Sen. Tak bardzo upragniony, a tak krótki. Skończył się szybciej, niż mogła się spodziewać. Śniła, próbując zregenerować siły. Łapy odmawiały jej posłuszeństwa, zmęczone po nocnym polowaniu z Sokołem i Gągołem. Czując potworne zmęczenie, musiała zmusić się do otworzenia oczu. Naprawdę nie miała ochoty dzisiaj wstawać. Wolała pozostać w słodkiej krainie snów, a później jeszcze po odpoczywać. Kiedy już podjęła decyzję, żeby jeszcze zamknąć oczy, do legowiska uczniów wszedł kot, poruszając się zwinnie między pustymi legowiskami. Kotka, trąciła ją w bok, wpatrując się z uwagą w czarną uczennicę. Szyszka podniosła wzrok, od razu rozpoznając Płomykówkę. Zastępczyni przywódczyni Klanu Lisa, zmrużyła oczy.
- Źle się czujesz? Już dawno po wschodzie słońca.
W pierwszej chwili, miała ochotę opowiedzieć o wszystkim mentorce. Kłopot jednak był w tym, że mimo iż bardzo jej ufała, Sokół mógł oberwać po uszach. Dlatego jedynie pokręciła głową, podnosząc się do siadu.
- To dobrze. - Płomykówka uśmiechnęła się lekko.-Miałam zamiar zabrać cię na trening.
- Super. - miauknęła Szyszka, podnosząc się z miejsca.-Gdzie pójdziemy?
- Co powiesz na naukę sztuki walki?-zaproponowała kocica, machnięciem ogona zdradzając swoje podekscytowanie.
Szyszka przeciągnęła się, wystawiając przed siebie długie czarne łapy.
- Pewnie.
Obie opuściły legowisko terminatorów, szybkimi krokami kierując się w stronę wyjścia z obozu. Czarna kotka nie czuła się w tym momencie ani głodna, ani spragniona. Jedyne na co miała teraz ochotę to szkolenie, nawet pomimo klejących oczu.
Droga minęła im bardzo szybko. Zanim obie się zorientowały, dotarły na miejsce. Szyszka zatrzymała się, prostując sylwetkę. Była gotowa na pierwsze polecenie.
- Spróbuj mnie zaatakować. Gotowa? - rzuciła Płomykówka, na co Szyszka zareagowała radosnym skinieniem głowy. Treningi z jej mentorką, zawsze były super. Nieważne czy robiły coś co lubiła, czy na odwrót.
Płomykówka cofnęła się kilka kroków do tyłu, podczas gdy Szyszka przystąpiła do krążenia wokół niej, bijąc bojowo ogonem na boki. Po kilku uderzeniach serca, wybiła się, wskakując prosto na plecy kotki. Lekko wczepiła się w nie, próbując utrzymać równowagę. Przy tym łagodnie kopnęła kocicę w brzuch. Nie zamierzała przecież jej zranić. Siostra Czereśni wydała z siebie uznające miauknięcie, po czym zaczęła wiercić się. Szyszka zeskoczyła, przewidując jej następny ruch, którym miało być tradycyjne położenie się na plecach. Członkinie Klanu Lisa stanęły naprzeciwko siebie, po krótkiej chwili, skacząc ku sobie. Tarzając się na ziemi, mocowały się łapami. Z daleka mogło to wyglądać niebezpieczna, ale dla nich, było to tylko ćwiczenie.
W końcu to Szyszce udało się powalić kotkę, przyciskając ją w miarę delikatnie do ziemi. W oczach Płomykówki odbijała się czysta duma. W końcu to ona wyszkoliła czarnulkę. Uczennica odwzajemniła jej spojrzenie, ciesząc się z sukcesów, jakie udało jej się odnieść. Zeszła z Płomykówki, oczekując, aż ta podniesie się i razem wrócą do obozu, albo zrobią coś jeszcze.
- Masz ochotę przejść się jeszcze na polowanie? - zaproponowała mentorka. - Do obozu musimy wrócić dopiero przed zachodem.
Promienie słońca mocniej przygrzały, ogrzewając sierść czarnej kotki. Obie z Płomykówką, musiały zmrużyć oczy, gdyż na chwilę słońce je oślepiło.
- Tak. - poruszyła wąsikami Szyszka. Kotka zaszurała łapką po ziemi. - Co ma być po zachodzie? Naprawdę nie możemy wyjątkowo posiedzieć do późnej nocy?
- Ciężko wtedy odnaleźć zwierzynę i przeprowadzić jakikolwiek udany patrol. - rzekła Płomykówka, strzygąc uszami. Nad kolejnymi słowami, nie wahała się ani na chwilę. - Czeka nas pewna wyjątkowa ceremonia, moja droga.
Szyszka była naprawdę ciekawa, o jaką też ceremonię mogło chodzić. Z tego co było jej wiadomo, nie mieli żadnych nowych kociaków, a nie zapowiadało się, żeby któryś z wojowników, zapragnął przenieść się do starszyzny. W milczeniu skierowała się za Płomykówką, głębiej w las. Węszyła, czując znajome, przyjemne wonie. Ten dzień zapowiadał się na bardzo udany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz