Koteczka skierowała zawiedziony wzrok w stronę obrażonej kupki futra. Unikał jej i nie była kompletnie w stanie dowiedzieć się, kim był, co tu robił ani jakie miał zamiary. A przede wszystkim - dlaczego był na nią taki zły. Chciała tylko się zapoznać... był naprawdę dziwny i z pewnością nie tak fajny i miły, jak to coś dużego oraz karmiącego. Ale szylkretka przecież tak łatwo się nie podda! Co to, to nie! Prychnęła, z determinacją gapiąc się na niego. Pacnęła go łapą intensywniej niż wcześniej, by w końcu odwrócił się w jej stronie i nie był taki niemiły. Niestety przyniosło to całkowicie odwrotny efekt, niż planowała. Kocurek gwałtownie zamachał tylną łapą, przewracając Migotkę oraz wydając z siebie przeraźliwy, sykliwy odgłos. Zatrzęsła się, leciutko wystraszona, jednak nie mogła tego po sobie dać poznać. Matka pokręciła łebkiem i przywołała ją do siebie.
- Migotko, zostaw braciszka. On nie ma ochoty się teraz z tobą bawić.
Naturalnie koteczka nie zrozumiała zbyt wiele z tego bełkotu. Jedynie pojedyczne słowa takie jak 'bawić się' i 'zostaw'. Oraz 'Migotka'. Do tej pory nie rozumiała zbyt, co to znaczy, ale teraz stwierdziła, że chyba tak na nią woła duże coś. Z jego słów wyłapała jednak właśnie tyle, że 'ma zostawić smutki i bawić się z nim'.Oczywiście większość słów dopowiedziała sobie po swojemu, by było jak najbardziej po jej myśli. Nie zwracając więc uwagi na protesty szylkretowej, popędziła, potykając się o swe długie łapy, z powrotem do Niego. Nazywała go właśnie Nim. Sama go sobie tak rzecz jasna nazwała.
- No pobaf sie zie mną! - miauknęła głośno, tak, żeby dokładnie ją usłyszał.
Ani drgnął. Była naprawdę zbulwersowana jego postawą. Jak on śmiał! A ona po prostu chciała się pobawić! Oj, on ani trochę nie był miły... Ale Migotka jeszcze go do siebie przekona! A jeśli ona sobie coś postanowi, tak MUSI być. Oczywiście w jej mniemaniu. Zaczęła miauczeć coś niewyraźnie, by zwrócić na siebie uwagę. Nagle poczuła, że coś łapie ją za kark i delikatnie podnosi. Zaprotestowała głośnym piskiem. Dopiero, gdy została ponownie położona, tym razem na czymś miękkim i naprawdę wspaniałym w dotyku (lecz nie lepszym od futerka Ciepła, gdyż tak właśnie kocię poczęło nazywać 'duże coś') zorientowała się, że to właśnie Ciepło ją zabrało! Fuknęła i zrobiła obrażoną minę, zupełnie jak to okropne, nie lubiące jej stworzenie. Spojrzała z wyrzutem na pyszczku na pyszczek jej matki i już miała wiać, lecz oczywiście musiała zostać przytrzymana! Czuła się tak głupio i żenująco... szarpała się, lecz na nic się to zdało. Dopiero wtedy zobaczyła, że On... wyciąga do niej język i się z niej śmieje! To jeszcze bardziej wprawiło koteczkę w furię. Zaczęła syczeć i jeszcze bardziej się wyrywać. Jak on śmie... i jak ona śmie ją więzić?!
Ziółko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz