Ospałość i depresyjny stan Żara były już irytujące! Nawet nie patrzył, co Srebrny robił, po prostu kazał mu robić. I jak niby kociak miał się czegokolwiek nauczyć? Nie dziwota więc, że coraz częściej podpinał się do treningów Lwiej Łapy, czy Jagodowej Łapy. Van był zaradny, umiał zadbać o swoją edukację podczas złego samopoczucia mentora. Bał się jednak, że Rozżarzony Popiół już nigdy nie będzie taki sam. Ta świadomość przybijała go i uderzała coraz mocniej, za każdym razem, kiedy widział smutną Żwirkę, lub gdy zgarbiony mentor smętnym głosem mówił mu, co ma robić. Kocurek wmaszerował go obozu, trzymając dwie złapane żaby za nogi. Z dumnym uśmiechem na pyszczku odłożył swoje zdobycze do stosiku. Niestety, w pobliżu nie było Lwiej Łapy, aby mógł mu posłać zwycięskie spojrzenie. Było południe, wiele kotów wylegiwało się, rozmawiając między sobą. Wydawało się, że Klan Nocy prawie całkowicie pozbierał się po katastrofie, jaka rozpoczęła się w Porę Łysych Drzew. Srebrna Łapa domyślał się, że tak po prostu było. Działy się złe rzeczy, ofiary nie zostawały zapominane, życie trwało jednak dalej i w końcu wszystko wracało do pierwotnego stanu. Przez moment przeszło mu przez myśl, czy w Klanie Lisa też tak było. Czy ktokolwiek w ogóle zauważył jego zniknięcie? Myśląc o rodzimym klanie, poczuł się nagle dziwnie obcy. Pokręcił głową, odsuwając tę myśl. Jest członkiem Klanu Nocy. Ma tutaj przyjaciół. Ma tutaj Żwirową Ścieżkę i Spienioną Falę. Ma Rozżarzony Popiół. Jagodową Łapę... nie jest sam. Jest jednym z nich. Rozglądając się po obozie, dostrzegł cynamonową sylwetkę, a widząc jego strapioną minę uderzył go pewien fakt.
Jasna Łapa był sam. Nie mógł, tak jak Srebrny, pochwalić się grupką przyjaciół.
A Srebrna Łapa nie mógł tego tak po prostu zostawić.
Podszedł do kocura, uśmiechając się. Podobnie, jak inne o wiele starsze od niego koty, terminator nie onieśmielał go. Syna Sarenki ciężko było onieśmielić. Może czasem, przy Pierzastej Gwieździe, gubił na moment swoją charyzmę, zawsze jednak szybko odszukiwał ją z powrotem, nim ktokolwiek to zauważył.
– Cześć, Jasna Łapo! – zawołał wesoło, uderzając go lekko ogonem w bok, jakby chcąc wyrzucić go z dotychczasowego transu. Kocur spojrzał nań, uśmiechając się blado.
– Witaj, Srebrna Łapa – powiedział. Brzmiał dość pochmurnie, co zmartwiło cętkowanego.
– Wszystko w porządku? – zapytał niemalże od razu. Były pieszczoch westchnął, po czym spojrzał na swoje łapy.
– Czy ja... czy ja tutaj pasuję, Srebrna Łapo? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Srebrny usiadł. Nie lubił takich rozmów. Nie mógł jednak przecież zostawić sytuacji od tak.
– Cóż... to będziemy wiedzieć dopiero po czasie. Wiadomo, że nie wszyscy cię od razu zaakceptują. Ale to nie znaczy, że masz się tym przejmować. Pierzasta Gwiazda cię przyjęła, jesteś jednym z nas. Inni w końcu też się zaakceptują. Nie wiem, może po prostu się boją?
– Boją? – zdziwił się kocur – Ale czego?
– Jesteś dla nich czymś nowym. W końcu się przyzwyczają – stwierdził Srebrna Łapa – a jeśli nie, to sam im pokażesz, że jesteś jednym z nas. Chcesz, możesz zacząć jeść ze mną i moimi przyjaciółmi. Zawsze to krok do przodu – zaproponował z uśmiechem. – Tylko nie rób takiej posępnej miny, zepsujesz atmosferę – dodał, trącając go ogonem w bark.
<Jasny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz