Buraska przez krótką chwilę obserwowała wyraźnie zakłopotanego kociaka, podczas, gdy Migotka próbowała wykrzesać z siebie jakieś wyjaśnienie. Przypominiało jej trochę własne, kocięce lata, gdy kotka nie dość, że uciekała z obozu, to jeszcze namawiała do tego rodzeństwo! Uśmiechnęła się blado, może z nutą smutku. To było takie... Odległe.
— Hmm. Czyżbyśmy się wymknęli? — zapytała, obracając głowę na bok. Mała drgnęła, a Cierń już wiedziała, że miała rację. W końcu, minęły księżyce od narodizn kociąt, a nadal żadne z nich nie włóczyło się luzem po obozie, chociaż mogła to być kwestia kwarty, lub dwóch. Czuła pewną satysfakcję, że nie należy już do grupy "młodzików" w ich klanie. Inne koty w końcu przestały traktować ją, jak dziecko. Teraz była wojowniczką.
— A nawet jeśli, to co? — burknęła nagle, o wiele pewniejszym głosem. Ciernista Łodyga musiała całą swoją siłę włożyć w to, aby się nie roześmiać. Tak bardzo przypominała teraz Rdzawą...
Prawie wszystkie ich dzieci ją przypominały. No, może Skra bardziej odpowiadała zachowaniem Cieniowi. Pewne siebie, ciekawskie istotki, walczące o swoje. Co to będzie, gdy zostaną uczniami?
— Twoja mama będzie się o ciebie martwić — wytłumaczyła — nie chcesz, aby się martwiła, prawda?
Migotka z wolna pokiwała głową. Oczywiście, że nie chciała. Rdzawa dawała jej ciepło, miłość, pokarm... Coś w niebieskich oczach Migotki komunikowało jednak, że nie zamierza tak łatwo odpuścić. Nie teraz, kiedy udało jej się wymknąć.
— To tylko chwila, nie zauważy — powiedziała, unosząc pewnie wzrok w kierunku Ciernia. — Więc daj mi spokój i pozwól zwiedzić obóz!
Pręgowana pokręciła przecząco głową, uśmiechając się. Czy wszystkie kociaki takie są?
Nie.
Ćma nigdy taka nie była. Ćma była cichutka i usłuchana. Nadal jest.
— Będziesz mieć jeszcze na to czas — powiedziała Ciernista Łodyga, po czym chwyciła ją za kark. Poczuła jej mięciutkie futerko i w jej serduszko ukuła fala bólu. Maleńka, niewinna... Zupełnie tak, jak Virus.
Zmrużyła oczy.
Przestań żyć tym, co było.
— Hej! Puszczaj mnie! — zawołała koteczka. Cierń jednak nic nie poszła z małą w miejsce, gdzie znajdował się żłobek. Już miała wejść do środka, kiedy... Odłożyła zaskoczonego kociaka na ziemię.
— Zanim będziemy, zdradzę Ci sekret — mruknęła — jako kociak też bardzo często uciekałam z kociarni. Nie lubiłam ciemności w niej, ani faktu, że nie ma tam co robić? Ale niedługo mama i tata zaczną wypuszczać was przed kociarnię. Wystarczy tylko poczekać.
Mała już miała coś powiedzieć, gdy do uszu kotek doszło nawoływanie Rdzawej.
— Migotko? Migotko?
<Migotko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz