*Porą Opadających Liści*
Szum fal rozbrzmiał w jej uszach, gdy nareszcie dotarły na miejsce. Robiło się chłodniej, bo zbliżała się wielkimi krokami Pora Nagich Drzew. Nie sprawiło to jednak, że uciekły do obozu. Podeszły bliżej fal, które leniwie obijały się o wybrzeże, siadając na miękkim podłożu. Pszczela Duma od razu przysunęła się bliżej, aby nieco się ogrzać, czując jak po jej grzbiecie przebiega dreszcz.
— Zimno ci? — zapytała przyjaciółkę, która kiwnęła nieco niepewnie łbem.
— Trochę, ale dla tego widoku warto... — odpowiedziała, opierając łeb na jej barku.
Rzeczywiście. Słońce zachodziło, a niebo mieniło się wspaniałymi kolorami, które zapierały dech w piersi. Nie żałowała, że zgodziła się na dłuższe polowanie. Piękno świata na moment ją oczarowało, aż zapomniała o wszystkich swoich troskach. Były tylko one i skrzeczący w oddali krzyk mew.
***
Pora Nagich Drzew miała to do siebie, że niosła mróz i śnieg, który powodował, że puszyła się co krok. Teraz trwała zamieć i to taka potężna, że wiatr dmuchał i świszczał, a niejeden kot ukrywający się w legowisku wojowników, modlił się do Klanu Gwiazdy o pomoc.
Cedrowa Rozwaga opowiadała im jak ostatnio rozprawiła się z samotnikiem na granicy, który próbował ją poderwać. Uśmiech satysfakcji nie znikał z pyska Mak, gdy przyjaciółka opisywała wszystko ze szczegółami.
— I bardzo dobrze zrobiłaś — przytaknęła jej. — Jeszcze byś skończyła z brzuchem jak Sroczy Lot i te jej kocięta.
Pszczela Duma była cicho, aż za cicho jak na nią. Spojrzała w jej stronę, ale nie dojrzała nic szczególnego. Wyglądała tylko na lekko zamyśloną. Nagle szylkretka westchnęła i oparła swój łeb o jej bark, wtulając się w jej futerko. Widząc to, polizała kilka razy Pszczółkę za uchem. Wydawało jej się, że na powrót się czymś zamartwiała. Nadal jednak kotka nie chciała jej powiedzieć o co chodziło.
— Co jest? — zapytała, a wojowniczka speszona odwróciła wzrok.
— Zimno... I ten wiatr... Boje się, że nas zasypie.
— Nie obawiaj się. Jak zasypie to wykopie dziurę i nas uwolnię — zapewniła srebrna na co Pszczółka uśmiechnęła się lekko.
Czasami Mak wydawało się, że przyjaciółka potrzebowała większej troski od takiej Cedr. Ta potrafiła o siebie zadbać, a niebieska ciągle chowała się tuż za jej ogonem. Nie przeszkadzało jej to jednak, a wręcz uważała za urocze.
Wróciła do rozmowy z Cedr, nie widząc jak Pszczółka rzuca jej tęskne spojrzenie. Jedynie druga z kotek to dostrzegła, zaraz prosząc szylkretke na słowo. Zdumiona Mak odprowadziła te dwie wzrokiem, widząc jak odchodzą. To było... z lekka dziwne. Chodziło o nią? Inaczej Cedrowa Rozwaga nie robiłaby z tego takiej tajemnicy. Napuszyła się niezadowolona. Jak tylko wrócą to zaraz im nagada. Teraz pozostało jej jedynie obserwować te dwie i próbować się domyślić o co chodziło. Widziała jak Cedr coś mówi do Pszczoły, a ta robi z każdą chwilą wielkie oczy. Co takiego sprawiło w niej taką reakcję? Widać było, że przyjaciółka zerka w jej stronę z paniką, kręcąc zaraz do Cedr łbem i mówiąc jej coś, a może błagając, patrząc na jej ruchy, aby dała jej spokój. Cedr jednak chyba na to nie poszła, bo znów zaczęła machać pyskiem, a Pszczółka uciekła na zewnątrz z płaczem.
Makowe Pole od razu zerwała się na równe łapy. Przecież trwała śnieżyca! Co ona robiła?! Szybko przepchnęła się do wyjścia, nie patrząc na to, że depcze kotom po ogonach i rzuciła Cedrowej Rozwadze karcące spojrzenie.
— O co poszło? — zapytała się jej z warkotem.
— Niech sama ci powie — odpowiedziała przyjaciółka, wracając na swoje miejsce.
Wciągnęła ze świstem powietrze w płuca. No co ona z nimi miała! Szybko wybiegła w śnieg, rozglądając się za Pszczółką.
— Pszczółko! Pszczółko wracaj! Gdzie jesteś?! — starała się przekrzyczeć wyjący wiatr. Biel wirowała jej przed oczami powodując, że nie potrafiła zorientować się w kierunku. — Pszczółko! Pszczółko!
— Mak?! — w końcu usłyszała dobiegający z oddali głos.
— Gdzie jesteś?! — Rozglądała się dookoła siebie, ale nie była w stanie nic dojrzeć.
— Tutaj! — zawołała kotka, a ona poczuła jak nagle zostaje wciągnięta do pustego legowiska, które zwykle zajmowała starszyzna.
Otarła śnieg z pyska, który zroszył jej powieki, a następnie ujrzała przestraszoną i bardzo smutną wojowniczkę, która szybko się wycofała w kąt.
— P-powiedziała ci?! — pisnęła spanikowana.
— Co? Nie. Nic nie mówiła. O co chodzi... Czemu wybiegłaś w śnieżyce? Mogłaś zginąć, mysi móżdżku! — skarciła ją, podchodząc do szylkretki, która wyglądała jakby ciężar spadł z jej piersi.
Nie miała pojęcia o co tutaj chodziło, ale wiedziała, że te dwie były w to jakoś zamieszane i nie chciały nic jej zdradzić.
— Przepraszam... Przepraszam. — Pszczółka przytuliła się do niej, pociągając nosem.
— No już... Już... — Otuliła ją swoim ogonem, kładąc się na ziemi. Liczyła na to, że wojowniczka teraz jej wszystko wyjaśni, ale jak zwykle tylko się łudziła. Szylkretka przytuliła się do niej, zaraz odpływając w sen.
Znów pozostało jej jedynie zgadywać co się takiego właściwie działo z przyjaciółką...
***
Było jej tak dobrze. Czyjeś łapy otulały jej łeb, a ciche słowa ledwo do niej docierały. Słyszała w zasadzie mało co. Jedynie cichy płacz i pociągnięcia językiem na swojej sierści. Jednak, gdy się obudziła zauważyła, że była sama. Pszczółka zniknęła, a na zewnątrz się rozpogodziło.
Przeciągnęła się i wyjrzała na zewnątrz. Koty właśnie zabierały się za swoje obowiązki.
— Widzieliście Pszczelą Dumę? — zwróciła się do Mrówczego Kopca i Szyszkowego Zagajnika.
— Wyszła z obozu. Pewnie na polowanie — odpowiedział kocur.
Zmierzyła go wyniosłym spojrzeniem, kiwając głową, po czym skierowała kroki przed siebie. Skoro tak... To musiała poczekać na jej powrót. Pszczółka w końcu zawsze do niej wracała. Nieważne co działo się w jej życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz