Technicznie rzecz ujmując, nic jej się nie stało, może leciutko obiła sobie łapkę, nie było to jednak jakoś szczególnie dokuczliwe. Zwróćmy jednak uwagę na słowo "technicznie". Łezka bowiem miała sklonność do dramatyzowania. Mały ból, jak i szok wywołany całym zajściem sprawiły, że w oczach koteczki pojawiły się łzy, które już po chwili zaczęły spływać po jej policzkach, z łatwością ześlizgując się po króciutkim futerku.
— B-b-boooliii — jęknęła, pociągając noskiem. Deszczyk poruszył się niespokojnie na miejscu, lekko zestresowany. Koteczka spojrzała na niego załzawionymi oczyma.
— Przeprasam! — podszedł bliżej, oglądając swoją siostrzyczkę. — Ja wsale nie chciałem! Mocno Cię boli?
Bura pokiwała powoli głową, wówczas ich matka również zbliżyła się do swojego rozhisteryzowanego płodu i pochyliła się nad koteczką.
— Co cię boli, kochanie? — zapytała spokojnie. Łezka na moment spuściła wzrok, aby przyjrzeć się obolałej kończynie. Po części podobało jej się, że inni skupiali się teraz na niej, chociaż pewnie nie powiedziałaby tego głośno.
— Ła-łapka! — zawołała — ta w kropeski — dodała piskliwie. Żurawinowy krzew przyjrzała się dokładnie łapce awojej córeczki, a następnie lekko dotknęła jej noskiem. Odsunęła się od niej, uśmiechając się lekko.
— Nie wygląda, jakby coś się tam stało — powiedziała.
— A-ale mamo! Ona naprawdę boli! Csuje, jakby miała mi zaraz odpaśź! — wyjęczała, płacząc. Usłyszała, jak zza pleców matki toń fuka cichutkim śmiechem, wiedziała jednak, że jej siostra nie odezwie się, doputy Żurawina może ją usłyszeć. Nie rozumiała tego zupełnie.
— Naprawdę? — przeraził się Deszczyk, a Łezka jedynie pokiwała głową.
— Skoro tak stawiasz sprawę, nie wolno tego lekceważyć — powiedziała ciepło cynamonka, aby następnie wychylić się z legowiska. Po chwili przywołała jedną z kotek, którą Łezka czasem widywała. Jakąś Jagodową Łapę, czy kogoś takiego.
— Jagodowa Łapo, mogłabyś zostać na moment z Deszczykiem i Tonią? Łezka się poślizgnęła i bardzo ją boli. Zabiore ją do dryfującego obłoku.
Koteczka uśmiechnęła się lekko, kiwając głową.
— Pewnie, z miłą chęcią — weszła do środka legowiska, patrząc na trójkę kociąt. — Jak tam? — zapytała.
Żurawinowy Krzew chwyciła poszkodowaną córkę za kark, po czym przeszła z nią aż so dziupli, znanej jako legowisko medyka. Dryfujący obłok uśmiechnął się lekko, widząc swoich gości.
— Żurawinowy Krzew i Łezka... Co was tutaj sprowadza? — zapytał, a następnie czujnym wzrokiem zmierzył kociaka. Łezka wlepiła w niego ciekawski wzrok. Zawsze zastanawiały go jego uszy. Takie... Dziwne.
— Łezka potknęła się podczas zabawy — wytłumaczyła spokojnie Żurawinowy Krzew — mówi, że barezo boli ją łapa.
Kocur pokiwał głową, po czym dokładnie przyjrzał się łapie, raz po raz zadając pytania, czy boli, jak robi tak i tak. Koteczka pociągała noskiem, odpowiwdając raz za razem. W końcu medyk wydał werdykt.
— To nic groźnego, zwy-
Urwał, widząc trójkę nowych przybyszy, wchodzących do jego legowiska. Deszczyk szybko podbiegł do siostry, a następnie spojrzał na niebieskiego medyka. Za nim kroczyły Toń i Jagodowa Łapa.
— Przepraszam — mruknęła Jagoda — bardzo nalegał, aby tutaj przyjść.
Żurawinowy Krzew już miała odpowiedzieć, że kotla nie ma za co przepraszać, kiedy odezwał się jej syn, przybierając śmiertelnie poważny ton głosu.
— Czy Łezce odpada łapa?
Medyk spojrzał na niego, zdziwiony, po czym uśmiechnął się życzliwie.
— Ależ spokojnie. Łapa twojej siostry ma się znakomicie.
Trójka starszych kotów zaśmiała się, widząc ulgę na twarzy kociaków, Toń, Deszczyk i Łezka spojrzeli jednak po sobie, nie do końca rozumiejąc, co ich tak bawi.
<Deszczyku? Strasznie dużo dialogów T.T >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz