*przed zajściem w ciąże przez Złotą Pręgę*
Wrócił z treningu szybciej niż wcześniej. Złota Pręga przyjrzała się jak poluje, a gdy udało mu się coś złapać, stwierdziła że dobrze sobie poradził i mogą wracać. Liczył na bardziej... wytrwałościowe szkolenie. Najwidoczniej będzie musiał wznowić swoje ćwiczenia na plaży, skoro tak to miało wyglądać. Kotka zaczęła się zbytnio lenić, co też już zauważył.
Wszedł do legowiska uczniów, które dalej się tworzyło, a które wskazała mu mentorka. Omiótł wzrokiem otoczenie. Widząc kocurka, z którym rozmawiał nie tak dawno temu, ułożył się na uboczu na litej skale, a nie mchowym posłaniu. Nie zamierzał kraść komuś czegoś, co nie było mu potrzebne. Jego długa sierść skutecznie izolowała chłód skały. Jedynie w poduszki łap czuł nawiew, ale nie takie rzeczy znosił.
Słysząc kroki, ujrzał nad sobą Urdzikową Łapę, z nadętymi policzkami.
— Jesteś... Uczniem? — zapytał go.
Nie miał pojęcia dlaczego się temu tak dziwił. Przecież Lamparcia Gwiazda jasno i wyraźnie mówił słowa mianowania. To był już kolejny kot, który nie słuchał jego słów, co go szczerze dziwiło oraz martwiło.
— Tak się tym dziwisz? Sam lider prowadził ceremonie, w której dostałem mentora. Nie znam waszych tradycji. Podobno uczniowie są łapami, a ja dostałem... według was normalne, według mnie dziwne imię. — wyjaśnił, mając nadzieję, że te słowa zaspokoiły jego ciekawość.
— No właśnie! Nie masz uczniowskiego imienia! To niesprawiedliwe! — powiedział point z żalem.
Czuł co zaraz nadejdzie, ponieważ już nieco go poznał, gdy go zaczepił, gryząc go w łapę. Ten osobnik miał jeszcze mleko pod nosem, zachowując się niczym godne pożałowania kocię.
— To nie była moja decyzja — przypomniał mu. — Skoro lider mi je nadał, powinieneś uszanować jego wole, a nie zachowywać się jak zazdrosne kocię.
— Mogę być zazdrosny, bo to niefajne jest, że ty masz imię wojownika a ja nie! A oboje jesteśmy uczniami! — wyżalił się.
Jakoś miał to gdzieś. Czemu miał jakoś w to wnikać? To był problem kocura, a nie jego. Gdyby miał nawet imię kocięce, czy też inne, zaakceptowałby je, bo tak nakazywał mu obyczaj. Skoro płakał mu nad uchem, bo coś było nie fair, to nie zamierzał go pocieszać i klepać po główce. Im szybciej nauczy się, że takie jest życie, tym miał większe szansę przetrwać w tym okrutnym świecie.
— To idź do lidera i powiedz, by mi zmienił je na łapę. Mi bez różnicy jak się zwę — Wzruszył ramionami nieprzejęty.
Ujrzał jak "kociak" naburmuszył się.
— Jesteś strasznie zarozumiały.
No to go zaskoczył. Nawet się nie spodziewał, że na takiego brzmiał. Prędzej wyczułby, że daje mu subtelne sygnały, by dał mu spokój i odczepił się od jego osoby.
— Jestem? — zdziwił się. — Nie umniejszam twej godności, jeżeli to masz na myśli. Jeżeli czujesz się urażony, wybacz. Uczę się życia w waszej społeczności i nie wiem jeszcze, jak powinienem się tu zachowywać.
Oby to go przekonało, bo naprawdę nie chciał obrazić swojego rozmówcy, mimo tego, że ten już kilkakrotnie złamał wiele zasad dobrego wychowania. Przypominał mu rozpuszczonego pieszczocha Wyprostowanych. Czasami młode kiciusie, właśnie cechowały się takim roszczeniowym zachowaniem.
— Nie wiem czy się tego nauczysz. To bardzo trudne. Jak widzisz, zachowujesz się jak obdartus i dziwnie... Więc to będzie długi proces —zmarszczył nosek.
Jeżeli w końcowym etapie miał zachowywać się podobnie co on, to... Wolał podziękować. Sam znajdzie odpowiedni sposób na komunikację z tymi kotami, nie nadeptując im na odcisk. Wystarczyło mu spokojne życie bez problemów. Nawet jeśli nie miałby przez to znajomych i zachowywał się jak odludek, zaakceptowałby ten stan, tak jak zawsze.
Skinął mu łbem.
— Mnie inaczej wychowywano. Trudno pozbyć się czegoś, co wbijano do łba pazurami — miauknął do niego. — Postaram się jednak nie zawieść waszych oczekiwań. Jestem gotowy na wszelkie poświęcenie. — powiedział, mając nadzieję, że uspokoił tymi słowami kocurka.
<Urdzik?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz