Jej słowa od razu podniosły go na duchu. Niesamowite jak Mglista Łapa potrafiła idealnie go pocieszyć, odganiając te kłębiące się nad nim chmury. Ciągle myślał nad tym felernym treningiem i tym, co zrobiła mu mentorka, a teraz? Teraz czuł, że nie był z tym sam.
- Prawda - Wyprostował się dumnie, od razu się uśmiechając. - To jak twoje szkolenie? Upolowałaś coś?
Trzeba było się dopytać. Musiał wiedzieć jak jej szło, bo on na razie prezentował sobą totalne dno. Sam fakt, że łapy go pobolewały od ciągłego powtarzania tej pozycji łowieckiej, mówił za siebie. Wierzył, że wypracował ją już idealnie i następnym razem dorwie mysz w swoje łapska.
- A jeszcze nie. Trenujemy na spokojnie, pomagałam zbierać patyki na wały wokół obozu. To też jest ważna część treningu!
Odetchnął wewnętrznie z ulgą. No... przynajmniej nie musiał się martwić, że był w tyle. Zapomniał, że ich obóz wciąż powstawał. Zanikające Echo nie była pod tym względem dość kumata, przez co nie zajmował się czymś takim. Nie wiedział czy to dobrze czy źle.
- Tak. Jest. - zgodził się z nią. - Inaczej by nas zalało. - Mieszkali teraz na wyspie, która była otoczona przez zdradliwe wody. Wały na pewno ocalą ich w razie, gdyby padało mocniej, a poziom rzeki by wzrósł. Bez tego, naprawdę musieliby zamieszkać chyba pod wodą.
- A ty już pomagałeś przy czymś?
No i padło to pytanie, na które nie za bardzo chciał odpowiadać. Co jeśli siostra uzna go za lenia? Albo gorzej... że robił za klanowy balast? Obiecał jednak jej nigdy nie okłamywać, by w razie czego Zajęcza Łapa nie przestawiła jej przeciwko niemu, przez co musiał powiedzieć jej prawdę.
- Nooo... Tak niezbyt... Zanikające Echo wzięła mnie na polowanie. - powiedział.
W zasadzie cieszył się, że omijały go najgorsze roboty. Kotki same się tym zajmą, by było mu wygodnie i ciepło.
- To może porozmawiaj z nią. Zawsze warto przysłużyć się klanowi.
Och, no i się spodziewał tych słów. Doskonale ją znał.
- Polowanie to też przysłużenie się. Nie ja będę jadł upolowaną piszczkę, a ktoś inny - zauważył, starając się jakoś wybronić.
- Masz rację, ja wolę pomóc w każdy możliwy sposób. - wyznała mrucząc radośnie.
Dziwił się, że jej się naprawdę chciało to robić. Dostrzegał jak tryskała pasją, mówiąc o wykonywaniu takich przyziemnych rzeczy. Sądził, że wolałaby zająć się tylko swoim polepszaniem umiejętności, a nie działaniem na rzecz innych.
- To pomagaj. - rzucił, wzruszając ramionami. - Ja też pomogę, ale będę też trenował, by nie przegrać naszego zakładu - przypomniał jej o nim, bo możliwe, że o nim zapomniała.
- Czyli już sądzisz że wygrałeś? Założę się, że pokonam cię nawet będąc w tyle. - zapewniła.
On wygrał? No... Niezbyt mu szło. Wręcz czuł palący mu się pod łapami grunt, słysząc te jej słowa. Musiał się wziąć do roboty i to ostro. Trzeba było zostać wojownikiem przed nią. Jak miał tylko to osiągnąć, skoro jego mentorka była... okropna?
- Nie. Ja nic nie sądzę siostrzyczko. Jestem realistą, zapomniałaś? - mruknął, uśmiechając się w jej stronę.
Pokręciła tylko łbem z cwaniackim uśmieszkiem.
- Pamiętam, pamiętam.
Zmrużył oczy, patrząc na nią w zastanowieniu. O co jej chodziło? Czemu tak się uśmiechała? Czyżby nie powiedziała mu o czymś jeszcze?
Podszedł do niej bliżej, po czym dmuchnął jej w pysk.
- Co masz dzisiaj taki dobry humor?
<siostrzyczko?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz