Znów natrafili na zapach dzikich psów. To one nie tak dawno zamordowały dwójkę wojowników, których imion nie znał. Był to problem dla tak wielkiego klanu. Gdyby odkryły, gdzie mieli obóz, na pewno doszłoby do rzezi. Trzeba było się ich pozbyć. Nie wiedział ile liczyło stado, ale czasem widywał pojedyncze osobniki, gdy jeszcze żył jako samotnik. Trzeba było zastanowić się nad planem działania. Towarzyszył mu Krucza Łapa wraz z Marchewkową Natką oraz Perliczym Grzebieniem. Wszyscy obserwowali teren, na którym czaiło się zagrożenie.
— Że też mamy takiego pecha. Jak nic teraz nas dorwą i rozszarpią — odezwała się kremowa, która słynęła ze swojego pesymistycznego podejścia do wszystkiego.
Idąc z nią w patrolu, nasłuchał się jej zawodzenia o życiu, które bardzo go wynudziło. Nie taki był jednak cel ich wyprawy. Mieli po prostu oznaczyć granicę i wrócić do obozu. Po tym miał zacząć trening z liderem, który wysłał go z tymi kotami, by przywyknął do pracy w grupie.
Marchewkowa Natka podrygiwała na najmniejszy dźwięk, zaczynając najwidoczniej przejawiać podobny niepokój co jej towarzyszka. Jedynie Krucza Łapa pozostawał niewzruszony całą tą sytuacją. Taka postawa akurat mu się podobała. Zbyteczne emocje mogły przysłonić prawdziwe postrzeganie świata i robić z niegroźnego otoczenia, tor pełen zabójczych stworzeń.
— Ciszej — westchnął, po czym sam ocenił otoczenie.
Może i zapach był dobrze wyczuwalny, ale na jego oko to minęło już kilkaset uderzeń serca, gdy to stworzenie tutaj było. Możliwe, że oznaczył to miejsce, stąd ta intensywność. Psy raczej nie polowały tak jak koty, chowając się w zaroślach. Bardziej gnały za celem, gdy tylko go dojrzały. Skradanie nie było ich mocną stroną.
— Ja i Krucza Łapa ruszymy przodem — w końcu zadecydował, podnosząc się na łapy.
— Co? Czemu ty? Jesteś uczniem nie powinieneś się narażać! — pisnęła Perliczy Grzebień.
— Może i jestem uczniem, ale mam doświadczenie w tych sprawach. Przez całe życie robiłem to, co w was teraz budzi strach. Również znam teren, bo mieszkałem tu przed wami. Proszę o zaufanie. Wy dwie nie nadajecie się na zwiad. Wpadniecie w panikę i wtedy być może rzeczywiście coś nas zje. Krucza Łapa wygląda na bardziej odpowiedniego do tej roli — Spojrzał na arlekina. — Damy wam znak, gdy nic nie ujrzymy.
— A jak będą tam jakieś psy? — odezwała się nieprzekonana tym pomysłem mentorka rudzielca.
— Powrócimy do was, a wtedy obejdziemy ich łukiem — odparł ze spokojem. — No, Krucza Łapo? Jesteś gotów?
<Kruk?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz