- Nie. To Artur, brat bliźniak Alberta - uśmiechnął się cwaniacko kocur, ale mimo to w środku ucieszył się na widok kotki. Ucieszył? To mało powiedziane. On po prostu poczuł, że fala radości, szczęścia i wszystkiego innego co dobre go zalała. Nie potrafił długo trzymać tych uczuć w sobie, bowiem już po chwili doskoczył do ukochanej i wtulił się w jej futro z rozkoszą. Przez moment kotka nie reagowała i sfinks już zaniepokoił się, że zareagował trochę zbyt gwałtownie, ale wtedy poczuł ciepłą wilgoć języka Rdzawej na swoim uchu.
- Tęskniłem za tobą, najdroższa - zamruczał ciepło, z upojeniem wdychając zapach jej sierści.
- Ja za tobą też. Troszkę. - Zaśmiała się ciepło szylkretka. - W ogóle, to co się z tobą stało? - Rdzawa odsunęła się od sfinksa, a w jej żółtych oczach błysnęła niepewność. - Gdzie są twoi Dwunożni? Czemu tak wychudłeś? Ten twój strój jest całkowicie zniszczony, masz tyle blizn... I na ciernie i osty, Albert, co się stało z twoim okiem?! - wykrzyknęła ze zgrozą Rdzawa.
- Wszystko ci wyjaśnię, ale później - zamruczał Albert spokojnie. - Jesteś może głodna? Co prawda, nie mamy tutaj nic poza szczurami i resztkami ludzkiego jedzenia, ale jestem pewien, że coś przypadnie ci do gustu - miauknął sfinks, ruszając w głąb jednej z uliczek.
- Mamy? Jest was tutaj więcej? - Rdzawa zmarszczyła brwi mrużąc oczy.
Albert przeklął w myślach. To też będzie musiał jej wyjaśnić. Może najlepiej po kolei?
- Dobra, więc... zacznijmy od początku. - Westchnął Albert, wiedząc, że czeka go dużo gadania. - Pamiętasz może Kukułkę? Swego czasu trochę się... pokłóciliśmy. Ona była na mnie na tyle zła, że rzuciła się na mnie i wydrapała mi oko. Do tego moi ludzie wzięli do naszego domu jakąś okropną pannicę. Morda jak klin, nos jak deska, a uszy wielkie i tak daleko od siebie, że można by stracić sporo kilogramów, jakby pieszo przejść odległość między nimi! Gdyby chociaż była tylko brzydka, ale nie, ona uważała się za boginię i każdy ją tak miał traktować! Nie zamierzałem do końca życia znosić uwag tej tępaczki, poza tym okropnie się bałem, że ta wariatka, Kukułka nie poprzestanie na oku i pewnego dnia przyjdzie do mnie raz na zawsze ze mną skończyć. Chcąc nie chcąc, musiałem uciec z domu.
Na całe szczęście, mój znajomy, Wąsik, którego też już kiedyś poznałaś, miał na tyle dobre serce, że postanowił mi pomóc. Nauczył mnie podstaw walki i polowania, chociaż muszę przyznać, dalej jestem w tym okropny... Mniejsza, po jakimś czasie uznałem, że nie mogę tak dalej żerować na jego dobroci, bo Wąsik opiekuje się jeszcze sporą grupą innych kotów, a pomaga mu w tym tylko ten tuman, Adam, który jest jeszcze większym problemem. No więc uznałem, że ja też będę mu pomagać. Jak na razie to jedynie poluję i znajduję jedzenie, co jest całkiem trudnym zadaniem tutaj, w mieście, ale jakoś daję radę. Taki styl życia nieco odbił się na moim wyglądzie, ale przyznaj, kochana, że dalej wyglądam porywająco i epicko! - zakończył Albert.
Przez chwilę szli w milczeniu, jakby Rdzawa analizowała to wszystko.
- Kiedy ostatnim razem cię spotkałam - odezwała się w końcu kotka - byłeś grubym, wrednym pieszczochem, który na samą myśl o walce trząsł się ze strachu. A teraz... teraz umiesz walczyć i polować, a do tego pomagasz innym, mimo, że tak właściwie nic z tego nie masz. - Rzekła szylkretka, a jej głos nie wyrażał żadnych emocji. - Zaczynam wierzyć, że rzeczywiście jesteś bratem bliźniakiem Alberta, Arnoldem! - zaśmiała się Rdzawa.
- Arturem - poprawił ją sfinks.
- No mówię, Adrianem - zachichotała jego ukochana w odpowiedzi.
Szli dalej alejkami przekomarzając się i żartując, aż w końcu doszli do starego, rozpadającego się budynku.
- To jest Dom. - miauknął Albert.
- Dom?
- No, Dom.
- Ale... tak po prostu zwykły dom?
- Nie, nazywamy ten dom Domem.
- Czyli to po prostu dom.
- Nie, to Dom.
- Dobra, nieważne! - rzuciła kotka szybko, ucinając dyskusję. - Tutaj trzymasz jedzenie? Bo jestem odrobinę głodna.
- Tak, to tu- - Albert już zamierzał odpowiedzieć, ale nagle coś rzuciło się na niego z boku i przygwoździło go do ziemi.
- Albert, pierdoło! - wykrzyknęła Aśka wesoło. - Szukałam cię, no bo... Czekaj, kto to jest? - uwagę różanej kotki natychmiast przykuła Rdzawa. - Na słodkie morele, ładna jesteś! - Aśka doskoczyła do szylkretki i skocznym chodem zaczęła ją okrążać. - Ładnie pachniesz, tak nietypowo! Lasem trochę. Nie widziałam cię tutaj wcześniej, skąd jesteś? Uciekłaś z samochodu? Porzucili cię tutaj? Ej, a może się tutaj z tobą przeprowadzili! Właśnie, masz właścicieli, czy jesteś bezdomna?
- Tak. - Wymamrotała tylko Rdzawa, a Albert wręcz mógł poczuć, jak przygnieciona tym natłokiem pytań jest kotka.
Jednak Aśka nie była usatysfakcjonowana tą odpowiedzią. Już otworzyła pyszczek, żeby zalać Rdzawą kolejnymi pytaniami, ale Albert położył jej łapę na mordce i szybko wycofał się wraz z przyjaciółką do Domu.
W środku jak zwykle było ciemno i nieco duszno. W miejscach, gdzie światło padało na podłogę oraz w kątach wylegiwały się koty najróżniejszej maści. W większości były to młode kocury i kotki bądź starcy, którzy nie mieli nawet siły się ruszać, jednak pod zniszczonym, pozbawionym nogi krzesłem spała ciężarna kotka w kwiecie wieku. Mniej więcej na środku pomieszczenia leżał niewielki stosik zdobyczy, składający się głównie ze szczurów.
- Przytulnie tu całkiem - mruknęła Rdzawa, a na jej pysk wpłynął szyderczy uśmieszek.
- Dobra, wiem, w tym twoim lesie pewnie jest o wiele lepiej, ale nie możemy sobie pozwolić na nic innego - westchnął sfinks.
- Przecież możecie... - zaczęła kotka, ale zaraz potem ucięła i przygryzła wargę. - Nieważne.
<Rdzawox śmierdziawox? nie wiem mogą sobie jeszcze o czymś pogadac......>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz