Dzisiaj, był jej pierwszy dzień od przyjścia, kiedy nareszcie mogła sama zapolować, bez nadzoru Wilczego Serca. Nie żeby kotka coś do niego miała, pilnowanie dawnej samotniczki należało do jego obowiązków, jednak każdy potrzebuje chwili wolności. Najwyraźniej, mentor to zauważył i uznał, że nie widzi niczego złego w fakcie, aby Senna złapała coś na własną łapę, ale musi wrócić w umówione miejsce przed górowaniem słońca.
Znajdowała się na granicy z Klanem Klifu - koty z jej Klanu zawsze wyrażały się o nim z niepokojem i agresją. Rzadko tutaj bywała, głównie na patrolach, ewentualnie na treningach, chociaż i tak nie zdarzało się to często, bo jej mentor zawsze był tutaj spięty. Wtedy usłyszała szelest, tuż za wysoką ścianą krzewów. Wiatr wiał na jej korzyść, więc z wolna zbliżyła się do źródła dźwięku. Pyskiem odchyliła parę młodych gałązek, aby zobaczyć... kota. A dokładnie kocura o smukłym ciele, białej sierści z ciemnymi oznaczeniami z dużymi, błękitnymi niczym niebo oczami. Kotka nie mogła się powstrzymać przed wydaniem z siebie cichego "aww". Był śliczny! Nie była pewna, czy w tym świecie adopcje są możliwe, ale jeśli tak, zaklepuje go! Wydawało się, że jej nie usłyszał, jego mały nosek zaczął się nieco marszczyć, a wąsy drgnęły. Najwyraźniej, jak ona, polował. Nie myśląc dużo, kiedy tylko kocur zbliżył się do niej wystarczająco, skoczyła radośnie ku niemu, ostatecznie przewracając go na plecy i wyszczerzając się. Teraz jego ślepia były dwa razy większe i wpatrywały się prosto w stojącą nad nim kocicę. Najwyraźniej nie był zachwycony tym... spotkaniem.
- Cześć słodziaczku! - zamruczała uśmiechnięta. Niestety, Klifiak dalej leżał na ziemi niczym jakiś badyl, nie reagując na jej słowa. - Jesteś dosyć... małomówny. No cóż, może to ja powinnam się wpierw przedstawić - Senna Łapa, miło mi! - miauknęła złażąc z kocura.
Cisza. Badylek roztrzęsiony wstał i nieco się cofnął do tyłu. Jego ogon nerwowo drgał. "A może on jest niemową..." - przemknęło przez myśl Sennej Łapie.
- Ej, no, nie zjem Cię, badylku. Jesteś zbyt kościsty jak na moje gusta! - zaśmiała się.
- Ła...Ła...Łabędzi... - zaczął jąkając się. "A jednak mówi!".
- Dobrze ŁaŁaŁabędzi Badylku, też tutaj polujesz? - zapytała, starając się rozwinąć rozmowę.
W tym właśnie momencie, kiedy ŁaŁaŁabądek już otwierał pyszczek, aby coś powiedzieć, między dwójkę wskoczył mentor Sennej, Wilcze Serce. Syknął wściekle na Klifiaka. Uderzając ogonem o ziemię. Jego źrenice zmieniły się w cienkie kreseczki. Badylek szybko uciekł na swój teren, spoglądając zdezorientowany, a zarazem przerażony na parę kotów.
Kiedy tylko zniknął za zaroślami, czarny odwrócił się do uczennicy.
- Wiesz, jakie to było nieodpowiedzialne?! On mógł Cię zabić, do tego jest z Klanu Klifu! Czy to naprawdę takie trudne?! - warknął wojownik.
Senna Łapa położyła po sobie uszy.
- Nie musisz się tak drzeć. I tak to pewnie ja pierwsza bym go ukatrupiła! Widziałeś, jaki był chudy i delikatny? Te wszystkie zasady... yh, co ja Ci się będę tłumaczyć. - syknęła kocica, po czym odwróciła się i stanowczym krokiem ruszyła przed siebie. Obróciła się tylko raz, by zobaczyć oczy Wilka, które były... smutne?
***
Minął zaledwie księżyc od incydentu na granicy Klanu Klifu. Złotooka, wraz z paroma innymi kotami patrolowała tą samą granicę. Wilcze Serce był na samotnym polowaniu i nawet jej go trochę brakowało. Wydawało się, że bardzo się o nią martwił. Już nawet zjeść nie mogła spokojnie. Senna Łapa nie była pewna, czy kocur obawia się, iż jego uczennica któregoś dnia zwieje, czy co, jednak było to, bądźmy szczerzy, naprawdę uciążliwe.
Kiedy wraz z resztą patrolu, przechodzili obok miejsca pierwszego, ale jak się miało wkrótce okazać, nie ostatniego spotkania Łabędzia i Sennej, dalej czuła delikatną woń Klifiaka. Właśnie w tym momencie, jasne futro błysnęło za zieloną ścianą. Kotka mruknęła coś w stylu "idę za potrzebą, zaraz was dogonię", po czym podbiegła do krzewów, gdzie tuż za nimi, ujrzała... badyla!
<Łabędzi Badylu uW~?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz