— Pewnie, trochę ruchu mi się przyda — wstała i obejrzała się jeszcze raz po klanie, upewniając się, czy Smarkacza nie ma — To znaczy innego niż samo chodzenie. – bądź co bądź ten marsz już nawet ją zaczął nudzić.
— Tak. To zawsze jednak jakaś rozrywka — uśmiechnęła się lekko Echo, kierując się w stronę lasu.
— Masz na coś ochotę? W dwie możemy zapolować na coś większego... Zając albo coś. — zaproponowała, choć nie wiedziała, co dokładnie może być na tych terenach.
–- Jeżeli coś wywęszymy, to chętnie. Uda nam się raczej coś złapać... O ile nie przeszkodzę tylko w tym, bo wiesz... Trochę trudniej mi się poluje.
— Ucząc się trzeba popełnić błędy. — otrzepała się, by nie wejść przypadkiem w tryb mentorowania w stosunku do starszej kotki — Polegasz na wąsach, by wyczuć ruch, ogonie, by znaleźć trasę, słuchu bu namierzyć ofiarę... Kwestia przyzwyczajenia i dostosowania metod.
Jednak coś o tym wiedziała, nie tylko przez znajomość z Orzechowym Sercem przed wydarzeniami ze zgromadzenia. Dużo kotów bagatelizowało istnienie ogona, zapominając o jego przydatności. Na szczęście nikt nie zwrócił jeszcze uwagi na jej potrzebę drobnych kroków przy wstawaniu czy lądowaniu. Ale brakowało jej możliwości sprawdzenia odległości z tyłu. Musiała polegać głównie na wąsach, co nie zawsze było możliwe.
Biaława przytaknęła jej.
— Masz rację. Nie powinno być tak źle, prawda?— stwierdziła i powęszyła w powietrzu, próbując coś wychwycić. Źródlany Dzwonek cierpliwie czekała, aż kotka złapie trop, sama dyskretnie próbując coś znaleźć; chciała jednak, by to Zanikające Echo wskazała go, zważywszy na ich rozmowę, tak dla podbudowania pewności siebie. Po pozycji wąsów i uszu zauważyła dokładny moment, kiedy to nastąpiło. Odwróciła się w jej stronę z uśmiechem na pysku.
— Mam coś. Chodź — zawołała, machając ogonem. Źródlany Dzwonek kiwnęła jej głową.
— Prowadź więc.
Szybkim truchtem podążyły za zapachem, na końcu tropu spotykając ciemne, długie zwierzę. Kuna posilała się czymś, co wyglądało jak martwy gołąb; jeszcze nie zwróciła na nie uwagi.
Zerknęła na towarzyszkę, niemo pytając się, która rzuca się pierwsza. Ta pokazała tylko, że nie wie, więc liliowa ruszyła na bok, by zajść stamtąd ofiarę. Powoli podchodząc, gwałtownie wyskoczyła do przodu, a bura istota rzuciła się ku ucieczce w stronę Zanikającego Echa. Przyczajona kotka dopadła do zwierzęcia, kończąc jego żywot po krótkiej szamotaninie.
— Widzisz, mówiłam, że ci się uda. — mruknęła młodsza, zbliżając się z podniesionym ogonem.
***
Zaniepokojona podniosła się w pół ziewnięcia, wiedząc, że to czas przydzielonego jej wieczornego patrolu części granic. Trafiła do niego z szylkretką i na szczęście nie kazano im brać ich uczniów do towarzystwa. Słodka wolność, brak odpowiedzialności za kogoś. Rozejrzała się za nią. Dostrzegła najpierw koty, które miały przejść wzdłuż granic klanów Klifu i Burzy. Potem odnalazła spojrzeniem kotkę na skraju obozu. Podbiegła swobodnym krokiem, szczęśliwa, że będzie miała wolne od Kurkowej Łapy i jego niezadowolonych trzepnięć ogonem.
— Gotowa? — zagadnęła.
<Echo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz