Przynajmniej ona tak to odbierała, szczególnie wtedy, gdy z jej polika zaczęła cieknąć krew. I nie zamierzała skrywać bólu niczym twardzielka, tylko od razu cofnęła się, cicho pisząc, bo nawet nie chciała wiedzieć, jak paskudnie musi wyglądać nowo powstała szrama. Otarła łapą ranę i spojrzała z niesmakiem na posklejane czerwienią futro.
A on nie dał jej chwili na wytchnienie. Rzucił się do jej gardła, niczym drapieżne zwierzę opierające swój byt tylko o naturalne instynkty. Ból rozszedł się wzdłuż jej kręgosłupa, kiedy z głuchym łoskotem uderzyła nim o ziemię.
— Wygrałem — miauknął z dumą, kładąc łapę na jej gardle. Szylkretka skrzywiła się i z powodu zebranej w niej złości, zebrała resztkę sił i zrzuciła go na bok. — Co, koniec treningu? — parsknął z nutą irytacji oraz nonszalancji w głosie.
— Tak. — Niemalże syknęła, wstając z twardego gruntu i otrzepując się z nadmiaru kurzu. Nie chciała nawet myśleć, ile zajmie jej wyliczanie futra do perfekcji. — Co to ma znaczyć?
Uniósł zaskoczony wzrok i postawił wysoko uszy. Jak gdyby nie dostrzegał zmian w swoim zachowaniu. I to wcale nie pozytywnych.
— O co ci chodzi? Zwykły trening — odparł ze znużeniem, wzruszając ramionami.
— Byłeś... Wyjątkowo agresywny — fuknęła, wahając się przez krótką chwilę nad doborem słów.
Strzepnął ogonem, dając jej znać, że jej słowa ma głęboko w poważaniu.
— Normalnie walczyłem, robisz problemy z niczego — stwierdził, odwracając się. — Skoro to koniec, to wracam do obozu — oświadczył, nie czekając na jej pochlebstwo. Wydawał się zadowolony z siebie, ale Motyl niekoniecznie była z niego dumna.
Oczywiście, wojownikiem pod względem siły i taktyki będzie wspaniałym, ale nie mogła uznać jego podejścia do tego za pozytywne. Coś jej po prostu nie pasowało, ale nie zamierzała za nim ganiać.
Położyła uszy nisko po sobie i z lekka zgarbiona, sama ruszyła do klanu.
***
Obserwowała jego mianowanie w skupieniu. Czuła pewną ulgę, że to już koniec tych treningów. Zaczęły one zmierzać w złym kierunku, więc skoro tylko miała okazję, szepnęła liderowi, że Gęsiej Łapy już nie ma czego nauczyć.
Zdawała się potrafić więcej niż ona sama.
Ten cały motyw walk między uczniami jej nie przekonywał. Pamiętała, jak ledwo co jej córka, Frezja, wygrała swój własny pojedynek i stała się dumną wojowniczką Klanu Wilka. Z Astrową Łapą był większy problem, ale miała ogromne nadzieje, że ten lada dzień również zostawi role ucznia za sobą.
Odwróciła wzrok. Nie miała ochoty patrzeć na bezsensowny przelew krwi. Walk powinno się unikać, a nie czynić z nich klanowy rytuał.
***
Gęsi Wrzask przechadzał się wzdłuż obozu. Obserwowała go. Tylko i wyłącznie z czystej ciekawości. Nie wiedziała, czy to jakieś jej przewrażliwienie, ale miała ku temu potrzebę.
Postanowiła jednak w końcu przestać się czaić. Była dorosła, a nawet — do czego nie chciała się przyznać — zaczynała się bardzo starzeć. Nie mogła tworzyć własnych domysłów bez konkretnych powodów. Powinna z nim normalnie porozmawiać. Ot tak, po prostu.
— Gęsi Wrzasku! — wymamrotała donośnie, skupiając na sobie jego uwagę. Rozejrzała się, myśląc, o co powinna go spytać. Jakiś neutralny temat, który pozwoliłby zobaczyć, kim jest teraz naprawdę. — Modliłeś się dzisiaj do Klanu Gwiazdy? — palnęła. — Wiesz, to ważne, by pielęgnować więź z przodkami. A skoro teraz jesteś wojownikiem, niezwykle zajętym, nie możesz zapominać o tak istotnych sprawach! — zauważyła.
Postanowiła jednak w końcu przestać się czaić. Była dorosła, a nawet — do czego nie chciała się przyznać — zaczynała się bardzo starzeć. Nie mogła tworzyć własnych domysłów bez konkretnych powodów. Powinna z nim normalnie porozmawiać. Ot tak, po prostu.
— Gęsi Wrzasku! — wymamrotała donośnie, skupiając na sobie jego uwagę. Rozejrzała się, myśląc, o co powinna go spytać. Jakiś neutralny temat, który pozwoliłby zobaczyć, kim jest teraz naprawdę. — Modliłeś się dzisiaj do Klanu Gwiazdy? — palnęła. — Wiesz, to ważne, by pielęgnować więź z przodkami. A skoro teraz jesteś wojownikiem, niezwykle zajętym, nie możesz zapominać o tak istotnych sprawach! — zauważyła.
<Gęś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz