Jego słowa do niej nie docierały. Mówił jedno, ale według niej na pewno myślał co innego. Leżał przed nią bokiem, odsłaniając z lekka swój brzuch. Mentor nieraz jej powtarzał, że to najczulszy element ciała i w walce najlepiej atakować właśnie go. Mama za to nieraz mówiła, że jeśli ktoś odsłania to miejsce przed tobą, to oznacza, że bardzo ci ufa.
Uśmiechnęła się szeroko, zdając sobie sprawę, że jest na dobrej drodze do uczynienia go swoim przyjacielem. Skoro nie zapierał się już jakoś specjalnie, ani nie odpychał jej, tak jak na początku, to był to znak, że sam się prosił o więcej dotyku.
— Na pewno masz! — wymamrotała niewyraźnie, patrząc z satysfakcją na dokonany czyn. — Będzie miło, zaufaj mi! — zamruczała i dmuchnęła mu powietrzem w brzuch.
Gdy jej oddech owiał jego futro, drgnął. A ona stała dalej, pochylona nad nim, patrząc z nadzieją na jego pysk, na którym liczyła ujrzeć szeroki wyszczerz. Zamiast tego dalej widziała ten markotny wzrok.
— Mówiłem, że nie mam łaskotek... — mruknął z niechęcią.
Oburzyła się i strzepnęła ogonem. Co on paplał? Musiał mieć! Każdy miał, a on nie był żadnym wyjątkiem.
— Aleś ty gruboskórny, nic do ciebie nie dociera — burknęła zirytowana, ale nie zamierzała się poddawać. Przewróciła go przy użyciu całych swych sił na plecy, a potem oparła o jego brzuch przednie łapy i zaczęła nimi przesuwać w przyśpieszonym tempie. Taki lekki masaż powinien pomóc mu się rozluźnić.
Jego cierpiętnicze westchnięcie jej nie zdemotywowało. Ona zamierzała walczyć do końca, dopóki sam nie przyzna, że ma łaskotki. Zastrzygła uchem, słysząc dziwne pacnięcie czegoś o ziemię. Spojrzała na jego tylną łapę, która zaczęła podrygiwać, jakby żyła własnym życiem. Serce zabiło jej szybciej z wrażenia, a gdy spojrzała na jego pysk, dostrzegła, że przymknął oczy, a z jego głębi wyrwał się pomruk zadowolenia.
Powstrzymała się od pisku i zwolniła swój ruch. Nie mogła go wytrącić z tego transu, bo zaraz znowu zacznie być markotnym niedźwiedziem. A taki okaz był nudny. Zdecydowanie bardziej wolała tego przytulnego misia, którego miała teraz.
— Aah... Bardziej w prawo. — Wydał z siebie cichy charkot.
Wykonała to polecenie, ciesząc się jak głupia z każdej chwili sukcesu. Długo wahała się nad powiedzeniem czegokolwiek, bo nie chciała go zniechęcić.
Mimo wszystko nie była w stanie wiecznie milczeć. Chciała, by sam przyznał, że miała rację. Lubiła czuć smak zwycięstwa na języku.
Pochyliła się ku jego pyskowi, zaprzestając miziania.
— I co? Kto miał rację? — wymruczała mu do ucha. — Jeśli chcesz więcej łaskotek, to musisz poprosić! — pisnęła uradowana, bo wciąż nie mogła wyjść z podziwu dla samej siebie. Opłacało się być upartym, prędzej czy później zawsze udaje się osiągnąć ustalony cel.
Uśmiechnęła się szeroko, zdając sobie sprawę, że jest na dobrej drodze do uczynienia go swoim przyjacielem. Skoro nie zapierał się już jakoś specjalnie, ani nie odpychał jej, tak jak na początku, to był to znak, że sam się prosił o więcej dotyku.
— Na pewno masz! — wymamrotała niewyraźnie, patrząc z satysfakcją na dokonany czyn. — Będzie miło, zaufaj mi! — zamruczała i dmuchnęła mu powietrzem w brzuch.
Gdy jej oddech owiał jego futro, drgnął. A ona stała dalej, pochylona nad nim, patrząc z nadzieją na jego pysk, na którym liczyła ujrzeć szeroki wyszczerz. Zamiast tego dalej widziała ten markotny wzrok.
— Mówiłem, że nie mam łaskotek... — mruknął z niechęcią.
Oburzyła się i strzepnęła ogonem. Co on paplał? Musiał mieć! Każdy miał, a on nie był żadnym wyjątkiem.
— Aleś ty gruboskórny, nic do ciebie nie dociera — burknęła zirytowana, ale nie zamierzała się poddawać. Przewróciła go przy użyciu całych swych sił na plecy, a potem oparła o jego brzuch przednie łapy i zaczęła nimi przesuwać w przyśpieszonym tempie. Taki lekki masaż powinien pomóc mu się rozluźnić.
Jego cierpiętnicze westchnięcie jej nie zdemotywowało. Ona zamierzała walczyć do końca, dopóki sam nie przyzna, że ma łaskotki. Zastrzygła uchem, słysząc dziwne pacnięcie czegoś o ziemię. Spojrzała na jego tylną łapę, która zaczęła podrygiwać, jakby żyła własnym życiem. Serce zabiło jej szybciej z wrażenia, a gdy spojrzała na jego pysk, dostrzegła, że przymknął oczy, a z jego głębi wyrwał się pomruk zadowolenia.
Powstrzymała się od pisku i zwolniła swój ruch. Nie mogła go wytrącić z tego transu, bo zaraz znowu zacznie być markotnym niedźwiedziem. A taki okaz był nudny. Zdecydowanie bardziej wolała tego przytulnego misia, którego miała teraz.
— Aah... Bardziej w prawo. — Wydał z siebie cichy charkot.
Wykonała to polecenie, ciesząc się jak głupia z każdej chwili sukcesu. Długo wahała się nad powiedzeniem czegokolwiek, bo nie chciała go zniechęcić.
Mimo wszystko nie była w stanie wiecznie milczeć. Chciała, by sam przyznał, że miała rację. Lubiła czuć smak zwycięstwa na języku.
Pochyliła się ku jego pyskowi, zaprzestając miziania.
— I co? Kto miał rację? — wymruczała mu do ucha. — Jeśli chcesz więcej łaskotek, to musisz poprosić! — pisnęła uradowana, bo wciąż nie mogła wyjść z podziwu dla samej siebie. Opłacało się być upartym, prędzej czy później zawsze udaje się osiągnąć ustalony cel.
<Niedźwiedź?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz