Jej brat urządził istną masakrę. Patrzyła na to niewzruszona, raz po raz unikając krwawych resztek, które latały w powietrzu. Mógłby się opanować. Ona rozumiała, że miał problem, ale że aż taki? Dostrzegając Szakal, która gdzieś się wymykała, ruszyła szybko w jej stronę. Nie powinna na to patrzeć! Była tylko kocięciem! Skrzywi się jeszcze jej mózg, tak jak w przypadku Trucizny; chociaż nie miała pojęcia w jaki sposób został spaczony i zacznie siać sama postrach lub gorzej... Zapała niechęcią do praktyk jakie stosowali kultyści. Czemu matka jej nie pilnowała? Złota wsiąkła jakby w ziemię albo gdzieś siedziała, gapiąc się na to widowisko. Ugh!
Szybko skróciła dystans pomiędzy nią a małą, po czym zasłoniła jej oczy łapami. Ta jednak zaczęła panikować i wrzeszczeć, co nie polepszyło sytuacji.
— Spokojnie to ja — miauknęła uspokajająco. — To ja, Bielicza Łapa. — powtórzyła. — Już, już spokojnie.
Coś czuła, że kociak po tym nie tknie już w życiu mięsa, wracając do tej swojej pasji zajadania roślinek. Trzeba było to jakoś logicznie wytłumaczyć, wybić jej ten obraz z głowy... Tylko jak? Powinna umieć radzić sobie z dziećmi. Niedługo sama będzie zmuszona do ich posiadania. Wiele jednak rzeczy pozostawało dla niej zagadką.
— Zostaw mnie! — kociak piszczał, a jej łapy wyczuły wypływające z oczu łzy.
Przytuliła ją do siebie, by mogła wypłakać się w jej sierść i nie oglądać tego dalej. Jeżeli lider się dowie... To coś czuła, że mała kotka, będzie zmuszona częściej patrzeć na takie krwawe zabawy, by do nich przywyknąć.
— Spokojnie, oddychaj. Wiem, że to straszne co widziałaś, ale... Jesteś silna. Dasz radę wyrzucić to z głowy — zapewniała ją.
Była zła na Stokrotkową Polane, że w ogóle pozwoliła jej na to patrzeć! Rozumiała, że Szakal w przyszłości zasili szeregi kultu, ale... Ale wtedy będzie już dorosłą kotką, taką jak ona! Inaczej postrzegała świat teraz, a inaczej, gdy była takim berbeciem.
Maluch wtulił się w jej futerko, wybuchając głośniejszym płaczem. Otuliła ją ogonem, mrucząc uspokajające słowa. Nie wiedziała czy to działało, ale nie zamierzała się poddawać. Trzeba było jakoś zaradzić na te łzy.
— No już, Szakal. Twoja mama i babcia na pewno nie chciałyby oglądać tego jak płaczesz — spróbowała wyciągnąć na wierzch dwie kotki, które stanowiły dla niej wzór. Zresztą... Nie myliła się co do tego. Coś czuła, że Irgowy Nektar nie będzie dumna z wnuczki i zabierze ją na rozmowę. Wątpiła, że dostanie się za ten pokaz jej bratu, czy też Mrocznej Gwieździe. Lider robił co chciał i każdy doskonale już zdawał sobie z tego sprawę. Szkoda tylko, że był nastawiony na dobro klanu niż jednostek. Chociaż... Czy ona byłaby zdolna dokonać egzekucji, gdyby jej rozkazał? Na razie wolała się o tym nie przekonywać. Teraz miała pod swoją opieką tego malucha, który potrzebował wsparcia i kojącego matczynego ciepła, którego... nie posiadała.
— No już... Już... — dalej zastanawiała się nad tym co dalej, aż nie wpadła na pewien pomysł.
Podniosła małą za kark na co ta się zdziwiła. Zawisła jednak pokornie w jej pysku, ocierając oczka.
Rozglądała się na prawo i lewo, próbując wypatrzeć coś interesującego. Teraz jej doskonały wzrok i analiza otoczenia bardzo się przydały, bo znalazła to co chciała. Podeszła do leżącego niedaleko, zagubionego piórka jakiegoś ptaka, kładąc przy nim Szakal.
— Spójrz. To dla ciebie — Chwyciła zabawkę w pysk, delikatnie muskając ją nim po nosku, by wydobyć z zapłakanych ślepi chociaż mały uśmiech.
<Szakal?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz