— Cześć tato! — mruknęła. Obok Brukselki leżał Brokuł, który jednak przez bycie delikatnie przygłuchym nie usłyszał kroków swojego ojca. Liliowa kotka szturchnęła go w bok, na co biały kocurek się wzdrygnął.
— Co, co? — wymamrotał pod nosem, wciąż mając zamknięte oczy. Kotka schyliła się do jego ucha i przewróciła oczami.
— Tata przyszedł! Wstawaj! — rozkazała. Brokuł aż podskoczył, a jego futro na karku się zjeżyło. Cała ta sytuacja przykuła uwagę Kalafiora, która podeszła do swojego syna i zaczęła wylizywać jego nastroszone futerko.
— Mamo! — burknął kociak. Brukselka odwróciła się od swojego brata i ponownie zwróciła się do ojca.
— Co tu robisz? — spytała. Niebieski kocur nie miał tym razem w pysku żadnej skóry czy ozdoby. Brukselka rzuciła nawet wzrokiem na jego łapy, ale tam też nic nie było.
— A no… chciałem wam sprawić niespodziankę — miauknął. W żłobku było słychać rozmowę Kalafiora i Brokuła, a także mamrotanie Kopra. Zrobiło się trochę zamieszanie, dlatego liliowa kotka ucichła. Była zaciekawiona tym, co Pokrzywowy Wąs ma im do przedstawienia. Odwróciła się w stronę białego kocurka, który narzekał teraz na swoją mamę.
— Ucisz się! Tata ma nam coś do przekazania! — syknęła. Żłobek ucichł, uwaga reszty skupiła się teraz na Pokrzywowym Wąsie, który odchrząknął niepewnie i przestąpił z łapy na łapę.
— Kochanie, pamiętasz jak opowiadałem ci o mojej mamie… o moim tacie, dziadkach naszych kociąt… — zaczął. Brukselka wiedziała już co się święci. Kalafior próbowała coś powiedzieć, ale liliowa kotka była szybsza.
— O rany! Czy wreszcie zobaczymy Gronostajowy Taniec i Płonącą Duszę? — spytała. Pokrzywa pokiwał głową, ale Kalafior nie wyglądała na zadowoloną.
— Skoro dzieci bardzo chcą, to możesz z nimi iść — stwierdziła. Wojownik wyglądał na zaniepokojonego.
— Ty nie idziesz? — zapytał, podchodząc do swojej partnerki. Kalafior odwróciła od niego wzrok.
— Po co mam ich poznawać? Mówiłam ci już, że nie chcę zostać tu na długo — westchnęła. Niebieski kocur widocznie posmutniał. Przycisnął swój pysk do pyska kotki. Brukselka i jej rodzeństwo przyglądali się tej scenie ze zmieszaniem. Gdy liliowa kotka przeanalizowała całą sytuację na jej lico wkradł się uśmiech, który szybko zgasiła dla niepoznaki.
“Mama chce uciec z klanu!” pomyślała uradowana.
— Jesteś pewna? — miauknął nagle niebieski kocur. Atmosfera stała się trochę napięta i gęsta.
— Wiem, że długo już tu jesteś i uparcie trzymasz się na swoim… ale pomyśl o przyszłości naszych kociąt! Co będzie dla nich najlepsze? Na pewno będą chcieli mieć przy swoim boku dwójkę kochających się rodziców — mruknął. Brukselka chciała się wtrącić, ale szybko zacisnęła zęby. Nie mogła na razie zdradzać informacji na temat jej planu. Zamiast tego uważnie przyglądała się całej interakcji. Czy Kalafior zgasi jakoś Pokrzywowego Wąsa? Czy może tylko mu przytaknie, aby nie robić sceny przed swoimi dziećmi?
— A dlaczego to ty nie odejdziesz wraz ze mną? Klan Wilka jest brutalnym miejscem, nie pamiętasz co stało się ze Skarabeuszową Łapą? — mruknęła zmartwionym głosem.
— Nie mów tak… bo jeszcze ktoś cię usłyszy — miauknął troskliwie, widać było, że zastanawia się teraz nad następną odpowiedzią.
— Może i masz rację, ale zauważ, że my nie wiemy prawie nic o ziołach! Tutaj mamy doświadczonych medyków, którzy udzielą nam pomocy. Jako samotnicy szybko staniemy się łupem jakichś drapieżników! — odparł. Kalafior zmarszczyła nos.
— Wolę umrzeć zabita przez lisa niż przez potwora mojego gatunku! — burknęła. Pokrzywowy Wąs zrobił kilka kroków w tył. Nie wiedział co powiedzieć, czy Kalafior serio myślała, że jej życiu coś tu zagraża? Czy naprawdę on sam nie potrafił dopilnować, żeby biala kotka czuła się tu bezpiecznie?
— Wszyscy tylko ciągle krzyczą, że tu nie pasujemy, że jestem głupią pieszoszką a nasze dzieci są upiorami półkrwi. Powtarzają, że do niczego się nie nadadzą i tylko zajmują miejsce w klanie! — odparła, korzystając z tego, że Pokrzywowy Wąs był nie był w stanie się odezwać.
— Czy naprawdę chcesz, aby w klanie widział ich tylko jako nieudaczników? — spytała. Wojownik nie odpowiedział.
— Dobrze, w takim razie zabiorę ze sobą tylko kocięta. Jestem pewny, że Gronostajowy Taniec i Płonąca Dusza nie dostrzegą w nich tylko dzieci pieszczocha! — odparł. Widocznie nie chciał się już kłócić, albo przynajmniej nie wiedział co powiedzieć. Kalafior niechętnie przytaknęła głową.
— W takim razie idź — miauknęła. Pokrzywowy Wąs opuścił żłobek, a za nim podążył Brokuł i Koperek. Brukselka chciała wyjść jako ostatnia, ale jej matka ją zaczepiła.
— Tak? — spytała kotka. Biała karmicielka uśmiechnęła się do swojej córki.
— Zapamiętaj wszystko co powiedzieli ci dziadkowie, a potem mi to przekaż — mruknęła. Brukselka przytaknęła głową i pobiegła przed siebie aby dogonić rodzeństwo i tatę. Najpierw cała rodzina udała się do legowiska wojowników, gdzie spoczywał na posłaniu kremowy kocur.
— Cześć tato — miauknął Pokrzywowy Wąs. Gronostaj niechętnie podniósł się z miejsca i rzucił wzrokiem na trójkę kociąt.
— To te twoje dzieci, co nie? — spytał. Niebieski kocur pokiwał głową. Gronostajowy Taniec jakby się rozpogodził, wstał z miejsca i podszedł do swoich wnuków.
— Przypomnisz mi jak mają na imię? — spytał. Niebieski wojownik cały czas na pysku miał nerwowy uśmiech.
— Jasne, ale najpierw chodźmy do legowiska starszych. Chcę im przedstawić Płonącą Duszę — stwierdził. Gronostajowy Taniec spojrzał na swojego syna i uniósł jedną brew.
— Możemy tak zrobić — odchrząknął. Ekipa opuściła legowisko wojowników i udała się do miejsca, w którym obecnie odpoczywała szylkretowa kotka. Jako pierwszy do pomieszczenia wślizgnął się Gronostajowy Taniec.
— Witaj! — krzyknął, podchodząc do kotki. Płonąca Dusza wstała z miejsca i stanęła obok swojego partnera. Potem rzuciła wzrokiem na niebieskiego kocura, który był jej synem. Dopiero na koniec zauważyła trzy puchate kulki. Gronostajowy Taniec szepnął coś szybko szylkretce do ucha.
— Pokrzywowy Wąsie! Tak się cieszę, że wreszcie przyszedłeś nam przedstawić swoje dzieci! — odparła z uśmiechem na pysku. Niebieski kocur rzucił wzrokiem na swoje dzieci.
— Ten cały biały nazywa się Brokuł. Ta liliowo biała koteczka to Brukselka, natomiast ten cichutki to Koperek — przedstawił ich. Brukselka podeszła do swoich dziadków i uważnie się im przyjrzała. Potem podszedł do niej jeden z jej braci.
— O jacie! Ile macie już księżyców! Na pewno macie tyle historii do opowiedzenia! — miauknął.
— Ile razy walczyliście już z borsukami? Albo lisami! — wtrąciła się zaciekawiona Brukselka. Jedynie jedno kocię pozostawało cicho. Wszystkie oczy nagle zwróciły się w stronę Kopra.
<Koperku? No powiedz coś!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz