Bycie uczniakiem powoli zaczynało jej się nudzić. Oczywiście, cieszyło ją, że jest blisko swojej córki, ale ileż można było wstawać rano i chodzić na nudne treningi? Już zdążyła przypomnieć sobie młodzieńcze księżyce, wystarczyło jej tego!
Tak jak w Klanie Nocy musiała uczyć się pływania czy łowienia ryb, tak i to miejsce wymagało od niej specyficznej wiedzy i umiejętności. Choć zdawało się wcześniej kotce, że wiedziała naprawdę dużo, Owocowy Las potrafił ją zaskoczyć! Kajzerka była bardzo zdziwiona, gdy nie została obudzona wczesnym rankiem przez swoją mentorkę. Po wykorzystaniu dłuższej chwili na spokojne dospanie, czekoladowa wstała i zaczęła poszukiwania. Uśmiech na jej pysku pojawił się już, gdy po znalezieniu Kaczki, ta powiedziała swojej uczennicy, że czekało ją tego dnia zupełnie inne zadanie. Plecenie legowisk!
Pff! Pikuś! — pomyślała sobie momentalnie Kajzerka, dołączając do dwójki stróżów, którzy akurat zajmowali się tym zadaniem. Dwóch czarnobiałych kocurów sprawiało wrażenie ojca i syna, gdy razem szczebiotali wesoło, pochłonięci przy tym swoją pracą. Jeden z nich uniósł wzrok, gdy stanęła przed nimi nadprogramowa osoba.
— Hej? — wymruczał Orzeszek, trzymając w zębach oderwaną gałązkę. — Czegoś potrzebujesz?
— Nie, tak tu sobie stoję... Nie no, nie! — miauknęła z rozbawionym uśmieszkiem. — Wysłała mnie do was Kaczka. Macie mi pokazać, jak się robi legowiska — wyjaśniła krótko, czekając na odpowiedź stróżów.
Zanim jej rozmówca zdążył odpowiedzieć, wciął się Kamyczek, na chwilę spoglądając w stronę starszej uczennicy.
— Nie ma problemu. Chodź, możesz tu usiąść — miauknął ciepło i przyjaźnie, uderzając puszystym ogonem w pusty skrawek ziemi pomiędzy nim a swoim kolegą. Nie musiał się powtarzać, ponieważ prędko masywne cielsko Kajzerki zajęło całą przestrzeń, gdy ta położyła się na zbitym piachu.
— O, jakie fajne! — mruknęła, szturchając Orzeszka w bok, kiedy tylko zauważyła stworzone przez niego legowisko. Wyglądało na solidną konstrukcję, a jednocześnie na tyle lekką, by przytargać ją na gałąź drzewa. — Tylko wygląda na trochę twarde — dodała jednak po chwili.
— Mech dodam jako ostatni. Jeszcze będzie mięciutkie niczym sterta ptasich piórek! — zarzekał się Orzeszek, wsadzając małą gałązkę w dziurę w konstrukcji. — No, ale w sumie to jest praktycznie skończone. Jeśli chcesz nauczyć się też robić takie, musisz pamiętać, by legowisko było porządne. Musi utrzymać kota na drzewie, a to jest pewne wyzwanie. Oczywiście, można by spać na takiej gołej gałęzi... Ale ja wolę budzić się bez bolących pleców. — Zadrgały mu z rozbawienia wąsy.
— Ale jednocześnie nie może być za ciężkie — do rozmowy wtrącił się Kamyczek. — I też nie za duże, by na gałęzi mógł położyć się więcej niż tylko jeden kot...
— Okej, wydaje się proste... — odparła, choć w rzeczywistości instrukcje dane jej przez stróży niewiele kotce mówiły. Kamyczek swoją białą łapką przysunął do niej szkielet legowiska, które zrobił zanim dołączyła się do nich Kajzerka. Szylkretka zamrugała parokrotnie, nieco niepewna, co teraz powinna zrobić. Eee... Rozejrzała się wokół, patrząc na porozrzucane wokół gałązki. Złapała jedną zębami i wbiła w wypatrzoną lukę, co wyglądało jak samotne drzewo po środku pustego pola. Chyba nie tak się to robi...
— Pomyśl o tym jak o ptasim gnieździe. — Podszedł do niej Orzeszek i poradził, siadając zaraz obok. — To nie tylko drewno, ale i uschnięte trawy, liście, porosty... Postaraj się wypełnić każdy otwór jakimś materiałem. Jeśli leże będzie dziurawe, może nie utrzymać wagi kota, który będzie na nim spał. Już raz Bryza miał taką przygodę, że gdy była spokojna, cicha noc, nagle jego legowisko złamało się w pół, a on zleciał prosto na ziemię! Na szczęście skończyło się tylko na lekkim poobijaniu... Lepiej jednak tego unikać.
— Mhm! — Przytaknęła kocurowi Kajzerka i wzięła w pyszczek zawiniątko z mietlicy. Wyrywając z niego poszczególne źdźbła, wciskała je we wszystkie szczeliny, co i raz wymieniając trawę na skórki zwierząt, mech i, nieco niechętnie, poszczególne ptasie pióra. Gdy skończyła... Cóż, może i wyglądało na nieco niestaranne, ale zdecydowanie przytulne!
— Te wszystkie dodatkowe "wypełniacze" pomagają utrzymać ciepło, szczególnie podczas pory nagich drzew. Gdy jest upał, lepiej je ograniczyć, by kot podczas snu się nie ugotował — tłumaczył dalej Orzeszek, bacznie obserwując jej pracę. — No, dobra robota! Migotka się ucieszy.
— A ty dobrze uczysz — odezwał się dotąd milczący Kamyczek, wpatrując się w oczy drugiego stróża. — Byłbyś dobrym mentorem — wymruczał do niego ciepło, na co Orzeszek niezręcznie się uśmiechnął.
— Dziękuję — odpowiedział nieco zawstydzony pochwałą.
— Prawda! — wcisnęła się do rozmowy jeszcze Kajzerka, gładząc ogonem po futrze czarnego kocura. — Pasowałbyś do tej roli! Hm... Może powinieneś zapytać się Wiciokrzewu, czy nie planuje drogi stróża... — dodała, szczerząc się do Orzeszka psotnie.
— Może, może... — odpowiedział tylko, drgając z rozbawienia wąsami.
[tworzenie legowisk na gałęziach drzew]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz