Biegł.
Biegł najszybciej jak potrafił, ledwie łapał oddech, nogi bolały go od wysiłku, czuł, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi, ale nie mógł, nie mógł się zatrzymać!
W ślad za nim pędziła rozwścieczona, cynamonowa kotka z żądzą mordu błyszczącą w żółtych oczach - dawna partnerka Alberta, Kukułka.
Mimo, że sfinks był od Kukułki o wiele szybszy, to tamta była bardziej wytrzymała, a do tego poganiało ją nienawistne uczucie jakie żywiła do kocura. Złapanie Alberta było tylko kwestią czasu, a kiedy już to się stanie...
Sfinks z trwogą poczuł, że plączą mu się nogi. Z rozpaczliwym wrzaskiem przewrócił się na twardą powierzchnię, a następnie przeturlał, uderzając ciałem w kosz na śmieci. W tym momencie zdał sobie sprawę, że już nie ma dla niego ratunku. Nie próbował się nawet podnieść, bo gdy tylko ta myśl przebiegła mu przez głowę, poczuł żelazny uścisk szczęk Kukułki na swoim karku. Rozsierdzona kotka szarpnęła brutalnie sfinksem parę razy, po czym uderzyła nim o ziemię. Albert jęknął półprzytomnie, czując okropny ból rozchodzący się po całym jego ciele. Jego serce biło jak oszalałe.
- Albert... - wysyczała Kukułka, a kocur mógł przysiąc, że gdy po kilkunastu miesiącach znowu usłyszał jej głos, miał wrażenie, że tysiące igieł wbiły mu się głęboko w uszy. - Po takim czasie... mogłam się domyślić, że schowasz się przede mną u Wąsa, pieprzony tchórzu. - Głos kotki był nasączony wszystkim co najgorsze - nienawiścią, pogardą, żalem, wstrętem.
- Zamknij pysk - wydyszał Albert, z trudem przezwyciężając kujący ból w klatce piersiowej i suchość w gardle. - Nic dla mnie nie znaczysz, myślisz, że twoje słowa robią na mnie jakiekolwiek wrażenie? - ostatkiem sił odwrócił głowę w stronę Kukułki, a na jego pysk wpłynął podły uśmiech.
Oczy cynamonowej płonęły wściekłością, jej pazury były wysunięte, a ogon zamiatał gniewnie podłoże. Oddychała ciężko i chrapliwie, przez kilka uderzeń serca milczała.
- Ależ kochanie - warknęła, uśmiechając się sadystycznie - przecież byłam dla ciebie całym światem... Czyżby coś się stało? - zamruczała Kukułka.
- Rdzawa się stała - miauknął Albert, a wymówienie imienia ukochanej było w tej chwili najprzyjemniejszym momentem. - Żałuję, że kiedykolwiek cię poznałem, Kuku. Żałuję, że przystałem wtedy, w lesie, na twoją propozycję. Nienawidzę twoich dzieci - mówił sfinks. - Za to całym sercem kocham Rdzawą i... i nasze kocięta, mimo, że pewnie nigdy ich nie zobaczę - zakończył, patrząc cynamonce prosto w oczy.
Kukułka otwierała pyszczek coraz szczerzej, a gniew malujący się na jej twarzy rósł z każdą sekundą.
- Ta wywłoka... - wycedziła. Po chwili dopadła go gardła Alberta i zaczęła szarpać kocurem. Czerwona posoka rozlała się na chodniku, ale kotka nie zamierzała odpuścić. Chciała go zniszczyć. Każdą część jego ciała naznaczyć krwistym śladem. Zaczęła drapać martwego już kocura, a jej syki po chwili przeobraziły się w sadystyczny śmiech, który niósł się pomiędzy budynkami:
- Och, zobaczysz swoją rodzinę, Albert! Już niedługo będą tam gdzie ty!
Biegł najszybciej jak potrafił, ledwie łapał oddech, nogi bolały go od wysiłku, czuł, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi, ale nie mógł, nie mógł się zatrzymać!
