może i ma trochę problemów z Żagnicą, ale i tak dobrze mu idzie — zaczęła bronić brata — Myślę, że po prostu trudno się im dogadać. Są kompletnymi przeciwieństwami, naprawdę. A co do Listka... Nie jestem pewna, nie rozmawiamy dużo.
— Rozumiem… Zresztą, nie dziwię się Topoli. Żagnica jest… co najmniej niekompetentny — odparł Czernidłak. Na samą myśl o tym lisim bobku sierść zjeżyła mu się na karku.
— Współczuję mu — westchnęła kotka. — Zawsze próbowałam odciągnąć go ze sobą na spacery i tak dalej, ale nie mogę tak robić codziennie. Po tym, jak zostałam zwiadowcą, spędzamy ze sobą mniej czasu... Rzadziej go widuję, to muszę przyznać. Wcześniej mogłam mu się wepchnąć na posłanie i porozmawiać, ale teraz mam trochę ograniczone pola działania — zachichotała, jednak jej wąsy obniżyły się że smutkiem.
— Rozumiem... Ja nigdy nie poświęcałem zbyt wiele czasu rodzinie i to był mój błąd. Myślę, że liczą się same spotkania raz na jakiś czas. Nie musisz przecież spotykać się z nim codziennie.
<Jeżyno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz