Pręgowana pewnym chodem wkroczyła do obozu, niosąc w pyszczlu dorodnego zajączka. Jej zdobycz najwidoczniej nie próżnowała w lato, bowiem niesienie go wcale nie należało do najłatwiejszych. Był istną kupą mięsa, podtrzymywaną jedynie przez ostre ząbki kocicy. Powoli wlazła do kociarni, przechodząc przez głęboki tunel. Zamierzała odwiedzić swoją dawną mentorkę, Rdzawy Ogon.
Prawdę mówiąc, wieść o kociakach szylkretki trochę ją zaskoczyła. Wiedziała faktycznie, że Cienisty Pazur przystawia się do wychowanki Lamparciej Gwiazdy, acz była niemalże pewna, że Rdzawą nic to nie obchodzi. Dlatego też, w pierwszym odruchu była gotowa wydłubać czarnemu kocurowi oczy, nie zważając na to, czy należą do jednego klanu. Odgoniła ją jednak od tej myśli analityczna część jej charakteru, podpowiadająca, że Rdzawy Ogon to silna i wspaniała wojowniczka. Nie pozwoliłaby Cienistemu Pazurowi dobrać się do siebie wbrew jej woli.
Usłyszała popiskiwania kociąt, a przed jej oczami stanął obraz lekko zmęczonej, acz uśmiechniętej mentorki. Cierń dostrzegła nutę zaskoczenia w jej oczach, a następnie usłyszała słowa.
— Ciernista Łodygo? — Przeanalizowała swą uczennicę wzrokiem — Nie jesteś terminatorką, nie musisz nosić jedzenia królowym.
Buraska przewróciła oczami, podchdząc bliżej młodej matki i kładąc obok niej upolowaną zdobycz.
— Chciałam to zrobić, ale jeśli tak bardzo Ci to przeszkadza, możesz uraczyć się jakąś piszczką — mruknęła. Rdzawa zaśmiała się cichutko, a dawna Ciernista Łapa rozejrzała wokół. Spośród pięciu uroczych kuleczek ze zdumieniem ujrzała znane jej oczy. Oczy, które widywała, patrząc w odbicie wodne. Oczy, jakie dzieliła z martwym już bratem. Ciernista Łodyga szybko przeniosła wzrok z szylkretowego maleństwa na inne kociaki. Przecież Cień też miał zielone oczy. Nic niezwykłego.
— Dużo ich — stwierdziła, wracając wzrokiem do swojej mentorki. Rdzawa kiwnęła głową, a następnie lekko polizała wojowniczkę za uchem.
— Mamo! — zawołał niebieski samczyk, stając koło obu kotek. — Kto to jest, mamo? — zapytał, wbijając w Ciernistą Łodygę jakże dumne butne spojrzenie. Kotka uśmiechnęła się zadziornie, widząc owy wzrok. Niewątpliwie był synem swojej matki.
— To Ciernista Łodyga, Trzepotku — odparła kocica — była kiedyś moją uczennicą.
Parę kociąt obróciło się, lustrując gościa.
— Cześć — ucięła Cierń, nie wiedząc, jak inaczej się przywitać. Kiedy ostatnio widziała kocięta w Klanie Burzy? Chyba wówczas, gdy ona sama była piszczącą kulką. To było takie... Dziwne.
— Czemu jesteś tak podobna do taty? — zapytała inna, szylkretowa koteczka o niebieskich oczach. Ciernista zamrugała dwukroć, zdziwiona. Tego się nie spodziewała.
— Czasem zdarza się, że nie spokrewnione ze sobą koty wyglądają podobnie — rzuciła, wzruszając ogonem. — Więc... Mogę poznać wasze imiona?
< Kociaki? Rdzawa? >
Zaklepuję Skierką!
OdpowiedzUsuń