W ślad za nim pędziła rozwścieczona, cynamonowa kotka z żądzą mordu błyszczącą w żółtych oczach - dawna partnerka Alberta, Kukułka.
Mimo, że sfinks był od Kukułki o wiele szybszy, to tamta była bardziej wytrzymała, a do tego poganiało ją nienawistne uczucie jakie żywiła do kocura. Złapanie Alberta było tylko kwestią czasu, a kiedy już to się stanie...
Sfinks z trwogą poczuł, że plączą mu się nogi. Z rozpaczliwym wrzaskiem przewrócił się na twardą powierzchnię, a następnie przeturlał, uderzając ciałem w kosz na śmieci. W tym momencie zdał sobie sprawę, że już nie ma dla niego ratunku. Nie próbował się nawet podnieść, bo gdy tylko ta myśl przebiegła mu przez głowę, poczuł żelazny uścisk szczęk Kukułki na swoim karku. Rozsierdzona kotka szarpnęła brutalnie sfinksem parę razy, po czym uderzyła nim o ziemię. Albert jęknął półprzytomnie, czując okropny ból rozchodzący się po całym jego ciele. Jego serce biło jak oszalałe.
- Albert... - wysyczała Kukułka, a kocur mógł przysiąc, że gdy po kilkunastu miesiącach znowu usłyszał jej głos, miał wrażenie, że tysiące igieł wbiły mu się głęboko w uszy. - Po takim czasie... mogłam się domyślić, że schowasz się przede mną u Wąsa, pieprzony tchórzu. - Głos kotki był nasączony wszystkim co najgorsze - nienawiścią, pogardą, żalem, wstrętem.
- Zamknij pysk - wydyszał Albert, z trudem przezwyciężając kujący ból w klatce piersiowej i suchość w gardle. - Nic dla mnie nie znaczysz, myślisz, że twoje słowa robią na mnie jakiekolwiek wrażenie? - ostatkiem sił odwrócił głowę w stronę Kukułki, a na jego pysk wpłynął podły uśmiech.
Oczy cynamonowej płonęły wściekłością, jej pazury były wysunięte, a ogon zamiatał gniewnie podłoże. Oddychała ciężko i chrapliwie, przez kilka uderzeń serca milczała.
- Ależ kochanie - warknęła, uśmiechając się sadystycznie - przecież byłam dla ciebie całym światem... Czyżby coś się stało? - zamruczała Kukułka.
- Rdzawa się stała - miauknął Albert, a wymówienie imienia ukochanej było w tej chwili najprzyjemniejszym momentem. - Żałuję, że kiedykolwiek cię poznałem, Kuku. Żałuję, że przystałem wtedy, w lesie, na twoją propozycję. Nienawidzę twoich dzieci - mówił sfinks. - Za to całym sercem kocham Rdzawą i... i nasze kocięta, mimo, że pewnie nigdy ich nie zobaczę - zakończył, patrząc cynamonce prosto w oczy.
Kukułka otwierała pyszczek coraz szczerzej, a gniew malujący się na jej twarzy rósł z każdą sekundą.
- Ta wywłoka... - wycedziła. Po chwili dopadła go gardła Alberta i zaczęła szarpać kocurem. Czerwona posoka rozlała się na chodniku, ale kotka nie zamierzała odpuścić. Chciała go zniszczyć. Każdą część jego ciała naznaczyć krwistym śladem. Zaczęła drapać martwego już kocura, a jej syki po chwili przeobraziły się w sadystyczny śmiech, który niósł się pomiędzy budynkami:
- Och, zobaczysz swoją rodzinę, Albert! Już niedługo będą tam gdzie ty!
Czyżby w Kulkulke wstąpił duch jej siostry Sowy?
OdpowiedzUsuńPalący Piorun
On tam od zawsze siedział, ale nie dawał o sobie znać.
UsuńCzyli straciła kontrolę... Biedny Albert... Ale Rdzawej szkoda najbardziej...
UsuńPalący Piorun
I JEJ DZIECI. JAK TKNIE MOJE BUBU ZIÓŁKO TO JA JĄ TKNE ĆMĄ
UsuńLol
OdpowiedzUsuń