Kocur był wojownikiem od kilku dni, a już zdążył poznać ,,piękno" tego życia. Podczas jednego z patroli, który zresztą prowadził za zgodą Osmolonego Brzucha, jedna z łap podwinęła mu się kiedy wpadł na korzeń. Czarny Potok nie mógł chodzić, więc spędził kilka dni u medyczki. Fenkułowe Serce śmiała się z niego nazywając go pieszczotliwie ,,fajtłapą". Młody nie miał jej tego za złe, w zamian dogryzał jej wołając: ,,hej babciu, podaj no te zielska w końcu!". W roli ścisłości, medyczka nie była jego babcią a ciotką, dopiero niedawno Czarny Potok się o tym dowiedział, zupełnie przypadkiem. Wymsknęło się to Pręgowanemu Grzbietu przy jednej z ich rozmów. Kocura dziwił fakt, że starsza kotka nigdy nie chciała z nim budować silniejszej relacji. Nie był jednak zły, zrobi to za nią.
Kiedy w końcu odzyskał siły wrócił do bycia wojownikiem w ekspresowym tempie. Od razu po wyjściu z lecznicy pobiegł do swojego ojca w celu zaoferowania swojej pomocy. Spadający Liść rzucił młodemu kocurowi oziębłe spojrzenie po czym kiwnął głową aby ten zaczął mówić.
- Czy mogę jakoś pomóc?- zapytał w końcu spoglądając w zielone oczy zastępcy. Ojciec wojownika prychnął cicho po czym wykrzywił pysk w szkaradny uśmiech.
- Mogłeś, ale wolałeś siedzieć sobie w lecznicy...nie mam zamiaru cię wysyłać na żadne patrole póki nie nauczysz się chodzić...
- Nie pytałem cię o twoje zdanie na mój temat a o to czy mogę się jakoś przydać- przerwał mu Czarny Potok. Zauważył błysk wściekłości w ślepiach zastępcy, jego szczęka zacisnęła się mocniej a włosy na karku zjeżyły się. Ton w jakim przemawiał jego syn ni jak mu się podobał. Już od dawna zauważył, że Czarny stracił cały swój respekt względem jego, o ile nawet nie szacunek.
- Oczywiście. Idź sprawdź czy Sójcze Skrzydło niczego nie potrzebuje...
Czarny Potok skinął głową po czym odwrócił się idąc w stronę żłobka. Już od dawna nie zaglądał w jego progi, tęsknił za tym przyjemnym i bezpiecznym miejscem. Idąc na przód czuł na swoim karku wzrok ojca. Mimo iż go rozwścieczył był dumny z tego co powiedział. Nie była to rzecz która powinna wyjść z ust syna, ale kocur w końcu musiał się postawić, pokazać, że jest w stanie o siebie zawalczyć. Czarny Potok wszedł do żłobka a do jego nosa dotarł zapach mleka. Już zapomniał jak w tej norze jest duszno. W rogu błysnęła para niebieskich oczu, była to oczywiście Sójcze Skrzydło. Jej kocięta brykały po ziemi przewracając się i gryząc. Widząc jednak przybysza zaprzestały spoglądając na wysokiego kocura z zachwytem.
- Witaj Sójcze Skrzydło- przywitał się kulturalnie czarny skinowszy łbem- nie potrzebujesz czegoś?
- Ja...wiesz, może kompana do rozmów, tylko tego chyba- odpowiedziała rzucając okiem na swoje dzieci- albo opiekuna dla nich. Toż to prawdziwe robale! Wiercą się i skaczą a ja muszę tutaj siedzieć.
Czarny Potok zaśmiał się po czym usiadł obok kotki. Od zawsze czuł zazdrość patrząc na jej śliczne umaszczenie. On sam był zwykłym, czarnym kocurem. Przeniósł swój wzrok na jej dzieci. Małe kotki niepewnie podeszły do niego obwąchując go z każdej strony.
- Kim jesteś?- zapytała bialutka kotka w czarne kropki. Wlepiła swe niebieskie ślepia w wojownika poruszając wąsikami.
- Mam na imię Czarny Potok- przedstawił się zniżając łeb do poziomu kotki- a ty maleńka?
- Północ!- pisnęła radośnie prężąc pierś- ten tam, o ten z dziwną plamką to Oset, a ta o, o tamta co się chowa za ogonem mamusi to Zguba.
Kocur uniósł brew spoglądając w stronę małej, cichutkiej, czarnej kuleczki siedzącej tuż za kitką rodzicielki. Czarny podniósł wzrok na Sójcze Skrzydło która aktualnie czyściła swoją łapę.
- Czemu ,,Zguba"?- zapytał karmicielki ze spokojem.
- Cóż...od zawsze wydawała mi się dziwnie zagubiona w tym świecie, taka...cichutka i nieśmiała. Chyba wiesz o czym mówię.
Czarny Potok kiwnął głową po czym spojrzał na malutką. Zguba wystawiła pół pyska zza ogon mamy aby zerknąć na wielkiego przybysza. Szybko jednak się schowała z cichym piskiem. Wojownik postanowił jej więcej nie denerwować. Poczuł jak ktoś ciągnie go za ogon. Nie był to nikt inny jak Północ. Kotka prosiła aby ten się z nimi pobawił. Nie trzeba było go dwa razy prosić. Wstał ze swojego miejsca po czym poszedł pobrykać z dwójką kociąt. Szybko dołączyły do nich śpiące za Sójczym Skrzydłem Gronostaj i Tygrys. Gołym okiem można było dostrzec, że nie pochodzą one od Sójki. Kocur szybko przypomniał sobie o zmarłej Błękitnej Łapie...to zapewne jej młode.
W końcu, po długim czasie opiekowania się młodymi i przyniesieniem pożywienia dla Sójki Czarny Potok mógł wyjść. Był zmęczony i nie miał ochoty na żadne polowanie, wierzył, że klan dał sobie radę bez niego. Od razu wybrał się do legowiska wojowników, musiał odpocząć. Nigdy nie sądził, że wychowywanie młodych to tyle pracy. Położył się na swoim legowisku patrząc jak słońce powoli schodzi w dół. Dopiero po jakiejś chwili przypomniał sobie, że Wschodząca Łapa nie przyjdzie do niego. Posmutniał chowając pysk w łapach. Chciał by kotka spała tuż obok niego, jak zawsze. Jednak nie mogła tego zrobić, nie została jeszcze mianowana. Czarny Potok wstał z posłania i wyszedł na zewnątrz. Minął w przejściu Ostrego Kła i Wierzbowe Serce. Rudawy kocur posłał mu wdzięczne spojrzenie, zapewne nagroda za opiekę nad jego siostrą. Czarny widząc, że Wierzba już wróciła uwierzył, że Wschodząca Łapa jest już w domu. Młody wojownik wyszedł na środek obozu siadając gdzieś nieopodal miejsca w którym przemawia lider. Szukał wzrokiem szylkretowej kotki o pięknych, zielonych oczach. W końcu odnalazł ją zakopującą kości. Podbiegł do niej z uśmiechem wypisanym na pysku. Uczennica odwróciła się w jego stronę, nie ukrywała swojego zmęczenia.
- Czarna Ła...znaczy, Czarny Potoku, to ty- ucieszyła się ocierając się o jego szyję.
- Tak, to ja. Masz czas pogadać?
- Bardzo chętnie, ale...- kotka zrobiła przerwę aby ziewnąć po czym zaczęła dalej- jestem strasznie zmęczona mój przyjacielu...
- Oczywiście! Nie ma sprawy, już cię puszczam- zgodził się Czarny Potok przepuszczając Wschodzącą Łapę. Szli razem póki nie doszli na środek obozu, miejsce rozstania. Szylkretowa kotka zdziwiła się widząc jak jej przyjaciel obraza się w przeciwnym kierunku.
- Gdzie idzi...oj, no tak- przypomniała sobie a na jej pysku pojawił się smutek- jesteś już wojownikiem...
- Może nikt nie zauważy jak pójdę spać do was- zaśmiał się kocur puszczając do niej oko. Wschodząca Łapa zaśmiała się ocierając się o jego bok. Widząc, że kocur podąża za nią wybuchła śmiechem rzucając w jego stronę krótkie ,,ależ ty jesteś głupiutki". Jak wcześniej, ułożyli się obok siebie, tym razem przytulili się jeszcze mocniej. Wschodząca Łapa zamruczała cicho kładąc swoją głowę na jego łapach. Kocur znów poczuł przyjemne ciepło w sercu. Chciałby już powiedzieć Wschodzącej o swoich uczuciach, wolał jednak poczekać aż i ona zostanie wojownikiem. Zasnął bardzo szybko, bo jak było już wcześniej wspomniane, był bardzo zmęczony.
Obudził się rano czując jak ktoś liże go w polik. Otworzył lewe oko i zobaczył przed sobą Wschodzącą Łapę. Kotka uśmiechnęła się do niego machając ogonem po ziemi.
- Dzień dobry- przywitała się.
- Dzień dobry...
- No witam, witam kochani- odparł głos z boku. Kiedy oboje spojrzeli w bok ujrzeli Wierzbowe Serce która patrzyła na nich rozbawiona. Czarny Potok wstał i otrzepał się z kurzu. Zakasłał lekko i pożegnawszy się czule z przyjaciółką próbował wyjść z legowiska uczniów. Zatrzymała go jednak jego siostra.
- A ty nie powinieneś spać w innym miejscu?
- Może tak, ale nie ma tam Wschodzącej Łapy. Nie mogłem zasnąć- wywinął się przemykając obok kotki która zaniosła się cichym śmiechem. I tak rozpoczął się kolejny dzień w Klanie Klifu.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz