No właśnie. Znikome.
Teraz jednak, miał już dziewięć księżyców i może nie była to ogromna liczba, azkolwiek miał nadzieję, że wystarczająca. Rozżarzony Popiół na pewno wyrazi zgodę, Pianka również, najbardziej jednak martwił się samą Jagodową Łapą. Na co mu bowiem zgoda jego mentora, oraz jej mentorki, jeśli liliowa nie zechce udać się z nim na spacer?
Kocurek jednak był dobrej myśli. Lubili się. Zawsze była dla niego miła, a on dla niej. Raz stanął w jej obronie. Czasami razem jadali. Dlaczego by nie pogłębić tej znajomości?
Oczywiście, nie miał co do kotki jakiś wielkich planów, czy bóg wie, czego jeszcze. Chciał po prostu spróbować, jak potoczy się ta znajomość. Wydawała się w porządku.
Srebrna Łapa czekał, aż kotka wróci z treningutrójkębędzie mógł zapytać zarówno ją, jak i Spienioną Falę. Żar odpowiedział mu jedynie twierdzącym mruknięciem, van jednak nie wybrzydzał i tylko podziękował mu skinieniem głowy. Teraz jego ogon niespokojnie balastował po podłożu, jak zawsze, gdy na coś oczekiwał. Nie zauważył nawet dymnej kotki, która przysiadła obok niego, przez chwilę obserwując kocura.
− Wiesz, nie musisz tak kurzyć, jeszcze ktoś się udusi − szepnęła kotka, a on niemalże podskoczył, obracając głowę w jej kierunku. Niebieskie oczy skrzyżowały swoje spojrzenie z żółtymi, a Srebrna Łapa nie musiał patrzeć na jej pyszczek, aby wiedzieć, że ta zaraz zaśmieje się, na widok jego reakcji. Fuknął jedynie pod nosem, unosząc dumnie pysk, kiedy jego myśl spełniła się, a do cętkowanych uszu dobiegł chichot.
− Wiesz, nie musisz tak kurzyć, jeszcze ktoś się udusi − szepnęła kotka, a on niemalże podskoczył, obracając głowę w jej kierunku. Niebieskie oczy skrzyżowały swoje spojrzenie z żółtymi, a Srebrna Łapa nie musiał patrzeć na jej pyszczek, aby wiedzieć, że ta zaraz zaśmieje się, na widok jego reakcji. Fuknął jedynie pod nosem, unosząc dumnie pysk, kiedy jego myśl spełniła się, a do cętkowanych uszu dobiegł chichot.
− Czemu się tak skradasz, Żwirowa Ścieżko? − burknął, nie przestając poruszać ogonem. Kotka przewróciła oczami, w wymijającym geście.
− Nie skradam się. To Ty jesteś jakiś nieobecny − mruknęła − na co czekasz?
Srebrny spuścił wzrok, zupełnie tak, jakby się zawstydził. Zaraz jednak zdał sobie sprawę, że to robi i prędko uniósł go w górę, jakby owa czynność była czymś niedopuszczalnym. Miał jednak wrażenie, że jeśli powie Żwirce, dlaczego czeka, ta od razu wysnuje jakieś domysły, a to ujmie mu pewności siebie, którą dotychczas trzymał na bardzo wysokim poziomie. Nie widział jednak sensu wymyślania czegokolwiek, a wyczekujący wzrok przyjaciółki tylko utwierdzał go w przekonaniu, że i tak odpowie na to pytanie.
− Czekam, aż Spieniona Fala i Jagodowa Łapa wrócą z treningu − odparł, nie spuszczając wzroku. Wojowniczka uśmiechnęła się ciepło, po czym lekko uderzyła go ogonem w bok. Kocur mruknął coś z lekką irytacją.
− Och, rozumiem − miauknęła Żwirowa Ścieżka, wstając. Jeszcze raz spojrzała na swą znajdę, nim wypowiedziała doń pożegnalne słowa. − W takim razie, czekaj, pewnie zaraz przyjdą − machnęła doń ogonem, po czym wycofała się. Zupełnie tak, jak myślał. Co było aż tak nadzwyczajnego w kocurze, czekającym na dwie kotki? Pewnie bardziej zgłębiłby ten temat, gdyby nie dojrzał dwóch sylwetek, idących w stronę obozu. Jego uszy natychmiast uniosły się, zupełnie tak, jakby podniósł się pewien alarm. Są! Jeszcze przez chwilę czekał spokojnie, aż podejdą bliżej, aby ruszyć w ich kierunku, starając się nie robić tego tak szybko, jak miał ochotę. Och, jak on nie cierpiał czekać! W końcu podszedł do mentorki i uczennicy, uśmiechając się.
− Cześć wam − powiedział − miałbym... prośbę?
Spieniona Fala rzuciła mu zadziorny uśmiech.
− No wiesz? Tak po treningu? Toż to szczyt! − zawołała, a dwójka uczniów zaśmiała się cicho.
− Nie, nie, może być jutro − odparł szybko kocur, po czym spojrzał na Jagodową Łapę − nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną do Płaczącego Strażnika? Oczywiście, ze pozwoleniem.
Liliowa spojrzała nań, lekko zdziwiona, po czym uśmiechnęła się szeroko.
− Jasne − odparła − czemu nie. Mogę, Spieniona Falo?
Pręgowana wykrzywiła pyszczek w udawanym grymasie zastanowienia, po czym krytycznym spojrzeniem zmierzyła Srebrną Łapę.
− Z tym chucherkiem? No nie wiem, nie wiem...− wymruczała.
− Hej! − zawołał Srebrny, a Pianka, widząc jego zirytowany wyraz pyszczka, zaśmiała się szczerze.
− Wybacz, wasza majestatyczność − ucięła, oddając ironiczny pokłon − pewnie, że tak, przejdźcie się. Tylko nie siedźcie do późna − drugie zdanie wymówiła ostrzejszym tonem. Kocurek i koteczka pokiwali jej głową, a ona odpowiedziała im lekkim uśmiechem, po czym poszła w swoim kierunku.
~*~
Następnego dnia to ona czekała na niego, kiedy wracał od Świetlikowej Ścieżki. Wymieniał jej ściółkę w legowisku. Powitała go miłym, ciepłym uśmiechem, a on odpowiedział jej tym samym.
− Gotowa? − zapytał. Czuł, jak buzowała w nim energia. Już dawno wpadł na ten pomysł, jednak dopiero teraz, kiedy był tak bliski realizacji, czuł ekscytację z jego powodu.
− No przecież − mruknęła. Otarła się o jego policzek, jak to czasem się witali, a on odpowiedział jej tym samym. Terminatorzy opuścili teren obozu, czując jak słońce grzeje ich futerka. Przez moment kroczyli w ciszy, a następnie kotka odezwała się.
− Spieniona Fala sprawdzała dzisiaj, jak radzę sobie w polowaniu na ryby − odparła koteczka. Srebrny dostrzegł, że jej pyszczek nadal był mokry. − Idzie mi całkiem nieźle, wiesz? Jeszcze trochę i będę robić to tak wprawnie, jak wojownicy! − pochwaliła się. Srebrny wyszczerzył kły, od razu czując potrzebę zachwalenia własnych wyników.
− Ach tak? Mi też idzie coraz lepiej. Ostatnio prawie powaliłem Rozżarzony Popiół − uśmiechnął się, na to wspomnienie. Byłoby jednak piękniejsze, gdyby nie zaburzała go mina mentora. − Wiesz, martwię się o niego. Jest taki wycofany, odkąd jego siostry zabrał Łzawy Kaszel − dodał, trochę posępniej. Liliowa pokiwała smętnie głową.
− To prawda, ale nie dziwię mu się. Sama nie wiem, co bym zrobiła, gdybym straciła Cyprysową Łapę. Minie sporo czasu, nim w pełni zaakceptuje ten fakt.
Srebrna Łapa pokiwał głową, po czym spojrzał na przyjaciółkę.
− A propo Cyprysa... był dzisiaj jakiś taki niemrawy. Coś się stało? − Jagoda zaśmiała się cichutko.
− Nie, nie, po prostu zaliczył niezłą wtopę, podczas swojego ostatniego treningu − powiedziała z uśmiechem − uwierz mi, ciężko to było z niego wyciągnąć.
− Hmm? Co takiego zrobił? − zapytał Srebrna Łapa. Był ciekaw, jaką wtopę mógł zaliczyć brat liliowej. Ta jednak tylko poruszyła wymijająco ogonem.
− Nie powiem Ci! Wypominałby mi to do końca życia − powiedziała rozbawiona. Srebrny poczynił naburmuszoną minę, po chwili jednak przywrócił swój pyszczek do normalności.
− Skoro tak − mruknął, po czym spojrzał ukradkiem na kotkę − berek! − zawołał, dotykając łapą jej barku. Ta przez moment wpatrywała się weń zdziwiona, a gdy zobaczyła, jak odbiega, ruszyła jego śladem, śmiejąc się. Okazało się jednak, że zarówno kocur, jak i kotka biegają w takim samym tempie, przez co gra pełna była przekazywanek. Kiedy znaleźli się już przy Płaczącym Strażniku, padli u jego stóp, niczym umęczeni, na ich pyszczkach gościły jednak zawadiackie uśmiechy. Leciutki, letni wiaterek delikatnie kołysał liście wierzby. Srebrna Łapa wpatrywał się w to z uśmiechem, kiedy to cień rzucany przez liście raz za razem padał na jego pysk. Kocurek po chwili wstał i podszedł bliżej jednej z nich, dotykającej wody. Jagodowa Łapa przez chwilę obserwowała go, po czym poczyniła to samo. Kocur widząc, że ta siedzi tuż koło niego, wyszczerzył kły.
− Co? − zapytała. Srebrny uderzył łapą w bluszcz, ochlapując tym samym koteczkę wodą. Uczennica parsknęła, a następnie schowała łapę w wodzie, szybkim ruchem ochlapując towarzysza. Oczywiście ten nie pozostał jej dłużny. Wiele czasu minęło, nim wyczerpali swe możliwości. W końcu wyłożyli się, brzuchami do góry i wpatrywali w poruszające się powoli listki. Trwali tak dłuższy czas, aż nie zasnęli.
~*~
− Srebrna Łapo? Srebrna Łapo, wstawaj! − kocur ospale otworzył oczy, spoglądając na przyjaciółkę, która poszturchiwała go raz za razem. Powoli się podniósł. Nadal było bardzo jasno, acz słońce zniknęło z pola widzenia. Kocur natychmiast zrozumiał. Zaraz się ściemni, a on obiecał Piance, że nie będą siedzieć do późna! Wymienienie spojrzenia ze sobą z Jagodową Łapą wystarczyło, aby terminatorzy zerwali się na równe łapy, kierując się w stronę obozu. Coś jednak ich zatrzymało ,gdy znajdowali się mniej więcej w połowie drogi.
− Też to czujesz? − mruknął Srebrny − pachnie, jak...
Oczy Jagodowej Łapy rozszerzyły się nagle, a ona sama gwałtownie wciągnęła powietrze.
− Cyprysowa Łapa! − zawołała, rzucając się za wonią. Było w niej coś dziwnego, obcego. Przesiąknięta także była krwią. Srebrna Łapa ruszył za liliową, prąc przed siebie. − Nie! − zawołała kotka, a jej głos drżał gwałtownie − Nie!
Srebrny zahamował nagle, widząc to.
Widząc go.
Kocurek ledwo zipał, a jego futerko oblepione było szkarłatną substancją. Co do ciała − szkoda gadać. Całe pokryte było zadrapaniami i ugryzieniami. Srebrny nagle zrozumiał, co to za dziwny zapach. Borsuk. Przed nim niejednokrotnie ostrzegała go Żwirka.
− Braciszku... dlaczego... coś ty zrobił? − zapytała koteczka. Cyprysowa Łapa zakasłał, a z jego gardła wydobyła się krew.
− Chciałem... pokazać, c-co potrafię − wycharkotał, a jego oczy z wolna się zamykały. Jasnym było, że wszelka nadzieja dla kocurka zgasła. Srebrna Łapa w ciszy przyglądał się ostatniemu pożegnaniu rodzeństwa.
To nie tak miało się skończyć.
Miał być śmiech i dobra zabawa.
Zamiast tego, wpatrywał się, jak jego przyjaciółka opłakuje brata.
Sam nie wiedział, ile czasu minęło, nim do niej podszedł, a ona ukryła głowę w jego futrze, pochlipując.
Sam nie wiedział, ile czasu minęło, nim trójkę terminatorów znalazła zmartwiona grupka czterech wojowników, pokrzykująca ich imiona.
Sam nie wiedział, dlaczego Klan Gwiazd zabrał kogoś tak młodego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz