Srebrny przysłuchiwał się rodzicielce w osłupieniu. Skopią im tyłki... Razem? Wydawało mu się to takie... Surrealistyczne? Skoro jednak Sarenka tak mówiła, na pewno jednak tak będzie. Po co miałaby go okłamywać? I tak był trzeci z boku. Mimo wszystko, czuł przyjemne ciepło. Dosięgnąć gwiazd? On?
— N-naprawdę tak uważasz, mamo? — zapytał cicho, trochę nieśmiało. Nie przypominał do końca siebie, mówiąc to. Dawno nie czuł się speszony. Czy w ogóle, kiedykolwiek? Może raz, czy dwa? Teraz jednak, miał wrażenie, że jego mięśnie spinały się i zamarzały, aby potem znowu się rozkurczyć, znowu spiąć. Rozkurczyć, spiąć. Patrzył na niebiesko-białą, jakby miała wydać jakiś wyrok. Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie rozmawiali. To był ich pierwszy raz. Pierwszy raz bez nie rób, nie wchódź, nie mam czasu. To było dobitnie zaskakujące, niecodzienne i dziwne. Może dlatego tak się czuł?
— Oczywiście — powiedziała. Ona też nie wydawała mu się do końca pewna. Była silną, dojrzałą kotką, ale ta sytuacja na pewno też była dla niej nowa. Nie była taka, jak każda inna mama, ale była jego mamą. To właśnie sprawiało, że pragnął jej uwagi. Była dla niego ważna, nawet jeśli chciał się wykląć i twierdzić, że nikogo nie potrzebuje, że poradzi sobie sam.
— Jak one wyglądają? — zapytał w końcu, patrząc na Sarnę — te inne klany... Też mieszkają w stodołach?
Kotka zdziwiła się, a potem uśmiechnęła lekko. Był jeszcze mały i nieświadomy. Jego świat pozostawał w stodole, nawet jeśli on tego nie chciał. Może pewnego dnia, zobaczy wielki świat, ale jeszcze nie dzisiaj.
— Nie — zaprzeczyła — tylko my mamy takie luksusy.
Kociak uśmiechnął się. Łzy już prawie zniknęły z jego oblicza. Teraz po prostu przypominał siebie.
— Dlaczego mamy stodołę? — zaciekawił się.
— N-naprawdę tak uważasz, mamo? — zapytał cicho, trochę nieśmiało. Nie przypominał do końca siebie, mówiąc to. Dawno nie czuł się speszony. Czy w ogóle, kiedykolwiek? Może raz, czy dwa? Teraz jednak, miał wrażenie, że jego mięśnie spinały się i zamarzały, aby potem znowu się rozkurczyć, znowu spiąć. Rozkurczyć, spiąć. Patrzył na niebiesko-białą, jakby miała wydać jakiś wyrok. Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie rozmawiali. To był ich pierwszy raz. Pierwszy raz bez nie rób, nie wchódź, nie mam czasu. To było dobitnie zaskakujące, niecodzienne i dziwne. Może dlatego tak się czuł?
— Oczywiście — powiedziała. Ona też nie wydawała mu się do końca pewna. Była silną, dojrzałą kotką, ale ta sytuacja na pewno też była dla niej nowa. Nie była taka, jak każda inna mama, ale była jego mamą. To właśnie sprawiało, że pragnął jej uwagi. Była dla niego ważna, nawet jeśli chciał się wykląć i twierdzić, że nikogo nie potrzebuje, że poradzi sobie sam.
— Jak one wyglądają? — zapytał w końcu, patrząc na Sarnę — te inne klany... Też mieszkają w stodołach?
Kotka zdziwiła się, a potem uśmiechnęła lekko. Był jeszcze mały i nieświadomy. Jego świat pozostawał w stodole, nawet jeśli on tego nie chciał. Może pewnego dnia, zobaczy wielki świat, ale jeszcze nie dzisiaj.
— Nie — zaprzeczyła — tylko my mamy takie luksusy.
Kociak uśmiechnął się. Łzy już prawie zniknęły z jego oblicza. Teraz po prostu przypominał siebie.
— Dlaczego mamy stodołę? — zaciekawił się.
<Sarenko? Straszny gniot wyszedł, nie do końca wiedziałam, jak to poprowadzić T.T>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz