Krążyła zirytowana wokół drzewa. Świt nie zjawiła się rano, a miały razem pójść na Konający Buk. Chodziła w kółko, przeklinając kotkę pod nosem. W końcu dojrzała w białe futro.
- Gdzieś była?! - syknęła zła.
- Jeszcze raz się tak na mnie wydrzyj, a możesz zapomnieć o zostaniu wojownikiem. - odpowiedziała jej Świt. - Rozmawiałam z Komarem.
Mleczyk wbiła oczy w mentorkę.
- I?
Biała uśmiechnęła się kpiąco.
- Jak oddasz mu cnotę to zostaniesz jeszcze dziś mianowana. - oznajmiła wojowniczka.
Szylkretka skrzywiła się.
- No chyba żart! - nastroszyła się. - Szybciej wybije mu wszystkie zęby i wykastruje niż mnie dotknie, obrzydliwiec posrany. - burzyła się.
Świt zaśmiała się. Rozbawiona trzepnęła ogonem, próbując się uspokoić się.
- Komar świata poza Sadzą nie widzi, ale zabawnie było oglądać twoje oburzenie. - stwierdziła kotka. - No chodź. Wyglądasz jak wściekła wiewiórka.
* * *
- Owocowy Lesie, zebraliśmy się tu, aby zakończyć trening jednego z uczniów i przyjąć go jako wojownika - ogłosił Komar.
Mleczyk wbiła spojrzenie w niebieskiego. Wciąż nie wiedziała czy żart mentorki na pewno był żartem. Świt była obrzydliwa i świrnięta. Nie miała pewności.
- Mleczyk, wystąp.
Kotka wyszła z tłumu kotów.
- Nadszedł czas, abyś dołączyła do grona wojowników. Wykazałaś się niezłomnością i sprytem. Czy przysięgasz pozostać lojalny naszej społeczności i walczyć o jej dobro?
Szylkretka położyła uszy. W Owocowym Lesie był niejeden kot, którego wolałaby sprzątnąć z tego świata niż walczyć o jego dobro.
- Przysięgam - skłamała bez zająknięcia.
Nie miała zresztą innego wyjścia.
- Witamy cię zatem jako nowego wojownika Owocowego Lasu. - ogłosił Komar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz