Gdy Rudzik dowiedział się, że Mały Synek, chociaż teraz już Mały, zamierza zostać medykiem, nie był aż tak bardzo zaskoczony. Właściwie, przyglądając się codziennie maluchowi uznał, że taka decyzja bardzo mu pasowała. Bluszcz najwyraźniej zdecydowała, że to doskonała okazja żeby sprawdzić czego już nauczył się Rudzik i kazała mu pokazać zioła Małemu i nieco o nich opowiedzieć. Była to jednak miła odmiana i kocurek zdecydowanie wolał robić to, niż ćwiczyć walkę czy polowanie.
— No dobrze, zacznijmy od tego tutaj podbiału. Może przypominać trochę mlecz, ale ma zupełnie inne zastosowanie. Jeżeli podasz komuś przeżute liście, to ułatwia oddychanie i u kociaków łagodzi kaszel, ale można także nałożyć go na pęknięte i poranione poduszki łap. W Porę Nowych Liści rośnie jak szalony, więc nie jest trudno go znaleźć.
Rudzik dał młodszemu roślinę, żeby ją dokładnie obejrzał, po czym przeszedł do następnej "półki".
— To jest wrotycz. Powąchaj, ma dosyć mocny zapach, prawda? Dzięki temu łatwo odróżnisz go od stokrotki. Po zjedzeniu zmniejsza temperaturę ciała przy wysokiej gorączce.
— Jest też dobry na ból głowy — rzuciła Bluszcz mimochodem, przechodząc obok. — i pośpiesz się trochę, bo nie zdążysz do zachodu słońca.
Rudzik skulił się, robiąc lekko urażoną minę. Przecież się starał. Szybko przechodził między kolejnymi ziołami, opisując je pokrótce Małemu, rzucając co chwila niepewne spojrzenia mentorce, która okazjonalnie go poprawiała. Nie myślał, że uczeń zapamięta wszystkie te rośliny w jeden dzień, ale po dzisiejszej lekcji coś powinno mu zostać w pamięci, a z każdym kolejnym dniem będzie wiedział coraz więcej. Na tym właśnie polegała nauka, prawda? Gdy skończył, zostało im jeszcze trochę czasu przed zmrokiem, więc Bluszcz zabrała ich na zbieranie ziół. Mały nawet rozpoznał parę ziół z czego Rudzik poczuł się niezwykle dumny. Po drodze wpadli na Wisienkę, która trenowała z Jasiem i kocurek uciął sobie z nią krótką pogawędkę, podczas gdy Mały podbiegł do ojca. Rudzik poczuł nagłe ukłucie żalu. On sam wychowywał się bez taty, i chociaż bardzo kochał Jagódkę to czasami czuł, jakby czegoś mu brakowało. Siostra widząc, że coś go trapi, polizała go po nosie żeby zwrócić na siebie jego uwagę i zapytała co go tak nagle zmartwiło. Pokręcił szybko głową, to nie był dobry czas na wylewanie żalów, najwyżej powie jej potem, gdy będą sami. W tym samym momencie wróciła Bluszcz z wiązanką kwiatów w pyszczku, oznajmiając, że koniec obijania się i Rudzik z Małym i tak musieli zawrócić. w drodze powrotnej uczeń szedł nieco przygaszony, co szybko wyłapał młodszy kocurek.
— Czy coś się stało?
— N-nie do końca, po prostu.. zastanawiałem się jak to jest mieć ojca.
— Nie wiesz kto jest twoim tatą? — spytał Mały z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczyma.
— No.. T-tak szczerze to mama, znaczy.. Jagódka zawsze unikała tego tematu i nie chciałem jej martwić..
Młodszy uczeń spojrzał się na niego z zamyśleniem, a ponieważ stali koło siebie, Rudzik nagle zauważył, że kocurek jest mu niemal równy wzrostem. Przełknął nerwowo ślinę, wiedząc, że za parę księżyców kot będzie patrzył na niego z góry.
— Skoro tak, musisz spytać ją przy następnej okazji.
— Ale.. N-nie wiem czy to dobry pomysł — próbował wymigać się Rudzik.
Mały potrząsnął głową, a wyraz jego pyszczka trochę spoważniał.
— Myślę, że to ważna sprawa. Jeśli wytłumaczysz jej jak się czujesz i szczerze porozmawiacie, to jestem pewien, że ci powie.
Rudzik zmarszczył brwi i spojrzał w skupieniu na swoje łapy, analizując wszystkie za i przeciw, po czym pokiwał niepewnie głową na zgodę.
***
Następnego dnia Bluszcz dała im wolny czas do południa, przez co Rudzik nie miał już żadnej wymówki żeby nie pójść zobaczyć się z mamą. Widział jak rano wychodziła, a nawet się z nią pożegnał, ale Mały wtedy jeszcze spał, więc nie czuł się zobowiązany do wypełnienia obietnicy. Jednak teraz nie miał wyboru i przekąsiwszy szybko razem śniadanie, udali się na krótki obchód stodoły i jej okolicy, jednak nie znaleźli nigdzie Jagódki. Nieco zaniepokojony Rudzik postanowił, że pójdą jeszcze trochę dalej, w końcu za płotem były najlepsze tereny do polowania, a Jagódka właśnie to musiała teraz robić. Po drodze spotkali Srebro i Kroplę, ale nie przystanęli na długo, nadal zajęci poszukiwaniami. W końcu trochę już zmęczony Mały poprosił o chwilę przerwy i obydwoje usiedli w cieniu drzewa, nieco dalej zaczynał się już las. Rudzik wiedział, że w tym lesie żyją koty z czterech klanów, opowiadała mu o tym Bluszcz, jednak nigdy za bardzo go to nie interesowało. Tak długo jak nie będą sobie nawzajem wchodzić w drogę wszystko powinno być w porządku, prawda? Słońce znajdowało się już w najwyższym punkcie, ale po Jagódce nie było ani śladu. Uczniowie musieli wracać, bo inaczej Bluszcz nieźle by się na nich wkurzyła. Rudzik pocieszał się myślą, że jego mama wróciła do stodoły i po drodze się minęli, jednak gdy wrócili, a po niej nie było żadnego śladu, coś go tknęło.
— Bluszczu, widziałaś może Jagódkę? — spytał się Mały, gdy wszyscy trzej porządkowi zioła.
— Wydaje mi się, że wychodziła przed wami, a co?
— Nieważne — odparł szybko Rudzik, biorąc następna roślinę w pyszczek i starając się stłumić w sobie niepokój.
Nadszedł wieczór, a po Jagódce nie było ani śladu. Co więcej, siostra Małego, Miętus, także nie była widziana od rana. Rudzik widział jak Sarna zaniepokojona chodziła po stodole i miał coraz silniejsze przeczucie, że coś złego się stało. Rano wstał wyjątkowo wcześnie i chciał wyruszyć ponownie na poszukiwania, ale zanim zdążył powiedzieć o swoim pomyśle Małemu, zauważył, że ten również już wstał i stanął koło swojej mamy, cicho z nią rozmawiając. Zaraz potem wrócił i oznajmił Rudzikowi, że mogą iść poszukać Miętusa i Jagódki, tylko niech wezmą jeszcze kogoś ze sobą. Jedynymi wolnymi w tej chwili kotami byli Kora i Krogulec, więc to z nimi wyszli ze stodoły. Rodzeństwo wymieniło z Rudzikiem zaniepokojone spojrzenia, wszyscy bardzo martwili się o Jagódkę. Chodzili w koło przez jakiś czas, nawołując zaginione kotki, ale odpowiadało im tylko echo i czwórka uczniów postanowiła się rozdzielić. Krogulec z Korą poszli na wschód, a Rudzik i Mały mieli szukać bardziej na zachód. Kora martwiła się, czy aby na pewno sami sobie poradzą, skoro obydwoje są medykami, w dodatku Mały dopiero zaczął szkolenie, jednak Rudzik uspokoił ją, że jakby coś się stało to będą od razu uciekać. Po rozdzieleniu się szli w milczeniu, obydwoje pogrążeni we własnych obawach o rodzinę. Dzień był ciepły, jednak chmury gęsto zakrywały niebo, przez co było parno i duszno. Na szczęście po drodze nie spotkali żadnych wrogich kotów ani innych niebezpieczeństw, nie licząc przeprawę przez drogę grzmotu, która jednak przebiegła szybko i bez problemów. Około południa dotarli do miejsca gdzie nie mogli już dalej pójść, a były to klify. Rudzik powstrzymał okrzyk zachwytu, nigdy wcześniej nie widział morza i według niego wyglądało przepięknie. Mały widocznie podzielał jego zdanie, troska na chwilę zniknęła z jego pyszczka, kiedy oglądał fale rozbijające się o skały.
— Przepiękny widok, prawda? — Rudzik spytał się kocurka z uśmiechem.
Mały pokiwał głową, także lekko się uśmiechając. Biało-rudy kocurek postanowił podejść trochę bliżej krawędzi, żeby mieć lepszy widok na wąską plażę pod klifem, jednak gdy wychylił głowę, żeby spojrzeć w dół, widok który zobaczył sprawił, że prędko tego pożałował. Pisnął z przerażeniem i upadł na ziemię, ześlizgując się przy tym tylnymi łapami z klifu. Spanikowany zaczął wczołgiwać się powrotem na trawę, jednak jego łapy zagarniały tylko powietrze i grudki ziemi, które szybko spadały w dół do morza. Poczuł, że powoli spada, kiedy czyjeś zęby złapały go za kark i odciążyły lekko jego tułów, przez co udało mu się szybkim ruchem wskoczyć z powrotem na ziemię. Spojrzał się z wdzięcznością na Małego, który właśnie uratował mu życie i lekko roztrzęsiony wymruczał "dzięki", pod wpływem impulsu przytulając się do niego mocno. Przypomniał sobie, co przed chwilą zobaczył na dole. Pokręcił głową, pewnie mu się przewidziało, to na pewno były jakieś krzaki albo śmieci dwunożnych. Powinien teraz pójść sprawdzić to drugi raz, jednak za bardzo się bał. Bał się, że to co zobaczył było prawdą.
— H-hej, Mały mógłbyś.. podejść do tej s-skarpy i powiedzieć mi co widzisz na d-dole? — wyjąkał drżącym głosem Rudzik.
Uczeń spojrzał się na niego zdziwiony, ale posłusznie podszedł na krawędź, znacznie ostrożniej niż Rudzik, i wychylił lekko głowę. Mina jaką zrobił utwierdziła Rudzika w przekonaniu, że zobaczyli to samo, i kocurek w mgnieniu oka znalazł się przy Małym. Obydwoje wpatrywali się otwartymi szeroko z przerażenia oczyma w dwa martwe ciała na wąskiej, kamienistej plaży pod nimi.
<<Mały? TvT>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz