No i znów mu tu ryczała. Nie mógł dopuścić do tego, by stwierdziła, że nie zostanie prawdziwą kotką, bo nikt jej nie zechcę. Jeżeli tak trzeba było to sam weźmie odpowiedzialność na swoje barki i podejmie pierwszą dojrzałą decyzję w swoim życiu.
- Nadajesz. Jesteś kotką. To po prostu ci się uaktywnia samo, gdy kocięta się rodzą. Nie panikuj - Strzepnął uchem. - Nie masz? - zaśmiał się. - No dobrze to od dzisiaj masz - rzucił lekko, nie przejmując się zbytnio jej reakcją. I tak nie miała nic do powiedzenia w tym temacie.
- J- ja-jak t-to m-mam?- zapytała przestraszona.- N-nie m-mam p-przecież...
Naprawdę była taka głupia! Nie domyśliła się, co chciał tymi słowami przekazać?
- A ja to co? Jestem kocurem. Znamy się już długo... - Uśmiechnął się do niej. - No i dzięki temu uratuje cię przed wygnaniem z klanu.
- T-ty? J-jak... T-to... T-ty?!- nie potrafiła w to uwierzyć.
Musiał przyznać, że ta jej mina była cudowna. Było warto. Może nie będzie nawet tak źle? Przynajmniej nieco na niej poćwiczy.
- Owszem ja. A co? Masz kogoś jeszcze na oku? Przypominam, że już raz spaliśmy. I to razem. A nawet sama mnie polizałaś czyli... czyli podobam ci się - Jego uśmiech się poszerzył.
Och, Paskudo, Paskudo. Mogłaś nie wywoływać wilka z lasu... Trudno było się przed tym obronić. Jego słowa były mocnym dowodem na to, że czekoladowej się na pewno podobał. Byli w końcu już nieco starsi, więc mogli zacząć swoje nastoletnie miłostki.
- N-ni-nie m-mam n-na o-oku n-nikogo... P-po p-prostu... N-nie w-wiem... Cz-czy t-to... D-dobry p-pomysł...
- Dobry - stwierdził. - Zależy mi na tobie. Nie chcę by cię wywalili. Powinnaś to docenić i mi dziękować. Ale nie martw się... Nie będziesz jedyna. - od razu jej to zdradził, by nie pomyślała sobie, że będzie z nim do końca życia. Nie miał zamiaru się ograniczać. Wolał mieć rzeszę kotek, które będą gotowe na jego rozkazy. Na każdy dzień inna... O tak. Spełni to, nawet jeśli nie będzie się im to podobało.
- N-nie b-będę j-je... A-ale n-naprawdę n-nie m-musisz... Się t-tak p-poświęcać... S-skoro m-masz kogoś innego...
- Jeszcze nie mam. Mam na razie ciebie. Ale to się zmieni. Muszę nauczyć inne kotki szacunku do kocurów, bo im jeszcze odbije na starość i zostaną zdrajcami - miauknął do niej. - Więc... Jesteś moją pierwszą. Gratuluje.
Położyła po sobie uszy.
- N-na p-pewno t-tego chcesz? B-bo p-partnerzy r-robią różne o-obrzydliwe rzeczy... M-miziają się, c-całują p-prosto w p-pysk...
Był zaskoczony, że była obeznana w tym temacie. Sądził, że będzie się dopytywać co takiego robią partnerzy. No... To miał to z głowy.
- Przeszkadza ci to? - zamruczał jej do ucha. - Nie musimy tego robić przecież ciągle.
Odsunęła się od niego, co go nie zadowoliło. Znów zaczynała te swoje bunty? Naprawdę ciężko się uczyła na błędach.
- J-ja w ogóle n-nie w-wiem cz-czy chcę t-to r-robić...
- Już i tak zrobiłaś duże postępy - zauważył. - Wcześniej piszczałaś, gdy się zbliżałem, a niedawno spałaś obok. Przywykniesz. - Wierzył w to. Naprawdę. Jej zmiana postępowała. Skoro ośmieliła się go z własnej woli polizać wtedy wieczorem, to niedługo będzie prosić o ponowne całusy.
- N-nie p-przywyknę! T-to j-jest obrzydliwe! I m-muszę t-to r-robić... Z t-tobą. N-nie chcę cię l-lizać po p-pysku!
- Nie musisz. Na razie... Jak będę chciał, to to zrobimy, ale na ten moment... nie mam ochoty - uspokoił ją.
Pokiwała z pośpiechem głową.
- M-mogę i-iść t-teraz spać?... N-nie m-muszę j-już n-nic z-zrobić? - zapytała go.
- Możesz spać dzisiaj ze mną, skoro jesteśmy razem - zaproponował zadowolony z tego, że teraz kotka przed nim nie ucieknie. Nie miała dokąd, skoro "zgodziła się" na tą relację.
<Paskudna Łapo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz